W 1978 roku krakowskie stare miasto było w opłakanym stanie. Jego zabytki rujnowały nie tylko zanieczyszczenia wydobywające się w huty im. Lenina, ale również władze, dla których przemysł i inwestycje były daleko ważniejsze niż troska o architekturę. Nie ma więc przesady w stwierdzeniu, że wpisanie historycznej części Krakowa - jako pierwszego w Europie zespołu miejskiego na listę UNESCO - to wydarzenie, które pozwoliło uratować ten unikatowy zespół architektoniczno-urbanistyczny.
- To wydarzenie stało się impulsem do otoczenia opieką miejskich zabytków - mówi Bożena Boba-Dyga z Ogólnopolskiej Rady Konserwatorów Dzieł Sztuki. - Najpierw pienądze na ten cel pochodziły głównie z kasy państwowej. Potem, po 89 roku i powstaniu budżetów samorządowych w rewaloryzacji zaczęło wyraźniej partycypować miasto - dodaje.
- Od 2006 roku przyznajemy dotacje na renowację zabytków, do dziś na ten cel z budżetu wydano 33 miliony złotych - podaje Magdalena Doksa-Tverberg z Urzędu Miasta Krakowa.
Z tych właśnie środków odnowione zostały m.in. klasztor Franciszkanów, ołtarz kościoła Mariackiego (tu renowacja nadal trwa) oraz wiele prywatnych kamienic. - Wpis na listę nie nakłada na miasto żadnych obowiązków, ale motywuje do troski o zabytki - tłumaczy Monika Doksa-Tverberg.
W parze z pieniędzmi idzie też ekspercka wiedza, której w Krakowie nie brakuje. - Nasi konserwatorzy są cenieni na całym świecie. Po pierwsze dlatego, że u nas tego zawodu uczy się nie na kursach czy warsztatach, ale podczas sześcioletnich studiów. Po drugie krakowscy studenci w trakcie nauki mogą pracować na „żywym materiale”, praktykując przy aktualnie prowadzonych pracach - mówi dziekan Wydziału Konserwacji krakowskiej ASP, dr hab. Maria Lempart-Geratowska.
40-lecie Krakowa na liście UNESCO zbiega się w czasie ze 100-leciem istnienia służb konserwatorskich w Polsce oraz 200-leciem ASP. Jubileusze mają upamiętnić dwie ważne wystawy: „Dzieło konserwatorskie” (do obejrzenia w holu kamiennym UMK od 3 września, wernisaż połączony będzie z prezentacją filmu „Niemi pacjenci”) oraz „Konserwator dzieł sztuki przy pracy” (od 7 września na Placu Szczepańskim).
Ta ostatnia, złożona z archiwalnych i współczesnych fotografii, pozwala prześledzić, jak zmieniało się podejście od konserwacji na przestrzeni dziejów, przechodząc drogę od posiadanej przez nielicznych „wiedzy tajemnej” przez centralne planowanie w okresie PRL, po dzisiejsze realia. - Dziś największym zagrożeniem dla zabytków jest renowacja pod dyktat zamówień publicznych oraz buta i niewiedza właścicieli obiektów. Mamy świetne tradycje konserwatorskie, ale i sporo wyzwań, którym musimy sprostać - podsumowuje Boba-Dyga.
