Na uroczystości zapraszano wszystkich mieszkańców miasta i gminy Sułkowice. Tutaj rocznica pacyfikacji przypada na 24 lipca, ale w tym roku wyjątkowo zorganizowano ją 14 lipca. Rozpoczęła się mszą św. w kościele parafialnym w Sułkowicach. Po niej zgromadzeni przeszli na Rynek przed Pomnik Ofiar Pacyfikacji, gdzie odbyła się oficjalna część obchodów rocznicowych. Najpierw podniesiona została flaga państwowa na maszt i odśpiewany hymn. Odczytany został Apel Pamięci. Po czym prezydent złożył wieniec przed pomnikiem.
Dramat ludzi z Sułkowic i Harbutowic zaczął się rankiem 24 lipca 1943 r., gdy hitlerowscy oprawcy bestialsko zamordowali 26 mieszkańców tych dwóch wiosek, a kolejne kilkadziesiąt wysłali do obozów pracy. Ci, którzy przeżyli i byli świadkami tych zbrodni, nigdy nie zapomnieli pacyfikacji.
Gdy przed 80-laty zaczynał się dramat
- Ze wszystkich stron zaczęły przyjeżdżać oddziały pacyfikacyjne. Dwa tysiące wojska i policji przyjechało nocą do Sułkowic i Harbutowic 24 lipca 1943 roku. otoczyli pierścieniem całe miejscowości. O godz. 4 nad ranem zaczęli wypędzać ludzi z domów na pacyfikację - mówił Artur Grabczyk, burmistrz Sułkowic.
Burmistrz dziękował wszystkim za przybycie, za modlitwę, oddanie czci zamordowanym. Dziękował prezydentowi RP Andrzejowi Dudzie, że zechciał przybyć i docenić trud tych, którzy walczyli z okupantem i oddali życie.
Andrzej Duda, prezydent Polski podkreślał, że przybył na te podkrakowskie ziemie, żeby nie tylko pokłonić się i oddać hołd zamordowanym mieszkańcom Sułkowic i Harbutowic, ale żeby poprzez ten pokłon oddać cześć wszystkim mieszkańcom wsi tak bestialsko maltretowanym przez niemieckich najeźdźców. Zaznaczał, że tutaj w Sułkowicach dzisiaj mieście w 1943 roku jeszcze wsi, sławnej wsi o historii sięgającej XII sławnej z rzemieślnictwa, kowalstwa, wsi tysiąca kowali.
- Tak było tutaj na przełomie XIX i XX wieku. Kowale tu byli i są, choć Sułkowice dawno stały się miastem. W rodzinach tej ziemi zawsze była tradycja polskości, oporu przed każdym najeźdźcą. Za ta tradycję i niezłomną, twardą wolę trwania przy Polsce i polskości wtedy w lipcu 1943 roku Sułkowice i Harbutowice zapłaciły cenę najwyższą - mówił Andrzej Duda na sułkowickim Rynku.
Spacyfikowana wieś nie przestała pomagać partyzantom
Wspominał, że Niemcy prowadzili akcję miażdżenia ludności polskiej wsi, która wspierała partyzantów. Tutaj było tak samo, ludzie wspierali partyzantów dzielili się chlebem, zbożem, tym co mieli w tamtych trudnych czasach.
- Za to wieś była karana metodycznie. Tak jak ukaranych zostało w tamtym czasie 800 polskich miejscowości na obszarze całego kraju. To by czarny poranek, czarny dzień w historii Sułkowic, Harbutowic, ale dziś zapisany złotymi zgłoskami z nazwiskami wszystkich bohaterów... Pochylam nisko głowę w imieniu naszych rodaków którzy, także dzięki bohaterstwu tutejszych mieszkańców, mogli się urodzić i dzisiaj żyć w niepodległej Polsce. Niech wszyscy wiedzą jedno. To, że spacyfikowano Sułkowice i Harbutowice nie oznacza, że od tego dnia partyzanci odchodzili stąd z kwitkiem. Nie! Nadal udzielono im pomocy, nadal otrzymywali wsparcie. Dziękuję Wam za to - po tych słowach prezydenta Dudy rozległy się gromkie brawa.
Mieszkańcy zostali spędzeni na tzw. bydlęcy rynek. Tam leżeli na ziemi. Kolejni dochodzili i natychmiast Niemcy kazali im kłaść się obok już leżących.
- Zastraszali spędzonych ludzi, grozili im. Słychać było jęki i płacz - opowiadali mieszkańcy, chociaż dziś już te historie miejscowi znają tylko z opowieści rodziców, dziadków, krewnych.
Wspomnienia ostatnich świadków pacyfikacji
Myślenicka telewizja internetowa - przed 10 laty - nagrała wspomnienia jednej z mieszkanek z gminy Sułkowice Ludwiki Frosztęgi, która przeżyła pacyfikację. To był ostatni czas, żeby wysłuchać wówczas świadków tamtych tragicznych chwil. Teraz gmina Sułkowice przypomniała nagrania. Ludwika Frosztęga opowiadała, że do spędzonych, leżących ludzi na placu przy gospodzie mówiono, że jak Niemcy będą pytać, to wszyscy muszą mówić prawdę, bo inaczej czeka ich śmierć.
- Leżeliśmy przy Rynku obok gospody. Wszyscy płakali. Potem słuchamy, a tu zaczynają strzelać z broni. Wtedy płacz był jeszcze głośniejszy, choć nie wiedzieliśmy skąd te strzały. Leżeliśmy, a był gorąc okropny. Wszystkim chciało się pić - wspominała mieszkanka Sułkowic.
Pacyfikacja trwała od świtu od godz. 4 rano do godz. 18 wieczór, w upale, spiekocie lipcowego dnia. Tymczasem Niemcy wśród leżących na ziemi szukali partyzantów, tych którzy sprzeciwiali się okupantowi. Padały nazwiska skazanych na śmierć. Wywoływali tych ludzi i okrutnie torturowali, żeby na koniec rozstrzelać.
Na miejsce tortur wybrali jedną ze stodół oraz wozownię plebańską. Tortury były bestialskie. Skazanych na śmierć wieszali na linach i bili cepami. Łamali im kości, krew tryskała po ścianach i podłodze. Okrutnie wymęczonych dobijali strzałami.
Podczas sułkowickich uroczystości oprawę muzyczną zapewniła Sułkowicka Orkiestra Dęta, a Stowarzyszenie Gospodyń oraz OSP Biertowice zaprosili wszystkich zebranych do parku na poczęstunek.
Pacyfikacja Liszek sprzed 80 laty. Spędzili ludzi na wzgórze...
- Diabli Dół i Boża Wola. Nazwy małopolskich wsi, o których nie słyszeliście!
- Urok Ojcowskiego Parku Narodowego zimową porą. Tunel oszronionych drzew i sanie
- Najpiękniejsze zabytki powiatu krakowskiego wraz z gospodyniami trafiły do kalendarza
- Strefa aktywności gospodarczej w Miękini została otwarta. Firmy już kupują działki
- Na podium rankingu małopolskich gmin nieustająco Wielka Wieś i Zielonki
- Nietoperzowy Szlak. Nowa atrakcja turystyczna pod Krakowem
Zmiany w Kodeksie Pracy od 26 kwietnia
