Dla Janiny Bielińskiej czas stanął 22 czerwca 1982 roku, w telewizji relacja z Mundialu, Polska pokona Peru 5:0. Jej syn Łukasz obchodzi właśnie siódme urodziny. Daje mu więc siedem symbolicznych klapsów, pióra po ojcu w prezencie i tort. Łukasz dmucha świeczki, z prezentem przychodzi też starszy brat Tomasz, jest i dziewczyna Łukasza - Klementyna. Janina - patrząc na syna - prosi, by pokroił tort, zwracając się do niego imieniem zmarłego męża.
Janina Bielińska ma Alzheimera, jest jedną z podopiecznych kliniki, do której trafiły osoby podobne do niej.
- To bardzo trudna rola, ponieważ opiera się na mózgu, a tam dzieją się takie rzeczy, o których nie wiemy, że mogą się stać. Ja rzeczywiście raz widzę w tej samej postaci syna, a za chwilę męża. W drugim synu rozpoznaję człowieka z UB, w narzeczonej syna kobietę, która mnie przesłuchiwała - wyjaśnia Anna Dymna wcielająca się na scenie Starego Teatru w postać Janiny Bielińskiej. - Mając Alzheimera ucieka się w czas, kiedy było się najszczęśliwszym, ale też powracają rozmaite upiory, które człowieka prześladują.
To jedna ze scen najnowszego spektaklu Starego Teatru - "Schronu przeciwczasowego" w reżyserii Marcina Wierzchowskiego. Przedstawienie to przeniesiona na teatralne deski słynna, nagrodzona Bookerem powieść bułgarskiego autora Georgija Gospodinova pod tym samy tytułem. Jednak krakowski reżyser podkreśla, że w swojej adaptacji chce pozostać wierny duchowi powieści, ale nie jej literze. Spektakl jest więc polską wersją opowieści Gospodinova.
- Nie od dziś jestem zafascynowany mechanizmem pamieęci, zarówno tej jednostkowej, jak i pamięci zbiorowej. Tego, w jaki sposób nasz mózg albo nasza dusza wybierają sobie to, o czym pamiętać, a o czym zapominać. Książka Gospodinova jest spotkaniem z kimś kto chadza podobnymi korytarzami - wyjaśnia Marcin Wierzchowski. - "Schron przeciwczasowy" był bardzo trudną do zaadaptowania powieścią ze względu na nikłą ścieżkę fabularną, w związku z tym nie chcieliśmy opowiadać powieści. Nie chcieliśmy opowiadać o całej Europie, chcieliśmy dotknąć takiego schronu przeciwczasowego w Polsce.
Na sceniczną opowieść o pamięci złożyły się trzy wątki, odsyłające do trzech istotnych momentów w Polskiej historii. 1982 rok, do którego wraca Janina Bielińska to stan wojenny, ale wówczas jeszcze jej rodzina była szczęśliwa i cała.
Z Serafinami, ojcem i synem, którzy przyjeżdżają zza oceanu cofamy się do 1968 roku, korzystając z momentu, w którym był ktoś, kto obserwował życie bohaterów. Skoro nie pamięta się i nie można odzyskać pamięci, może ów agent jest jedyną drogą do wspomnień?
Trzeci wątek to historia odzyskiwania ojca i próby uratowania świata poprzez powrót do przedwojnia. To trzeci czas polskiej historii, którego dotykają twórcy.
- Bardzo silnie prowadził nas motyw nostalgii jako czegoś, co jest powrotem do bezpiecznego, przyjemnego miejsca, ale jednocześnie potrafiącego być bardzo dużym balastem, który nie pozwala nam iść naprzód - dodaje reżyser.
Spektakl powstał w oparciu o improwizacje aktorskie.
Na scenie - oprócz wspomnianej już Anny Dymnej - Bogdan Brzyski, Jacek Romanowski, Szymon Czacki, Paulina Puślednik, Małgorzata Gałkowska, Zbigniew W. Kaleta, Błażej Peszek, Anna Paryczyńska-Czacka i gościnnie Michael Rubenfeld.
Spektakl na Scenie Kameralnej przy ul. Starowiślnej 21.
Chcesz sprzedać mieszkanie? To musisz wiedzieć!
