Rozbicie Motoru Lublin na własnym boisku (6:0) obiło się szerokim echem w piłkarski światku. Na lubelskich piłkarzy spadły kary finansowe natomiast oświęcimianie odbierają gratulacje. Pierwsze popłynęły od trenera Garbarni Kraków, Mirosława Hajdy, który życzyłby sobie derbów Małopolski w drugoligowym wydaniu.
Oświęcimianie po słabym początku rundy, teraz są na wysokiej fali. Po raz ostatni przegrali na własnym boisku 19 sierpnia, a było to w... trzeciej kolejce. Optymizm potęguje fakt, że Soła dotąd poradziła sobie ze wszystkimi zespołami ścisłej czołówki. Wygrała w Rzeszowie z Resovią 2:1, będącą liderem. Z kolei na własnym boisku odprawiła KSZO Ostrowiec Świętokrzyski 3:1, które co roku „kręci” się wokół awansu. W derbach Małopolski wygrała w Nowym Targu z Podhalem 3:0, które przed sezonem miało mocarstwowe zapędy i pewnie z czasem wróci na właściwe tory. Ze ścisłej czołówki oświęcimian czeka jeszcze konfrontacja z innym rzeszowskim zespołem, Stalą.
- Owszem, są drużyny, które nam nie leżą, jak choćby Spartakus Daleszyce, ale teraz nie zawracajmy sobie tym głowy – tłumaczy Krzysztof Pękala, dyrektor sportowy Soły. - Na zamierzamy głośno mówić o awansie, bo wiadomo, że łaska kibica na pstrym koniu jeździ. Teraz drużyna jest wychwalana, a przecież na początku jesieni na głowy piłkarzy sypały się gromy po porażkach z beniaminkami; na własnym boisku z Chełmianką 0:4, czy Wólczanką Wólka Pełkińska na wyjeździe 1:2. Wtedy do nikogo nie docierało, że w każdym meczu mamy okazje bramkowe, których nie wykorzystujemy przez brak szczęścia. Beniaminkowie są poza ścisłą czołówką, ale – moim zdaniem – są to zespoły na środek tabeli.
Oświęcimscy działacze dają sobie czas do końca rundy jesiennej. Jeśli pozycja w tabeli będzie równie dobra, trzeba będzie się na poważnie zastanowić nad przyszłością. Oczywiście nikt nie mówi o walce o awans za wszelką cenę. Wiadomo, że w sporcie niczego nie można do końca przewidzieć, a pompowanie mistrzowskiego balonu może przynieść odwrotny skutek. Najlepsza jest metoda przygotowywania się do najbliższego pojedynku, a oglądanie tabeli zostawić sobie na koniec rozgrywek.
- Na pewno nie będzie takiej sytuacji, że nagle na zespół spadnie awans i dopiero w czerwcu zaczniemy się martwić nad tym, co dalej – wyjawia Krzysztof Pękala. - Pozycja na półmetku będzie dla zarządu wykładnikiem do przyjęcia pewnych scenariuszy. Wiadomo, że walka na wyższym szczeblu wiązałaby się z poprawą warunków na stadionie i koniecznością budowy choćby niewielkiej krytej trybuny. Na razie cieszymy się obecną chwilą, czyli tym, że w zespole zachowane są odpowiednie proporcje skuteczności do straconych goli, których jest niewiele. Na pewno spełniliśmy już główny cel, czyli to, że na Sole można zobaczyć niezapomniane piłkarskie spektakle. Warto zaglądać zatem na Przeczną, by wspierać zawodników dopingiem.
Follow https://twitter.com/sportmalopolska#TOPSportowy24
- SPORTOWY PRZEGLĄD INTERNETU