Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

120-letnia próba czasu. Historia niezłomnej drabiny na Orlej Perci w Tatrach

Michał Pietrzak
Wideo
od 16 lat
Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że zdjętą kilka tygodni temu z Zamarłej Turni w Tatrach drabinę mocowali legendarni przewodnicy Klemens Bachleda i Jakub Wawrytko, a testował sam ks. Walenty Gadowski, twórca Orlej Perci - najtrudniejszego szlaku w Tatrach. To oznacza, że zdemontowana drabina liczyła sobie blisko 120 lat. Teraz trafi ona prawdopodobnie do tworzącego się w Zakopanem Muzeum Taternictwa i Narciarstwa - filii Muzeum Tatrzańskiego.

Słynna drabinka została niedawno zastąpiona nową konstrukcją, która jest szersza, dłuższa i wygodniejsza. Zdaniem Tatrzańskiego Parku Narodowego ma być także bezpieczniejsza dla turystów. Przy okazji demontażu starej drabiny, pojawiły się pytania jak długo wisiała ona na tatrzańskiej ścianie. Z naszych badań wynika, że wszystko wskazuje, że to drabina, która została zamontowana na samym początku wytyczenia najtrudniejszego tatrzańskiego szlaku - Orlej Perci.

Poszukiwany ślusarz wolny od zawrotu głowy

Budowa szlaku przypada na początek XX-wieku. Wytyczał go ks. Walenty Gadowski. Duchowny w towarzystwie przewodników przeszedł graniami z Wielkiego Koziego Wierchu do Zawratu w czerwcu 1904 roku zamiarem wytyczenia drugiego etapu Orlej. Ta wyprawa zachęciła go do budowy szlaku bardziej eksponowanymi miejscami – górą, a nie łagodniejszymi obejściami. Jak opisuje inicjatywę jeden z ówczesnych dzienników zniżanie Perci aż do Pustej Dolinki byłoby obecnie bezcelowem marnowaniem grosza.

Wiązało się to jednak z potrzebą zapewnienia turystom odpowiedniej ilości solidnych zabezpieczeń. Liny druciane Gadowski sprowadził z wiedeńskiego Alpen – Club – Verein. Haki, klamry, poręcze i drabiny zamówił w Tarnowie. Drabinę na Zamarłą Turnię, jak i inne żelazne zabezpieczenia tej części szlaku wykonał Alfred Lenczewski, urodzony w 1877 roku znany ślusarz tarnowski, którego zakład znajdował się przy ulicy Najświętszej Marii Panny 5 w centrum Tarnowa, dziesięć minut piechotą od Wyższego Seminarium Duchownego, w którym wykładał Gadowski. Po I Wojnie Światowej Zakład przeniósł się na ulicę Tuchowską, oddaloną od pierwszej siedziby o kilkaset metrów. Lenczewski specjalizował się w dużych zamówieniach.

- Produkował zdobione balustrady do kościołów, w tym okalającą ołtarz główny Katedry Narodzenia NMP, bariery na mostach. Na przykład na rzece Białej w Tuchowie - wymienia Dorota Lenczewska, prawnuczka rzemieślnika. - Wykonał także poręcze słynnego 100-letniegu już dzisiaj Kina Marzenie w Tarnowie.

Współpraca z "żelaznym księdzem" - jak nazywano Gadowskiego - nie obyła się jednak bez ambarasu. Jak wspomina duchowny, właściciel warsztatu zapewnił go, że ma ludzi wolnych od zawrotu głowy i może ich posłać do osadzenia żelaz w skale. Niestety okazało się, że czeladnik ów i pomocnik nie byli nigdy w górach. A szło o partię wyjątkowo trudną, bo o pokonanie wschodniej ściany dolnej przełęczy Koziej.

11 lipca 1904 roku ksiądz w towarzystwie dwóch juhasów i ślusarzy wysłanych przez Lenczewskiego przeniósł żelazne konstrukcje i zapas ołowiu do ich osadzenia na Kozią Przełęcz. Wskazał gdzie i co ma być wkute oraz oznajmił, że powracać będą inną, bezpieczniejszą drogą. Wtedy jeden z rzemieślników, mimo zupełnego braku doświadczenia górskiego i protestów księdza, postanowił skrócić wycieczkę i zjechać na tyłku stromym lekko ośnieżonym żlebem. - Prawdę mówi przysłowie, że warjatami i pijanymi P. Bóg się opiekuje – zanotował Gadowski. Dzięki wielkiemu szczęściu czeladnik ów tylko lekko się poobcierał. - Nazajutrz rychło w świt obaj ślusarze, nic nie mówiąc, pospieszyli na stację kolejową i wrócili do Tarnowa. Żelaza wkuwał Jakub Wawrytko – wspomina Gadowski.

Orla Perć
Orla Perć Biblioteka UJ

Wystrzałowy ołów

Jedynym znanym w tamtych czasach w Tatrach sposobem osadzania w skale metalowych zabezpieczeń było wykuwanie stożkowatych otworów, szerszych do wewnątrz i zalewanie ich gorącym, ciekłym ołowiem. Ryszard Suski, który demontował drabinę z Zamarłej Turni twierdzi, że była ona montowana właśnie takim sposobem.

Technika osadzania zabezpieczeń na ołowiu wymagała oczyszczenia zagłębienia z wilgoci. W innym wypadku w wyniku podgrzania woda zamieniała się w parę i potrafiła wystrzelić cały włożony w otwór materiał niczym austriacka armata. Mimo wielkiego doświadczenia pracujący na Małym Kozim Wierchu Jakub Wawrytko zapomniał pewnego dnia o tym niebezpieczeństwie.

- _Wilgoć zmieniła się nagle w parę, a para wywołała eksplozję. Klamrę i ołów wyrzuciło gdzieś w dal a Wawrytko ocalał przez to jedynie, że stał z boku _– czytamy we wspomnieniach Gadowskiego.

Wkrótce dotarła zapewne do Polski inna technika montowania zabezpieczeń - nie wymagająca podgrzewania spoiwa. Zastosowanie ołowiu świadczy o wieku drabinki z Zamarłej Turni, ponieważ gdyby była montowana później, budowniczowie szlaku skorzystaliby z innego materiału.

- W Alpach mają już mieszaninę, która chemicznie łączy się z granitem. Używa się jej na zimno, co jest nader wygodnem - komentował wówczas żelazny ksiądz.

Drabinka na Zamarłą Turnię - Orla Perć lata 30. XX wieku
Drabinka na Zamarłą Turnię - Orla Perć lata 30. XX wieku Narodowe Archiwum Cyfrowe

Drabinka niemiła w przejściu

O słynnej drabinie już w 1907 roku pisze w swoim przewodniku Janusz Chmielowski. Wspomina także twórca Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego - Mariusz Zaruski, który korzystał z niej podczas pierwszego zimowego przejścia Zamarłej Turni. Nieco później w 1919 Dr Mieczysław Świerz, określa jako "8-metrową i niemiłą w przejściu". Dokładnie tyle mierzy zdemontowana z Zamarłej Turni konstrukcja. Kolejne wzmianki pojawiają się między innymi u Tadeusza i Stefana Zwolińskich w wydanej w 1927 roku III edycji Przewodnika po Tatrach i Zakopanem, gdzie czytamy: _ze wschodniej krawędzi półki pod Zamarłą należy schodzić za znakami czerwonymi po gładkiej i stromej eksponowanej ściance, której przejście umożliwia 8-metrowa drabina żelazna i klamry – na wyrobione w skałach od strony Koziej Dolinki stopnie, które schodzą na głębokie wycięcie Koziej Przełęczy. _Tuż po wojnie, w 1955 roku Witold Paryski także określa długość konstrukcji na 8 metrów.

O wieku legendarnej drabiny świadczą nie tylko opisujące ją najwcześniejsze przewodniki górskie, ale także sposób wykonania. Zaklepane ręcznie na zimno wąsy trzymające ją w pionie . Sposób zakotwiczenia stalowych prętów - stopni w bokach drabiny są charakterystyczne dla dobrej roboty ślusarskiej początku XX-wieku.

- Gdyby pochodziła z okresu po drugiej wojnie światowej, lat 50-tych, byłaby z pewnością zespawana – twierdzi Andrzej Romek, dyrektor Muzeum Ślusarstwa w Świątnikach Górnych – W 1905 roku nie znano jeszcze techniki spawania. Iskrzenie podczas odcinania świadczy z kolei, że jest wykonana ze stali wysokowęglowej, która była powszechna w tym okresie.

Ważne jest także zwrócenie uwagi na wykonanie otworów w boku drabiny. Tam gdzie wchodzą jej owalne stopnie. - W latach powojennych najłatwiej byłoby te otwory wypalić pod dużym napięciem. Tu mamy do czynienia z przewierceniem lub jeszcze starszą techniką czyli wykuwaniem otworu na kowadle – analizuje Andrzej Romek. Aby dokładnie określić wiek drabiny z Zamarłej Turni należałoby wykonać badania materiału z którego powstała. Analizę taką mogliby przeprowadzić na przykład pracownicy Akademia Górniczo-Hutnicza w Krakowie. Brać jednak należy pod uwagę oddziaływanie sił atmosferycznych mogących zmienić strukturę metalu. Takimi były z pewnością uderzenia piorunów którymi wysłużona drabinka z Zamarłej Turni oberwała z pewnością nie raz.

Towarzystwo Tatrzańskie remontowało, narażoną na surowe górskie warunki Orlą Perć na bieżąco, poprawiając ubezpieczenia trasy. Zalecało także turystom ostrożność i apelowało o zgłaszanie wszelkich usterek. Jedyny okres, gdy serwisowania szlaku zaniechano, ze względów finansowych i organizacyjnych, przypadał na czas I wojny światowej. Pierwszy remont generalny planowano już w roku 1921. Przeprowadzono go siedem lat później przy dużym udziale naczelnika TOPR Józefa Oppenheima. Wymieniono wtedy 150 metrów stalowych lin, klamry i łańcuchy. Przemalowano także na nowo oznakowanie Orlej Perci i innych szlaków - w sumie 90 km tras. Podczas bodaj największego, nie licząc tego z 2023 roku, gruntownego remontu w 1928 roku drabiny na Zamarłej Turni nie zmieniano.

Demontaż drabiny na Orlej Perci
Demontaż drabiny na Orlej Perci Ryszard Suski

Perła Tatr

Prace nad legendarnym polskim szlakiem zakończyły się w 1906 roku. Jak odnotował jeden z dzienników Perć taka będzie wobec zagranicy trwałym dowodem, żeśmy nie skarleli duchowo ni fizycznie, że nie tylko cudze okolice chwalić i upiększać umiemy ale rodzime perły ocenić i należycie przedstawić umiemy.

Ksiądz Gadowski wrócił do Tarnowa, gdzie założył oddział Towarzystwa Tatrzańskiego. Później jeszcze wytyczał także szlaki w Pieninach, ale jak sam pisał nieobfite przeżycia pienińskie, nie mają nic wspólnego z Tatrami. Zwiedził także Górę Karmel, Wezuwiusza, Góry Syrii. W swoje ukochane Tatry wracał jeszcze wielokrotnie. Z korzyści jakie płyną z wycieczek górskich żelazny ksiądz wymienia: leczą z pedantyzmu, wyrabiają zręczność a przede wszystkim odświeżają umysłowo. Tatry na ogół nie są karkołomne, ale nie można ich także bagatelizować, bo to w niejednym wypadku zemściło się srogo. Warto o tym pamiętać wybierając się na Orlą Perć.

Nowa drabinka na Kozią Przełęcz

Nowa drabinka na Kozią Przełęcz jest szersza, stabilniejsza ...

Kozie Czuby w Tatrach, rok 1930

Zapomniana podniebna drabinka na Kozie Czuby. Była dłuższa o...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska