Przypomnijmy, że po porażce w Świdniku, a była już trzecią w rundzie wiosennej, trener Jerzy Kowalik złożył dymisję. Jak powiedział, nie zamierzał się trzymać stołka, a – chcąc ratować sytuację, bo trzebinianie wciąż walczą o byt – chciał dać drużynie impuls do dalszej walki. I dał, choć jego dymisja nie została przyjęta przez zarząd. Zatem krakowski szkoleniowiec w kolejnym meczu poprowadzi „żółto-czarnych” do walki.
Pozostanie Kowalika w Trzebini nie oznacza jednak, że w klubie z Kościuszki przeszli do porządku dziennego nad trzema ligowymi porażkami, a jeśli - jeszcze doliczyć pucharową z Sołą Oświęcim - wiosną uzbierało się ich już cztery w meczach o stawkę.
- Spotkałem się z radą drużyny, z którą szczerze porozmawiałem - wyjawia Jacek Augustynek, prezes trzebinian. - Na pewno nie będzie tak, że wina za brak wyników spada tylko na barki trenera. Zawodnicy także muszą sobie pewne sprawy wyjaśnić. Zespół miał komfortowe warunki podczas zimowych przygotowań. Trzeba oczyścić głowy.
Zarząd nie wyciągnął konsekwencji wobec szkoleniowca, ale to nie znaczy, że drużyna także może liczyć na pobłażliwość działaczy. Prezes postawił ultimatum drużynie. W najbliższych czterech meczach musi zdobyć pięć lub sześć punktów. Sternik klubu ma świadomość tego, że przed jego zespołem trudni rywale, ale minimum punktowe nie jest zbyt wygórowane. - Nazwijmy do kapitałem początkowym do walki w drugiej części wiosny – podkreśla Jacek Augustynek. - Zakładając wykonanie zadania, wkrótce moglibyśmy mieć 24 punkty i znacznie większy komfort grania.
Trzebińscy działacze zwracają uwagę na korzystny terminarz, bo MKS wiosną zagra na własnym boisku aż osiem spotkań. Owszem, podejmie ligowych faworytów, jak Motor Lublin, czy Chełmiankę. Jednak na wyjazdach także przyjdzie mu się potykać z ekipami pozostającymi w zasięgu możliwości. - Z sześciu wyjazdowych spotkań na papierze Resovia wydaje się być zespołem z innej piłkarskiej bajki – analizuje prezes Augustynek.
Prezes trzebinian ma świadomość tego, że szkoleniowcowi doskwierają kłopoty kadrowe. Od trzech miesięcy z treningu wyłączony jest Marcin Kalinowski. Sporo z okresu przygotowawczego stracili Jakub Ochman i Witold Cichy. Marek Mizia odszedł do Podhala Nowy Targ, a Paweł Sawczuk został odsunięty od zespołu ze względu na sprawy wychowawcze.
- O ile na początku przygotowań mieliśmy po dwóch zawodników na każdą pozycję, tak teraz trener musi nieźle główkować nad zestawieniem składu, zwłaszcza że w każdym meczu w innym miejscu wypadają nam słabe ogniwa – zwraca uwagę prezes Augustynek.- Nie byłoby całego zamieszania, gdybyśmy nie tracili tak łatwo wielu goli. To na dzisiaj jest nasz główny mankament.
Trzebinianie w trzech meczach stracili 14 goli, czyli już ponad połowę tego, co w całej rundzie jesiennej. W dodatku tracą gole seriami, w ciągu zaledwie kilkunastu minut, a po takim ciosie ciężko byłoby się pozbierać mocniejszym ekipom niż Trzebinia.
Z kolei po stronie zdobyczy trzebinianie mają tylko trzy gole, a przecież mają zawodników potrafiących strzelać gole. - Być może wysokie wygrane w sparingach uśpiły czujność chłopców i teraz muszą mentalnie wrócić na właściwe tory – kończy prezes MKS.
Follow https://twitter.com/sportmalopolska