Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

100 lat od wymarszu "kadrówki". Postawili wszystko na szalę, chcieli wolności Polski

Maria Mazurek
Komendant Józef Piłsudski ze swoim sztabem w sierpniu 1914 roku w Kielcach.
Komendant Józef Piłsudski ze swoim sztabem w sierpniu 1914 roku w Kielcach. fot. Archiwum
Dziś mija 100 lat pięknej legendy. Dokładnie wiek temu o pół do czwartej nad ranem około 150 żołnierzy, pod dowództwem Józefa Piłsudskiego, wyruszyło z krakowskich Oleandrów. Ich tygodniowy marsz do Kielc miał przynieść powstańczy zryw i wolność Polsce. I mimo że powstania nie udało się wywołać, mimo że ludność Kongresówki przyjęła Piłsudskiego i jego śmiałków dość oschle, to jedna z najpiękniejszych kart naszej historii.

Wojna szansą na wolność
- Wojna wisiała nad Europą już od kilku lat - zwraca uwagę prof. Andrzej Friszke, historyk Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Niepokoje na Bałkanach i imperialistyczne dążenia europejskich państw rozbudzały w mieszkańcach Starego Kontynentu wojenne nastroje. Europejscy politycy, artyści i pisarze zarażali militarnymi fantazjami. Wojna była nie do uniknięcia. Trzeba było tylko znaleźć pretekst.

Okazał się nim zamach w Sarajewie na księcia Franciszka Ferdynanda. 28 lipca wybuchła I wojna światowa. Zaczęło się od wojny Austro-Węgier z Serbią, ale po kolei włączały się do niej kolejne mocarstwa: Niemcy, Rosja, Francja, Wielka Brytania. Zaczęła się rzeź, która pochłonęła 10 milionów ofiar i na dobre zmieniła układ sił politycznych nie tylko w Europie, ale i na całym świecie.

Czy w tym zamieszaniu było miejsce na Polaków i państwo, które nie istniało już prawie 120 lat? Czy ktokolwiek wierzył, że w wyniku tej wojny obcych krajów, Polsce uda się odzyskać niepodległość?

Wierzył Józef Piłsudski. W zbliżającej się wojnie upatrywał szansy na to, by Polska znów znalazła się na mapie świata. - Ten człowiek miał w sobie niesamowitą charyzmę, coś co przyciągało innych - opowiada dr Tomasz Kargol, historyk Uniwersytetu Jagiellońskiego. - Jego żołnierze mówili: "Czekaliśmy na wodza i teraz go znaleźliśmy". Był prawdziwym przywódcą. Był w stanie przekonać innych do swoich racji. Tak, by na jego komendę "idziemy", rzucić wszystko na szalę - dodaje.

Być strzelcem, to honor
Było oczywiste, że miejscem, gdzie miała zrodzić się polska wojna o ojczyznę, musiała być Galicja.

"Centrum polityczne sprawy polskiej leży obecnie nie w Królestwie, ale w Galicji. W Królestwie wszystko jest spokojne, w Galicji natomiast wszystko wre, tam organizują się półjawnie i jawnie oddziały strzelców pod wodzą Piłsudskiego" - zauważył już w 1910 roku rosyjski minister spraw wewnętrznych Makarow.

Dwa lata wcześniej Piłsudski powołał we Lwowie tajny Związek Walki Czynnej, a następnie Związek Strzelecki we Lwowie i Towarzystwo "Strzelec" w Krakowie.

- Ci młodzi, dzielni mężczyźni, głównie między 20. a 30. rokiem życia, byli tak szkoleni, by w odpowiednim czasie stanąć przeciw rosyjskim żołnierzom - opowiada Mieczysław Czuma, znawca dziejów Krakowa i wieloletni redaktor naczelny "Przekroju".

Prof. Andrzej Friszke przypomina, że nie wszyscy, nawet w Krakowie, byli im przychylni. Józef Piłsudski mógł liczyć na wsparcie socjalistów i neutralność konserwatystów. Endecję miał przeciw sobie.

A jak było ze "zwykłą" ludnością Krakowa? - Krakowianie przyzwyczaili się do obecności strzelców - mówi dr Kargol. - Podziwiali ich marsze, ćwiczenia. Szczególnie młodzi ich szanowali. Było w dobrym tonie należeć do tej organizacji. Choć nie brakowało też opinii krytycznych, zwłaszcza wśród starszych Galicjan. Że to zabawa w wojsko, niepotrzebna i bez szans - opowiada.

Strzelców w przededniu wojny było w Galicji nawet kilkanaście tysięcy. Ale kiedy Piłsudski na wieść o wybuchu wojny zarządził mobilizację w "Oleandrach", nie było łatwo zebrać żołnierzy, którzy 3 sierpnia stworzą Kadrówkę. - Było lato, nikt nie spodziewał się wojny - zaznacza dr Kargol.

A jednak udało się. 3 sierpnia w okolicach Błoń, nad rzeką Rudawą, zjawiło się ok. 150 strzelców, którzy przez kolejne dwa dni byli szkoleni.

Cel: powstanie
Kiedy strzelcy zjeżdżali do Oleandrów, Piłsudski wysłał już "na zwiady" na teren rosyjskiego zaboru, Kongresówki, Władysława Belinę-Prażmowskiego z siedmioma ochotnikami. Penetrowali Słomniki, Miechów i Jędrzejów, siejąc popłoch wśród Rosjan. Potem patrol wrócił do Oleandrów i razem z resztą I Kadrowej wyruszył na Kielce.

Żołnierze wymaszerowali z Krakowa dokładnie 6 sierpnia o pół do czwartej rano. Cel: wywołać w Kongresówce powstańczy zryw, dojść do Warszawy i razem z jej ludnością walczyć o wolną Polskę.

- Jeszcze tego samego poranka żołnierze w Michałowicach, na granicy Galicji i Kongresówki, obalili rosyjskie słupy graniczne - przypomina Czuma. A potem szli dalej: przez Słomniki, Miechów, Jędrzejów, by wreszcie 12 sierpnia wkroczyć do Kielc.

Tu, w Galicji, jest Polska
- Tyle że ludność Kongresówki przyjęła Kadrówkę co najmniej chłodno - zwraca uwagę prof. Friszke. - Piłsudski i jego żołnierze, którzy chcieli w tych ludziach rozbudzić powstańczy zryw, szybko pojęli, że to niemożliwe. Zdecydowali, że w obliczu chłodnej reakcji mieszkańców Kongresówki i oblężeniu Kielc przez Rosjan, wrócą do Krakowa - opowiada Friszke.

W Galicji witano ich jak bohaterów. - Tu, w Galicji, jest Polska - powiedział Piłsudski po powrocie. Kadrówka 16 sierpnia przekształciła się w Legiony Polskie, zalążek przyszłego Wojska Polskiego.

Pytanie o sens
Od 20-lecia międzywojennego (tej tradycji nie przerwał nawet stan wojenny) w Krakowie czci się pamięć żołnierzy Kadrówki, organizując co roku marsz jej szlakiem.

- A przecież naprawdę cel tego zrywu z Oleandrów nie został osiągnięty. Patrząc na to w ten sposób, to była klęska Piłsudskiego - zwraca uwagę prof. Friszke.

Czy jest w takim razie sens czcić pamięć o tych 150 młodzieńcach, którzy poszli za swoim wodzem, by wyzwalać Polaków spod rosyjskiego zaboru?

Dr Kargol uważa, że tak. - Powstanie nie wybuchło, ale Kadrówka stała się zalążkiem Wojska Polskiego. To po pierwsze. Po drugie, sprawa polska trafiła do ogólnoeuropejskiej świadomości. Po trzecie, zrodził nam się prawdziwy lider. Polska potrzebowała człowieka takiego jak Józef Piłsudski. I kto wie, jakby potoczyły się nasze losy, gdyby nie 6 sierpnia 1914 roku. Na pewno byłoby nam trudniej odzyskać niepodległość - komentuje dr Kargol.

Władysław Belina-Prażmowski
Do zaboru rosyjskiego razem z kilkoma innymi żołnierzami (tzw. "siódemka Beliny") wkroczył już wcześniej, przed Pierwszą Kadrową - w nocy z 2 na 3 sierpnia. Belina i jego żołnierze mieli rozbić mobilizację Rosjan w okolicach Jędrzejowa. Piłsudski uważał, że wysyła go na misję niemal samobójczą. Ale Belina dał radę.
- Patrol ten jest bardzo niebezpieczny. 90 procent pewności, że wszystkich was powieszą - powiedział Piłsudski do Prażmowskiego.
- Ilu ludzi mi komendant przeznacza? - zapytał Prażmowski Piłsudskiego.
- Jak najmniej: pięciu, może sześciu.

A jednak patrol Beliny, składający się z samych ochotników, swoje zadanie wypełnił świetnie. Penetrował Słomniki, Miechów, Jędrzejów. Wywołał popłoch wśród Rosjan, którzy uciekali na północ.
Potem Belina-Prażmowski wrócił do Krakowa i razem z I Kompanią Kadrową wyruszył 6 sierpnia spod Oleandrów na Kielce, tworząc oddział konny.
Potem został oficerem Legionów Polskich, dowódcą I Pułku Ułanów.
Po zakończeniu wojny stoczył wiele bitew w wojnie polsko-ukraińskiej i polsko-bolszewickiej. W 1929 roku zamieszkał w Krakowie. Od 1931 do 1933 roku pełnił funkcję prezydenta Krakowa, a w kolejnych latach - wojewody lwowskiego.

Zmarł na atak serca w 1938 roku, kiedy odbywał w Wenecji urlop zdrowotny. Uroczystości pogrzebowe (choć, trzeba dodać, że wokół Beliny-Prażmowskiego legenda urosła już za jego życia) na cmentarzu Rakowickim w Krakowie stały się wielką manifestacją patriotyczną, porównywalną do tej po śmierci marszałka Józefa Piłsudskiego.

Odznaczony Krzyżem Złotym Orderu Wojennego Virtuti Militari, Wielką Wstęgą Odrodzenia Polski, Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski i innymi, licznymi odznaczeniami. Jego imieniem nazwana jest jedna z głównych ulic w Krakowie.

Bolesław Wieniawa-Długoszowski
A Jedna z najbarwniejszych postaci polskiej historii. Lekarz, dziennikarz, ułan, osobisty adiutant Piłsudskiego. Pełen fantazji kobieciarz, bezczelny uwodziciel. "Nie ubliżysz swojej cnocie, gdy się oddasz Patriocie" - mawiał ponoć.

Urodził się w 1881 roku pod Stanisławowem (ale wychował się w Bobowej pod Gorlicami), w rodzinie o patriotycznych tradycjach. Ojciec Bolesława był powstańcem styczniowym, dziadek - listopadowym. Nic dziwnego, że od dziecka przesiąkał patriotyzmem. I że od dziecka był znakomitym jeźdźcem konnym.

Studiował medycynę we Lwowie. Przyjaźnił się z artystami - Staffem, Makuszyńskim, Wyspiańskim, Kasprowiczem. Nie stronił od alkoholu, do knajp ponoć wjeźdżając na koniu.

Na początku 1914 roku spotkał w Paryżu Piłsudskiego. Potem napisał do brata: "Od dziś uważam się za żołnierza, bo wreszcie mam wodza". Poczuł tak silną więź z przyszłym marszałkiem, że po wybuchu I wojny światowej przyjechał do Krakowa, by tworzyć I Kompanię Kadrową. 6 sierpnia bez wahania wyruszył z Oleandrów. Martwiło go jedynie to, że jako piechur. Więc od początku usilnie kombinował, by przejść do tworzącego się oddziału ułanów Beliny- Prażmowskiego, co 9 sierpnia mu się udało.

I wojna światowa bardzo zbliżyła go do Piłsudskiego. Marszałek pokochał Wieniawę jak własnego syna, całkowicie mu ufał. Nic dziwnego, że po odzyskaniu niepodległości przez Polskę uczynił go swoim osobistym adiutantem.

Wieniawa brał udział w bitwie warszawskiej, brał też udział w przygotowaniu wyprawy wileńskiej. Piłsudski powiedział o nim: "To człowiek najbardziej honorowy w armii".

Wieniawa bardzo przeżył śmierć Piłsudskiego. Ponoć po 1935 r. już nie był tak dowcipny, zawadiacki i szarmancki. W czasie II wojny światowej wyemigrował do Stanów Zjednoczonych. 1 lipca 1942 r. popełnił samobójstwo, wyskakując z tarasu swojego mieszkania na Manhattanie. Historycy jednak do dziś spierają się o okoliczności i przyczyny jego śmierci...

Kazimierz "Herwin" Piątek
To jego Piłsudski chciał uczynić dowódcą I Kompanii Kadrowej. Ale że wcześniej Herwin, żołnierz rezerwy wojska austriackiego, nie zgłosił się na mobilizację wojsk monarchii, ciążył na nim zarzut dezercji.

Kazimierz Jan Piątek urodził się w 1886 roku w Krakowie. Ukończył filozofię na Uniwersytecie Jagiellońskim, potem pracował jako konserwator zabytków w Muzeum Narodowym.

W 1912 roku wstąpił do Związku Strzeleckiego w Krakowie; jego potencjał szybko dostrzegł Piłsudski, honorując go znakiem oficerskim "Parasol".

W Związku Strzeleckim robił błyskawiczną karierę - szybko awansował na komendanta oddziału w Podgórzu. Dał się poznać jako świetny organizator, stanowczy człowiek z zacięciem oficerskim.

Ale w wojsku austriackim walczyć nie chciał. Nie odpowiedział na mobilizację wojsk monarchii. Piłsudski chciał go mianować dowódcą kadrówki, ale ostatecznie stwierdził, że nie warto prowokować Austriaków. Na czele I Kadrowej stanął więc początkowo Tadeusz "Zbigniew" Kasprzycki, a Piątek dowódcą został dopiero po kilku dniach, kiedy Kadrówka wkroczyła do zaboru austriackiego, w Michałowicach.

To Kazimierz "Herwin" Piątek jako pierwszy 12 sierpnia wjechał do Kielc, triumfalnie wprowadzając tam I Kompanię Kadrową.
Potem walczył pod Łowczówkiem w grudniu 1914 roku (został tam ranny) i pod Konarami w maju 1915 roku. Tam również został ranny, a następnie przewieziony do lazaretu wojskowego w Pęcławicach Górnych. Tam kolejnego dnia umarł.

Herwin Piątek zasłynął tym, że wszędzie, gdzie walczył, w każdym miejscu, gdzie pełnił służbę, nosił z sobą komplet dzieł Juliusza Słowackiego. Był wzorem patrioty, który inspirował nie tylko swoich żołnierzy, ale i kolejne pokolenia. Otrzymał order Virtuti Militari. Na rzece Bobrzy jeden z mostów nosi jego imię, podobnie jedna z ulic na Prądniku Białym, dzielnicy Krakowa.

CO TY WIESZ O WIŚLE? CO TY WIESZ O CRACOVII? WEŹ UDZIAŁ W QUIZIE!"

"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska