Puszcza objęła prowadzenie w swoim dobrze wszystkim znanym, ale wciąż niezwykle skutecznym stylu. Dawid Abramowicz wrzucił piłkę z autu w pole karne, podbił ją głową Rifet Kapić, a zyskujący na tym Konrad Stępień ograł Conrado i strzelił pod poprzeczkę. Nie upłynęło nawet 70. sekund meczu.
Po niespełna kwadransie pierwszą znakomitą okazję na wyrównanie miało aż dwóch graczy gości. Najpierw nie trafił w piłkę Tomas Bobcek, następnie strzelał Karl Wendt, ale jego uderzenie zablokował Jakub Serafin. Bobcek nie trafił w piłkę po raz drugi dziesięć minut później, a następnie mizernie postraszył Kewina Komara Camilo Mena.
Graczem spotkania śmiało można było ogłosić Abramowicza, który popisywał się nie tylko dalekimi wyrzutami z autu (idealną szansę na bramkę dostał od niego jeszcze przed przerwą Artur Craciun), ale i mądrymi dośrodkowaniami po akcjach na lewym skrzydle.
Po niespełna 33 minutach Puszcza prowadziła po efektownej akcji, w której najpierw piłkarze Tułacza wymieniali futbolówkę na dwa kontakty, a w ostatniej fazie zobaczyliśmy trzy podania z pierwszej piłki (Roman Jakuba - Lee Jin-Hyun - Abramowicz). Finalizacja nastąpiła, gdy Abramowicz dograł górą piłkę do Michalisa Kosidisa na piąty metr przed bramką, gdzie obrońcy Lechii pozostawili Greka bez opieki.
Kilka minut później Bobcek doznał urazu mięśnia czworogłowego i goście stracili podstawowego środkowego napastnika. Zmienił go Ukrainiec Bohdan Wiunnyk i nie wniósł do gry niczego dobrego.
Tuż po przerwie Lee wyłożył piłkę Stępniowi, który mógł powtórzyć wyczyn z pierwszej połowy, lecz w sytuacji sam na sam górą był Bohdan Sarnawski. Komar skopiował jego wyczyn, gdy usiłował pokonać go Mena.
Puszcza mogła podwyższyć wynik z kontrataku, ale akcja z udziałem rezerwowego Michała Walskiego, Lee i Abramowicza spaliła na panewce. Inny z kontrataków rozprowadzany przez drugiego z rezerwowych - Mateusza Cholewiaka także zakończył się niepowodzeniem.
Kwadrans przed końcem Abramowicz wykonał kolejny wyrzut z autu, z którym nie potrafili sobie poradzić przyjezdni. Tym razem futbolówka została zaadresowana do Romana Jakuby, który głową skierował ją do siatki. Na stadionie Cracovii zapachniało pogromem, bo gospodarze ani myśleli poprzestać na tej zdobyczy. Po kolejnej akcji rozpoczętej wyrzutem z autu i krótkim rozegraniu z boku boiska Jakuba dołożył nogę po zgraniu piłki głową Stępnia.
Było 4:0, a rozmiary porażki zmniejszył minutę później Mena. Nie umniejszyło to radości niepołomiczan z najbardziej efektownego sukcesu od czasu, gdy przed rokiem zaczęli występować w ekstraklasie.
Puszcza Niepołomice - Lechia Gdańsk 4:1 (2:0)
Bramki: 1:0 Stępień 2, 2:0 Kosidis 33, 3:0 Jakuba 74, 4:0 Jakuba 88, 4:1 Mena 89.
Puszcza: Komar - Mroziński (84 Revenco), Craciun, Jakuba, Siplak (90 Tomalski) - Kosidis (67 Cholewiak), Serafin, Stępień, Blagaić (67 Walski), Abramowicz - Lee (89 Radecki).
Lechia: Sarnawski - Piła (80 Wójtowicz), Pllana, Olsson (80 Sezonienko), Conrado (80 Kałahur) - Mena, Żelizko, Wendt (58 Carenko), Kapić, Chłań - Bobcek (39 Wjunnyk).
Sędziował: Marcin Kochanek (Opole). Żółte kartki: Blagaić, Jakuba - Pllana.
Widzów: 1669.
