Wydawało się, że Adrian Wójcik jest na najlepszej drodze do gry w piłkę nożną na szczeblu ogólnopolskim. W 2018 roku był wiodącą postacią Soły Oświęcim, w której w ciągu sezonu strzelił 14 goli na trzecioligowych boiskach. Oświęcimski klub, choć sportowo utrzymał się w gronie trzecioligowców, upadł na 100-lecie przez brak finansów, ale zdolny napastnik na brak ofert nie narzekał. Poszedł do Garbarni Kraków, razem z trenerem Łukaszem Surmą, który darzył go zaufaniem oświęcimskiej ekipie.
- Z perspektywy czasu uważam, to był chyba największy błąd mojego życia – twierdzi Adrian Wójcik. - Po rozpadzie Soły, miałem oferty testów w klubach szczebla centralnego Podbeskidzia Bielsko-Biała, Puszczy Niepołomice czy Górnika Łęczna. Postawiłem jednak na drugoligową wówczas Garbarnię, bo tam poszedł Łukasz Surma. Liczyłem, że nasza współpraca nadal będzie się układać na zdrowych zasadach. Każdy na moim miejscu pewnie postąpiłby tak samo. Nie oczekiwałem żadnych przywilejów ze strony trenera. Tymczasem, z nierzozumiałych dla mnie powodów, byłem traktowany jak „trędowaty”. Po rundzie jesiennej zdecydowałem się na zmianę klubu.

Wybrał Rekord-Bielsko-Biała, ale tam na przeszkodzie w piłkarskim rozwoju stanął COVID -19. Wiosną 2020 roku trzecioligowcy zdążyli zagrać jedno spotkanie, a po nim rozgrywki zostały przerwane. W dobie pandemii koronawirusa w rygorze sanitarnym toczyły się zmagania jedynie na szczeblu centralnym.
Jesienią 2021 roku obrał kurs na Hutnika Kraków. Wszak to właśnie kluby ze stolicy Małopolski były bliskie jego sercu, bo tam zaczął grać w piłkę, najpierw juniorach Wieczystej, a potem Wisły Kraków. Jednak i na Suchych Stawach nie znalazł uznania.
- Był moment, kiedy liczyłem na pozytywny zwrot akcji, kiedy ster nad Hutnikiem przejął Szymon Szydełko, który pamiętał mnie z czasów gry w Sole Oświęcim. On wtedy prowadził w trzeciej lidze Sokoła Sieniawa. Po rozmowie ze szkoleniowcem byłem pełen optymizmu. Niestety, szkoleniowiec otrzymał od zarządu listę z kilkoma nazwiskami, dla których nie było miejsca w składzie pierwszego zespołu, walczącego w drugiej lidze. Byłem wśród tych „szczęśliwców, więc nie miałem złudzeń, że czeka mnie kolejna przeprowadzka.
Los rzucił Adriana Wójcika na Podkarpacie
Od wiosny 2021 i cały następny sezon 2021/22 spędził w trzecioligowym Sokole Sieniawa. Jednak i tam nie udało się wrócić choćby do dyspozycji z czasów występów w Sole Oświęcim.
- Mam świadomość, że w Sokole nie grałem choćby tego, co w Sole Oświęcim, ale też i ludzie, których spotkałem na swojej drodze, nie byli mi przychylni – uważa Adrian Wójcik. - Naprawdę irytujące były tłumaczenia trenerów, potrafiących używać tak pokrętnej argumentacji, żeby zawsze wyszło na to, że słusznie stawiają na zawodnika, z którym walczyłem o miejsce w składzie. Bo ktoś grał dlatego, że dobrze bił rzuty wolne, albo wiele innych zawiłych argumentacji. Jeśli zacząłem coś strzelać, spełniając oczekiwania o priorytecie dla statystyk, to znowu wyrzucał mi straty piłek. Jeśli ktoś inny robił dużo błędów, to znowu liczyły się gole. Przykładów można byłoby mnożyć, ale nie zamierzam się użalać, bo ktoś powie, że „złej baletnicy…”.

Po przygodzie w Sieniawie jesień 2022/23 spędził w Wisłoku Wiśniowa, w czwartej lidze podkarpackiej. Tam, mimo gry na zmianę, zdobył sześć goli i zaliczył dwie asysty. Zmiana szkoleniowca, z którym dobrze układała się współpraca, była sygnałem, że znów może mieć kłopot z grą w pierwszym składzie. Wybrał ofertę innego czwartoligowca, Korony Rzeszów, ale tam spędził dwa miesiące zimowego okresu przygotowawczego. Znów „coś” się podziało w sprawach formalno-organizacyjnych, więc musiał wrócić do Wiśniowej.
- Wtedy w Wiśniowej wiosenna kadra była dopięta, więc ówczesny szkoleniowiec zaproponował mi przejście do Sokoła Sokołów Małopolski, występującego w „okręgówce”. Nie miałem jednak wyjścia. Nie chciałem robić przerwy od futbolu, więc tam spędziłem wiosnę 2023 – wyjawia Adrian Wójcik.
To dlatego z radością przyjął ofertę Trzebini, w której trenerem jest Wojciech Skrzypek. Współpracował z nim Sole Oświęcim, w trzeciej lidze.
- Z tym szkoleniowcem współpraca układała się zawsze na zdrowych zasadach. Pamiętam, jak w czasach występów w Sole, w trzech meczach z rzędu nie strzeliłem gola. Pamiętam sytuację, że kolega był przed pustą bramką, więc - gdybym mu podał - pewnie gol byłby formalnością. Zdecydowałem się na strzał, będąc w trudniejszej pozycji i gola nie zdobyłem. Następny mecz zacząłem od ławki. Trener powiedział mi, że liczy się zespół, a nie indywidualne statystyki. Dotarło do mnie, ale wolę jasne sytuacje niż pokrętne tłumaczenia, a z się dotąd głównie spotykałem – wspomina Adrian Wójcik.

Adrian Wójcik nie robi planów bramkowych
Adrian Wójcik, nauczony bolesną przeszłością, nie chce planować jesienią konkretnej liczby bramek. Chce pomagać drużynie, będąc jej ważnym ogniwem, a – jeśli będzie wypełniał swoje obowiązki – to i gole z pewnością przyjdą.
- Naprawdę trzeba mieć w sobie wiele determinacji, żeby po tym, jak piłkarskie życie mnie „przeczołgało”, wciąż być optymistą. Nie ukrywam, że zejście w krótkim czasie z trzeciej ligi do okręgówki, mocno mnie zabolało. Pewnie wielu chłopców rzuciłoby futbol, ale ja wciąż trwam. Wspiera mnie żona i za to jestem jej wdzięczny. Ktoś kiedyś powiedział mi, że dla piłkarza najlepszy okres przypada na czas 29-30 lat. Zatem jest on przede mną. Wierzę, że los w końcu musi być dla mnie łaskawszy.
Bądź na bieżąco i obserwuj
- Nowe warianty przebiegu obwodnicy Chrzanowa i Trzebini. Którędy będzie biec droga?
- Zapadliska w Trzebini. Kolejna wielka dziura na ogródkach działkowych
- Zapadliska w Trzebini. Wiertnica zapadła się pod ziemię. Kolejny wypadek
- Bezpłatny basen w Trzebini dla dzieci w trakcie wakacji. Kto może skorzystać?
- Wędrujące Podwórkowo na osiedlu Młodości w Chrzanowie. Moc atrakcji dla dzieci
- Powiat chrzanowski. Wybrano dyrektorów szkół średnich
