https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

10-latek siłą odebrany dziadkom ze szpitala św. Ludwika

Zapłakany 10-letni chłopiec, siłą wyrywany z objęć babci przez policjantów. Takie sceny wydarzyły się na korytarzu szpitala im. św. Ludwika w Krakowie.

Film z zajścia udostępnił w sieci ojciec chrzestny chłopca. Od razu pojawiły się setki komentarzy: „gdzie tu dobro dziecka... przecież to okaleczenie psychiczne na całe życie... serce pęka jak się to ogląda, a co dopiero przeżywa...”. Dziadkowie Kacpra twierdzą, że byli dla niego rodziną zastępczą od 2011 r., zajmowali się praktycznie od urodzenia. Mieszkał u nich. Oni go wychowywali, posyłali do przedszkola, szkoły, na angielski, basen, chodzili z nim do lekarza. Dbali i kochali jak własne dziecko.

- Matka urodziła go, gdy miała 17 lat, uczyła się, więc pomagaliśmy jej i naszemu synowi - mówi pan Robert, dziadek chłopca. - Nigdy nie broniliśmy jej kontaktów z dzieckiem, mogła odwiedzać Kacpra, kiedy tylko chciała. Ale nie korzystała z tej możliwości zbyt często. Do 2015 r. odwiedziła go 60 razy.

Z relacji dziadków wynika, że w 2016 r. matka wystąpiła o rozszerzenie wizyt i widzeń, a na początku 2017 odzyskała pełnię ograniczonych dotąd praw rodzicielskich. Sąd powierzył jej pieczę nad dzieckiem pod nadzorem kuratora, do rozstrzygnięcia sprawy. Dziadkowie mieli do 7 lipca wydać Kacpra matce. Nie zrobili tego. Złożyli odwołanie od wyroku

- Mieliśmy nadzieję, że sąd zmieni zdanie - zastrzega pani Bożena, babcia Kacpra. - Powiedzieliśmy mu o postanowieniu, ale nie chciał iść mieszkać do mamy. Mówił, że u nas jest jego dom. Prosił, żebyśmy go nie oddawali.

Sytuacja się zaogniała. Dziadkowie opowiadają, że byli nachodzeni przez policję, kuratorów, którzy próbowali wyegzekwować sądowe orzeczenie. To miało wywołać traumę u chłopca.

- Kacperek, jak tylko słyszał dzwonek do drzwi, zamykał się u siebie w pokoju i barykadował - opowiada pani Bożena.

W piątek, 1 grudnia, miała przyjść matka Kacpra i powiedzieć, że chce się z nim zobaczyć. Babcia otworzyła, ale twierdzi, że chłopiec nie chciał się widzieć z matką, rozmawiał z nią tylko przez drzwi swojego pokoju.

Pani Bożena relacjonuje to tak: „Kacperek odpowiedział, że nie pójdzie do szkoły, bo go siłą zabiorą, a matka na to „i tak się stanie”. Matka wyszła po około 40 minutach, ale się drzwi już nie zamknęły. Za jakieś 20 minut wezwały (pracownice MOPS-u - przyp. red.) pogotowie i dwa wozy strażackie. Nie wiem, co chcieli zrobić. Czy wybić szyby, czy wyłamać drzwi u Kacperka w pokoju. Ale odpuścili i pojechali. Na miejscu zostały 2 kuratorki, 4 policjantów, a piąty stał pod klatką, dwie osoby z MOPS-u i ratownicy medyczni (3 osoby)”. W końcu babcia zgodziła się pojechać z dzieckiem do szpitala im. św. Ludwika. - Powiedziano nam, że Kacperek zostanie przebadany przez psychiatrę. Nie byliśmy przygotowani na to, co zastaliśmy w szpitalu: policję, kuratorów, pracowników MOPS - przekonuje. - Lekarka zbadała go, zważyła i tyle. Gdy policjanci odrywali go ode mnie, mówiłam, że go kocham, że będę go ratować, że może dla swojego dobra powinien pójść do mamy. Ale on nie chciał, płakał, że chce zostać ze mną.

Szpital nie chce mieszać się w sprawę. - Dziecko trafiło do nas na izbę psychiatrii i zostało zbadane zgodnie z procedurą przez lekarza psychiatrę - zaznacza Piotr Staszak, zastępca dyrektora szpitala. Więcej informacji nie udziela. Policja podkreśla, że postanowienia sądu musi respektować.

- Zostaliśmy postawieni w sytuacji niekomfortowej, nikt nie chce krzywdy dziecka. Ale prawo jest prawem - mówi Sebastian Gleń, rzecznik małopolskiej policji. - Jest postanowienie sądu. Kurator ma prawo wezwać nas do pomocy w odebraniu dziecka. A my możemy użyć przymusu bezpośredniego.

Dodaje, że dziadkowie mieli czas od lipca, by przygotować dziecko. - Dlaczego czekali do ostatniej chwili? - pyta. - Jeśli tak zależy im na dobru Kacperka, powinni wytłumaczyć mu, jak wygląda sytuacja, uspokoić, że nie stanie mu się krzywda. A nie podbijać emocje.

Chłopiec trafił do ośrodka szkolno-wychowawczego. Dziadkowie mogą telefonować do niego. Z matką nie mają kontaktu. Zapytaliśmy sąd, dlaczego orzekł o odebraniu dziecka dziadkom. Odpowiedź mamy dostać za kilka dni. MOPS nie komentuje sprawy. Zasłania się ochroną danych osobowych.

Komentarze 78

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

g
gd
tragiczny to cie zrobil pajacu
W
Wanda
co teraz dzieje sie z chłopce??gdzie sie znajduje??
l
ld58
Zachowanie dziadków -TRAGICZNE !!! Za to pranie mózgu odebrałabym Kacpra.
l
ld58
Zachowanie dziadków -TRAGICZNE !!! Za to pranie mózgu odebrałabym Kacpra.
G
Gramatyka
Jw
M
MW
wyrazy współczucia dla twojej głupoty
M
MW
ZNAM WIĘCEJ - BLIŻEJ TĘ SPRAWĘ. PRZEZ 10 LAT BYŁO DZIECKU CUDOWNIE . TERAZ ŁZY SAME PŁYNĄ Z OCZU - CO SĄDY I "STRAŻNICY OBRONY PRAW DZIECI " ZGOTOWALI KACPERKOWI
Z
Zz
GdZie była matka przez 10 lat niepamientala ze ma dziecko teraz przypomniał a sobie kiedy płacopłacimy 500+ nagle to koha Kacper koha swoich dziadków bo to jest jego rodzina własna matka tak krzywdzi gdyby go kochała to by go niewyrywala siłom tylko powoli by starała się zbudować matczyne relacje to jest świadome krzywdzeniem dziecka i mam nadzieję ze sond zrozumie kto powinien wychowywać go teraz znalazła źródełko kasy i Czeba korzystać nieważne ze kosztem dziecka to niematka to wyrodna baba bez uczuć
k
kr-a
Biedne dziecko, zastraszone przez dziadków. Debilne postepowanie tych ludzi spowoduje traumę chłopca do końca życia. Za nieposyłanie dziecka do szkoły chyba jest kara? A skoro dziadkowie tacy "opiekuńczy" to gdzie jest tatuś chłopca, a ich synek?
k
kkkl
Chyba kolega mamy wnioskuję z bogatej wiedzy
O
Ozi
Dziadek to ubek na emeryturze, babka nie wiadomo na jaką część mózgu chora, od września nie puszczali dziecka do szkoły, manipulacja przeciw matce i pranie mózgu dziecka. Powinno się tę miłość do wnuka dziadków zamknąć za kratkami. p.s. a ojciec dziecka bez jajek bo ciota.
a
alfooo
Dlaczego zakładasz że sąd się pomylił?
Siedzą tam kobiety które widziały już setki ludzkich historii i dramatów. Nie ma najmniejszego powodu żeby uważać bez żadnych dowodów że sąd nie ma racji.

Na pewno babcia która nie chciała chłopca oddać, nie działała tym razem dla jego dobra.
a
alfooo
...żebu podejmować wszystkie najważniejsze decyzje pod dyktando 11latka.
g
gość
Jestem autorem tekstu i sprawa mnie tylko tyle dotyczy, że uważam, że dziecku stała się wielka krzywda zafundowana przez dorosłych. W całości się z Tobą zgadzam. Tekst "?????" zawiera trochę więcej (patrz "wyjaśnienie").
n
nina

Coś mi sie wydaje że matka chciała tylko 500+ dziecko ją nie interesuje !!! Gdyby dziadkowie dawali jej kasemieli by spokój i tyle. Cos takiego nie powinno sie dziać, kurator powinien osobiscie dopilnować by dziecko regularnie było przygotowane na kontakt z matka i taka jego rola. a nie że wydał rozkaz i myślał zedziadkowie to za niego załatwia, co matka robviła przez całe życie dziecka, nic teraz jak zbrakło jej kasy tonagle wielkie zainteresowanie

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska