W ostatnich pięciu kolejkach trzebinianie chcieli zdobyć pięć punktów. Tymczasem zdobyli ich już cztery, w dodatku na ligowych faworytach, bo zremisowali w Rzeszowie ze Stalą (1:1), a potem pokonali liderującą Sołę. - Myślę, że takie spotkania tylko pozytywnie nakręcą zespół do dalszej walki – utrzymuje Krzysztof Szopa, trener trzebińskich piłkarzy. - Mogliśmy w obu spotkaniach sięgnąć po pełną pulę, ale w Rzeszowie nie byliśmy w stanie przeskoczyć pewnych rzeczy – mówiąc te słowa trener trzebinian miał na myśli postawę sędziego, który - swoimi decyzjami - wyraźnie sprzyjał faworytom, aż na pięć minut przed końcem przyznał im karnego, dzięki któremu rzeszowianie uratowali remis. - Tak klasowej drużynie nie trzeba pomagać – twierdzi Szopa.
Jednak trener trzebinian podkreśla, że każde spotkanie jest inne i trzeba zostawić serce na boisku. - W obu potyczkach przeciwko ligowym faworytom byliśmy przede wszystkim cierpliwi – podkreśla Szopa. - Nie robimy sobie nic z tego, że rywale twierdzą, iż nie gramy w piłkę. To przecież naturalne, że walcząc o utrzymanie musimy się najpierw obronić, a potem myśleć o strzelaniu goli. Trzeba umieć wyczekać na błąd przeciwnika, a potem wyprowadzić cios. Czasy, w których wygrywał zespół dłużej utrzymujący się przy piłce już dawno w futbolu minęły.
Trzebinia po pokonaniu oświęcimian awansowała na 11. pozycję. To jednak nie może uśpić czujności piłkarzy. Przewaga nad grupą spadkową jest skromna, bo nad przedostatnimi Karpatami Krosno wynosi tylko trzy „oczka”. Już po wygranej u siebie nad JKS Jarosław (3:0) wydawało się, że trzebinianie rozpoczną marsz w górę tabeli, ale zostali pociągnięci w dół. Nie chcieliby tym razem przerobić powtórki z przeszłości. Rundę jesienną kończą meczem na własnym boisku przeciwko Wiśle Sandomierz.
Follow https://twitter.com/sportmalopolska