Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

60-90-60 nie był numerem do rzecznika rządu, ale wymiarami Ewy Wachowicz

Agnieszka Nigbor-Chmura
Marcin Makówka
Choć od zdobycia korony Miss Polonia mijają właśnie 23 lata, nasza piękność z Klęczan wciąż zachwyca urodą. Rozmawiamy z nią o młodości, kulinarnym zwrocie w życiu i ukochanej córce.

W 1992 roku w październikowym wydaniu na pierwszej stronie „Gazeta Gorlicka” pisała o naszej miss. Pamięta Pani ten tekst?
Całego tekstu nie, ale pamiętam ten nagłówek - „Najpiękniejsze dziewczęta są w Gorlicach”, bo towarzyszył mi przez cały rok królowania.

Czy w Pani rodzinie piękno zakodowane jest w genach - po mamie, tacie, podobieństwa do którego z rodziców dopatrywano się w Pani?
Moja mama jest dla mnie najpiękniejszą kobietą na świecie! Ja jestem taką trochę mieszanką między tatą a mamą. Ale tato, teraz ma już 83 lata, zawsze był bardzo przystojnym mężczyzną. Mama zawsze ze śmiechem opowiadała o wizytach licznych sąsiadek, które odwiedzały nas z ciastami i zastanawiała się, czy te ciasta i przepisy były dla niej, czy jednak dla jej męża... Myślę, że we mnie jest i trochę mamy, i taty.

A figura? To też genotyp czy umiar w jedzeniu cukierków?

Kiedy zdobywałam koronę najpiękniejszej Polki, miałam figurę od natury. Bardzo dużo uprawiałam sportów, ćwiczyłam, jeździłam na nartach, rolkach, na rowerze, konno, grałam w tenisa. Sport sprawiał, że mogłam sobie pofolgować ze słodyczami, a figura była na miarę Miss Polonia. Teraz po prostu dbam o siebie. Nadal uprawiam dużo sportów. Staram się jeść pięć posiłków dziennie, nie robię między nimi większych odstępów niż 2,5-3 godziny. Po godzinie 18 nie jadam już większych dań. No a słodycze - cóż - pozostają już tylko w weekendy.

Jakie jest Pani najśmieszniejsze wspomnienie z dzieciństwa w Klęczanach?
Moje dzieciństwo było bardzo radosne. Najmilej wspominam, jak całą paczką z dziećmi sąsiadów bawiliśmy się w „podchody” przez rzekę, las, dookoła domów. Zajmowało nam to cały dzień, wymyślaliśmy przeróżne zadania, zabawy. Zawsze jak o tym myślę, to się uśmiecham.

A to najstraszniejsze z czasów liceum w Gorlicach?
Najstraszniejsze może nie, ale najbardziej emocjonujące... Całe przygotowania do matury i egzamin maturalny, który był przepustką na studia, a bardzo chciałam studiować w Krakowie. Trzeba było się bardzo dużo uczyć i to był taki przełomowy moment.

Czy to prawda, że rodzice nie wiedzieli o Pani starcie w wyborach Miss Polonia?
Prawda. Start w wyborach Miss Polonia był trochę przypadkiem, bo wcale tego nie planowałam. Założyłam się z kolegami z akademika i za ich namową poszłam na eliminacje do wyborów Miss Małopolski, zupełnie nie licząc, że na wybory Miss Polonia się dostanę... Stało się inaczej, zakwalifikowałam się do półfinałów, potem do finału. W momencie kiedy były potrzebne pieniądze na sukienkę, zadzwoniłam do mamy, na trzy dni przed wyborami Miss Małopolski. Rodzice wcale tą informacją nie byli zachwyceni...

Z fotela królowej miss przeniosła się Pani na ten w Urzędzie Rady Ministrów. Rzuciła Pani studia, propozycję pracy w telewizji, to chyba nie był łatwy wybór?
Miałam 23 lata, a przyjęcie stanowiska sekretarza prasowego prezesa Rady Ministrów oczywiście nie było łatwe. Miałam za sobą kilka nieprzespanych nocy. Rodzice też nie uważali, żeby to był dobry pomysł. Miałam już propozycję od Telewizji Krakowskiej, zaczęłam współpracę z Polsatem... Ale to trzeba mieć 23 lata, żeby zdobyć się na odwagę podejmowania takich wyzwań.

Czy to prawda, że po stolicy krążyła anegdotka, że numer do rzecznika rządu to 90-60-90?
Tę anegdotę wymyślił Jerzy Urban. Gdy zostałam sekretarzem prasowym premiera, opublikował informację, że nowy telefon do rzecznika rządu to: 90-60-90. Dodam tylko, że wtedy to były moje wymiary jako Miss Polonii. Dzisiaj patrzę na te wymiary i myślę, że chciałabym mieć taki numer telefonu.

Po rozstaniu z polityką założyła Pani własną firmę producencką. Dzisiaj Pani marką są programy kulinarne. Ludzie jeszcze rozpoznają Panią na ulicy jako byłą miss?
Tak. To niebywałe, że po 23 latach, od kiedy założyłam koronę Miss Polonia, ludzie zwracając się do mnie, mówią: nasza miss. I to w zasadzie bez znaczenia, czy to ktoś młody, czy starszy. Ten tytuł jest mocno związany z moim nazwiskiem. I chociaż napisałam tyle książek kulinarnych, bo lada moment na rynku będzie szósta, tym razem o deserach, to jednak wciąż wszyscy zwracają się do mnie, jako do Miss Polonia.

Czy to prawda, że gotować uczyła się Pani od babci, która była kucharką na dworze hrabiego Skrzyńskiego w Zagórzanach?To moja mama sztuki kulinarnej uczyła się od babci, a ja uczyłam się od mamy. I to właśnie sztuki kulinarnej - jak właściwie przyrządzać sosy, jak zestawiać ze sobą różne składniki. Teraz, gdy oglądam uczestników Top Chef, widzę, że czasem nawet zawodowym kucharzom niekiedy tych technik, które u mnie przechodziły z matki na córkę, brakuje. Od babci w moim rodzinnym domu pochodził np. przepis na kostki smakowe do zup, które robiło się po świniobiciu z pieczonych w piecu chlebowym i długo gotowanych kości. Powstawała z nich ciemna galareta o wyjątkowym, esencjonalnym smaku, którą przelewało się do kamiennych naczyń, a potem dodawało do zup, sosów i innych potraw. To właśnie przepis z dworu hrabiego Skrzyńskiego, ale dziś już nasza kuchnia wygląda inaczej...

Ulubione danie z klęczańskiego menu?
Niezmiennie rosół z makaronem. Zawsze kojarzy mi się z rodzinnym domem, niedzielą i pysznym jedzeniem. Ale też wszelkiego rodzaju pierogi, które bardzo często gościły w naszym klęczańskim domu.

Wszystko, co domowe jest pyszne, ale potrafi pójść w biodra. Pewnie nie je Pani większości tego, co gotuje i piecze na szklanym ekranie?
A to nieprawda. Każdy przepis, który prezentuję w moim programie, jest przeze mnie próbowany i dopracowywany. Żeby móc go puścić dalej w świat, muszę sama spróbować i „dosmaczyć” go według własnego uznania. Wszystko, co polecam w moim programie, jem i próbuję. Natomiast faktem jest, że na to, co gotuję przed kamerami, z niecierpliwością czeka moja ekipa, która wszystko ze smakiem po produkcji zjada.

Czy stwierdzenie przez żołądek do serca nie jest przereklamowane?
Absolutnie nie. Jedzenie jest związane ze zmysłami - smakiem, wzrokiem, dotykiem, węchem. Podczas jedzenia pracują wszystkie, wydzielają się endorfiny. Jeżeli sami przygotowujemy posiłek, sami go serwujemy i tym jedzeniem obdarowujemy, chcemy pożywić kogoś, kogo kochamy, to jak najbardziej tę miłość można okazać poprzez dobre potrawy i dobrą kuchnię.

Czy córka podziela Pani kulinarne pasje?
Zdecydowanie. Właśnie w tej chwili słychać odgłosy z kuchni, bo Ola robi naleśniki. Bardzo lubi gotować, wymyślać przepisy na nowe potrawy i ciasta. Z jej przepisów nawet zrobiłam kilka potraw w programie „Ewa gotuje”.

A te podróżnicze?
Bardzo lubi ze mną podróżować daleko w świat. Jak była młodsza, chętnie ze mną chodziła w góry czy na wspinaczkę skałkową. Albo na naszą ulubioną wycieczkę do Dolinki Białego w Tatrach. Teraz, jako nastolatka, woli chyba częściej spędzać czas ze swoimi rówieśnikami, niż męczyć się z mamą w górach.

To dorastająca nastolatka, przed czym chciałaby ją Pani uchronić?
Na pewno chciałabym, żeby zawsze miała przy sobie sprawdzonych, zaufanych przyjaciół, dobrych ludzi. Chcę i przekazuję jej, żeby była na tyle mądra, by umiała wybierać to, co dla niej jest dobre. Trzeba umieć oprzeć się pokusom dzisiejszego świata. Jest teraz tak łatwy dostęp do różnego rodzaju używek i narkotyków...

Kiedy następna wizyta w Klęczanach u rodziców?
Wyjeżdżam właśnie do Papui-Nowej Gwinei, gdzie będę zdobywać Giluwe - kolejny szczyt w koronie wulkanów Ziemi. Ta podróż potrwa dwa tygodnie, ale w pierwszy wolny weekend po powrocie na pewno będę już w Klęczanach.

rozmawiała Agnieszka Nigbor-Chmura

Gazeta Gorlicka

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska