Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Agnieszka Dygant: Nie miałam niani

Joanna Weryńska
Serialowa niania ze swoim pracodawcą Maksem Skalskim
Serialowa niania ze swoim pracodawcą Maksem Skalskim TVN
Historia Frani Maj, roztrzepanej niedoszłej gwiazdy telewizji, która z braku laku zostaje opiekunką trójki dzieci przystojnego i majętnego biznesmena Maksa Skalskiego, od trzech lat bije na głowę wszystkie inne polskie seriale telewizyjne i gromadzi w sobotnie wieczory przed telewizorami całe rodziny. Kto i jak wpadł na pomysł napisania takiego scenariusza, opowiada Joannie Weryńskiej Agnieszka Dygant.

Pomysł nakręcenia polskiej wersji "Pomocy domowej", amerykańskiego serialu telewizyjnego stworzonego przez aktorkę i producentkę Fran Drescher, okazał się strzałem w dziesiątkę.

Lokalne wersje ,,Niani" powstały w kilkunastu krajach, jednak to polska edycja w reżyserii Jerzego Bogajewicza zdobyła uznanie Fran Drescher, najsłynniejszej serialowej niani na świecie. Gwiazda przyjechała do Polski, żeby spotkać się z Agnieszką Dygant, grającą polską nianię. Obydwie panie najwyraźniej przypadły sobie do gustu.

Oko w oko z Drescher

- Staram się oglądać wszystkie "Nianie" na całym świecie, ale z polskiej wersji serialu jestem naprawdę dumna. Bardzo się cieszę, że mogłam poznać świetną odtwórczynię tej roli - powiedziała Drescher po tym spotkaniu. I nic dziwnego, śmieszna, a przy tym zabójczo piękna Frania Maj, której postać kreuje Agnieszka Dygant, potrafi swoim urokiem oczarować każdego. I wcale nie jest tylko kopią swojego amerykańskiego pierwowzoru.

Co by na to powiedziała mama? "Nie -ważne. Zrób to po prostu i nie będzie kłopotu"

- Gram rolę niani po swojemu. Tak to już jest, że każdy kolejny odtwórca danej postaci daje jej coś
z siebie - twierdzi Dygant.

Mimo to, a może właśnie dlatego, przed spotkaniem oko w oko z Drescher "polska niania" miała tremę.

- Przyznaję, że bardzo się przed nim denerwowałam. Wiedziałam o niej dużo. Tymczasem Fran mnie nie znała. Nie miałam pojęcia, co o mnie myśli - wyznaje Agnieszka Dygant.

Jak się okazało, były to niesłuszne obawy. - Poznałyśmy się jeszcze w windzie, przed oficjalnym spotkaniem. Była bardzo miła. Powiedziała do mnie wtedy: "Wiesz, mam wrażenie, że gdzieś cię już widziałam". Ja też miałam takie wrażenie, tylko że ja wiedziałam, gdzie to było. Jej stwierdzenie nasunęło mi jednak pewną myśl. Być może wszystkie dziewczyny na świecie grające nianie mają
z sobą coś wspólnego? Kto wie. Moja przygoda z "Nianią" powoli dobiega końca. Spotkanie z kobietą, która tę postać stworzyła, było fajnym uwieńczeniem mojej pracy na planie filmu - uważa Dygant.
Podczas tego spotkania najsłynniejsza niania świata, ale i "matka" kultowej postaci, opowiedziała Dygant, jak wpadała na pomysł stworzenia "niani".

- Przed laty Drescher wybrała się w odwiedziny do swojej przyjaciółki mieszkającej w Londynie.
W czasie pobytu miała się nią opiekować córka koleżanki. Razem zwiedzały miasto, chodziły
na zakupy i spacerowały. W pewnym momencie dziewczynka powiedziała, że bolą ją stopy. Wtedy Fran poradziła jej, żeby... przydeptała sobie czubki butów. ,,To pomoże" - zapewniała. Mała stwierdziła, że tak nie wypada. Co by na takie zachowanie powiedziała jej mama? A Fran na to: "Nieważne. Zrób to po prostu i nie będzie kłopotu". Stąd wziął się pomysł na zbudowanie postaci, która próbuje brać życie tak po prostu, nie komplikując go dodatkowo, i co ważne, ma przy tym sporo poczucia humoru - opowiada Agnieszka Dygant.

Z castingu

Aktorka do sitcomu trafiła z castingu. Nie od razu jednak zgodziła się przyjąć rolę. - Grałam wtedy równocześnie w dwóch innych serialach. Terminy zdjęć się nakładały. Przeczytałam jednak scenariusz. Bardzo mi się spodobał. Zauważyłam, że od Frani Maj dużo zależy. To ona jest w centrum wydarzeń.

Wyznacza temperaturę całej historii. Przy tym nie jest typową nianią. Ma dosyć niestandardowe podejście do wychowania dzieci, traktuje je jak partnerów równych sobie. Mówi im "Bawmy się, kochajmy życie i cieszmy się z niego". Mimo to całkiem nieźle radzi sobie z całą trójką
- mówi aktorka. Ostatecznie wątpliwości rozwiały dzieci jednej z przyjaciółek Dygant.

- Obejrzałam z nimi kasetę z amerykańskimi odcinkami "Niani". Film zdecydowanie przypadł im do gustu. To przesądziło o całej sprawie - wyznaje bohaterka polskiej "Niani". Chociaż aktorka bardzo lubi graną przez siebie postać, raczej nie ma z nią cech wspólnych. - Powiedziałabym nawet, że jestem jej zaprzeczeniem. Przede wszystkim jestem bardziej poukładana. Jedyną cechą, jaka nas łączy, jest optymizm, którego mi również nie brak - mówi.
W dzieciństwie Dygant nie miała niani. - Pochodzę z tradycyjnej rodziny. Kiedy mama miała coś
do załatwienia, zostawiała mnie u babci. W pewnym momencie mama mojej mamy stała się wręcz niezastąpiona. Ale nie miała ze mną łatwo, bo podobno nie należałam do najgrzeczniejszych pociech. Tak przynajmniej opowiadają moje ciotki. Długo na przykład chciałam, żeby noszono mnie na rękach - zdradza aktorka.

Za kulisami serialu

Dygant lubi nie tylko swoją rolę, ale także atmosferę, jaka panuje na planie serialu. - Reżyser Jerzy Bogajewicz dba o to, żeby w czasie zdjęć dominował dobry nastrój. W końcu gramy w serialu komediowym. Dlatego już od samego rana zasypuje nas komplementami, jakich to ma cudownych aktorów. Chociaż utrzymane jest to raczej w konwencji żartu, z takim nastawieniem pracuje się nam zdecydowanie przyjemniej - opowiada Dygant, zdradzając jednak, że praca nad "Nianią" wcale nie jest tak beztroska, jakby się mogło wydawać. - Często wiele scen trzeba powtarzać, co jest dosyć męczące. Tak naprawdę "Niania" to ciężka praca całego sztabu ludzi.

Dygant przyznaje, że zżyła się z ekipą aktorską "Niani", najbardziej oczywiście z Tomaszem Kotem, odtwórcą roli biznesmena Maksa, ojca dzieci.

- Znaliśmy się z Tomkiem już wcześniej, z planu "Na dobre i na złe". W tamtym serialu grał mojego narzeczonego. Wtedy jednak nie przyszłoby mi do głowy, że nasza współpraca trwać będzie tak długo. Mamy do siebie, można powiedzieć, braterski stosunek - wyznaje Dygant. Aktorka żartuje,
że wcale nie zdziwiłoby jej, gdyby w kolejnym filmie jej partnerem też został Kot. Nie ma zresztą nic przeciwko temu. Nie żałuje jednak, że jej przygoda z "Nianią" dobiega końca.

- Myślę, że dałam temu serialowi wszystko, co dać mu mogłam. Poza tym od początku wiadomo było, że powstanie 147 odcinków, czyli dokładnie tyle, ile liczyła wersja amerykańska. Nie zamierzaliśmy niczego dopisywać - wyjaśnia Dygant.Dodaje, że lubi grać nie tylko w komediach, ale i w filmach sensacyjnych. - To tak jak z włosami. Kiedy masz krótkie, to chciałabyś mieć długie. Dla mnie podstawą jest dobry scenariusz- mówi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska