Były to derby zachodniej Małopolski, więc teoretycznie każdy wynik był możliwy. Jednak w tym sezonie to kleczanie z trudem sklecili skład na rundę jesienną, który został oparty na młodzieży. Poza tym, do wizyty w Andrychowie Iskra miała na koncie tylko punkt, za remis na własnym boisku z Olkuszem (2:2). Zatem to Beskid powinien mieć w derbach więcej atutów.
Jesienna forma Beskidu przypomina sinusoidę. Andrychowianie od początku dobre występy przeplatali słabszymi. Jednak od porażki na własnym boisku z oświęcimską Unią (1:6) nie mogą dojść do siebie. Ponieśli już trzy kolejne porażki.
W niektórych przegranych spotkaniach Beskid prezentował dwa oblicza. Po słabej pierwszej połowie w drugiej imponował determinacją i wolą walki, choć nie zawsze miało to przełożenie na punkty, jak choćby u siebie z Wiślanką Grabie (2:4). Były jednak i takie spotkania, w których andrychowianie prezentowali się słabo.
– Na dzisiaj widać, że największe problemy mamy w sferze mentalnej – uważa Jakub Adamus, trener Beskidu. – Powiedziałem przed sezonem, że może nam zabraknąć umiejętności, ale serca nam nie wyrwie nikt. Będąc piłkarzem w każdym meczu zostawiłem serce na boisku. Miałem takich wychowawców, że nie można było inaczej. Tymczasem okazuje się, że brakuje nam charakteru.
Po wygranej w Ryczowie 3:2 wydawało się, że zespół łapie rytm i porażkę z Unią należałoby odbierać w kategorii wypadku przy pracy. Okazało się, że tak nie jest.
Kalendarz sprzyja Beskidowi, bo znowu zagra przed własną widownią. Tym razem podejmie olkuskiego beniaminka. – To dla nas ostatnia szansa na pobudkę, bo potem czekają nas trudne mecze w Krakowie przeciwko Hutnikowi i u siebie z Wieliczką – przypomina trener Adamus.
Follow https://twitter.com/sportmalopolska#TOPSportowy24
- SPORTOWY PRZEGLĄD INTERNETU