Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ale "Granda" z tą Brodką

Ola Szatan
Jacek Poremba
O tym, co łączy ostatnią zimę z jej nową płytą, o sentymentalnej podróży, o tym, jaką rolę w jej życiu pełni program "Idol" i kiedy chce zakończyć karierę - z pochodzącą z Twardorzeczki Moniką Brodką rozmawia Ola Szatan

W najbliższy poniedziałek, 20 września, ukaże się twoja najnowsza płyta. "Granda" to dość osobliwy tytuł. Skąd taki pomysł?
Chciałam wykorzystać słowa, które wyszły z obiegu i są już trochę archaizmami. Zależało mi na tym, aby było to słowo krótkie i łatwe do zapamiętania. Słowo mające w sobie dużo napięcia i energii. "Granda" spełniało te warunki. A pojawiło się z przypadku. W zeszłym roku zaskoczyła nas ostra zima. Jadąc samochodem przez zamrożony kraj słuchaliśmy radia, które nadawało reportaż o tym, że pociągi stanęły i nie można nigdzie dojechać. Jakaś starsza pani wypowiedziała się: "Z tymi pociągami to jakaś granda jest". Bardzo mi się to słowo spodobało.

Dla sporej części twoich fanów "grandą" pewnie jest to, że na nową płytę Brodki musieli czekać cztery długie lata. Może nie jest to tak spektakularna przerwa jak w przypadku Edyty Bartosiewicz, ale dlaczego milczałaś tak długo?
Dla mnie była to bardzo naturalna przerwa, absolutnie mi potrzebna. Nie sądzę, że to był zbyt długi czas oczekiwania. Nie chciałam wykonywać pochopnych ruchów, dopóki nie wiedziałam dokładnie, co chcę osiągnąć i jak ta płyta ma wyglądać.

A co robiłaś przez te 4 lata?
Okres od 19. do 23. roku życia ukształtował mnie najbardziej. Przez te 4 lata od ostatniej płyty wszystko w moim życiu się zmieniło. Nie chciałam półśrodków, czegoś, co będzie "trochę" takie jak chcę. Postanowiłam, że nagram nowy materiał dopiero wtedy, kiedy będę gotowa zaryzykować zmianę i postawić wszystko na jedną kartę. Przez ten czas również uczyłam się fotografii i trochę podróżowałam.

"Granda" to album, który łączy tradycję folkową z nowoczesnymi brzmieniami.
Przede wszystkim nie chciałam nagrywać płyty, która jest smutna i dołująca, bo za dużo tego rodzaju propozycji jest na polskim rynku, a zbyt mało radosnej twórczości.

I zaciągnęłaś do roboty nad tą płytą swojego ojca...
To bardzo brzydko powiedziane (śmiech). Zaprosiłam go do współpracy. Od początku pomysłem na ten album było wykorzystanie regionalnych instrumentów z moich rodzinnych stron, a z ludzi znanych mi osobiście gra na nich przede wszystkim tata. I jest w dodatku w ich posiadaniu. Mogłam bez problemu poprosić, żeby zrobić z nim eksperyment, polegający na wydobyciu z tych instrumentów czegoś, co nie jest góralskie. To było bardzo fajne doświadczenie. Nagrywanie z góralami i moim ojcem to była niesamowita podróż sentymentalna. Do pewnego momentu grałam przecież w jego kapeli, podróżowaliśmy razem po świecie. Chciałam z tej góralskości wydobyć raczej rytuał niż cepelię, piękno niż kicz.

Podczas nagrywania to ty byłaś szefem czy twój ojciec?
W studiu byliśmy szefami razem z Bartkiem - moim producentem. Pojechaliśmy do Żywca nie wiedząc co z tego wyjdzie. Było mnóstwo pomysłów, a każdy z nich był dobrze przyjmowany i realizowany. Zamierzaliśmy utrwalić jak najwięcej materiału, by mieć potem wybór. Nie wszystkie instrumenty udało się wykorzystać, ze względu na zbyt wąską skalę dźwięku, ale i tak byliśmy zadowoleni z efektu.

Nowe piosenki premierowo zaprezentowałaś na niedawnym Orange Warsaw Festivalu. Rzadko który artysta decyduje się na koncert składający się z samych nowych utworów, podczas gdy publiczność przyzwyczajona jest głównie do wiązanek "greatest hits".
To był bardzo dobry pomysł, choćby z tego względu, że tak się nie robi i ta formuła nie jest przyjęta.[/b] Postanowiłam na przekór tak uczynić.

Jak na upartą góralkę przystało...
Tak (śmiech). Wydawało mi się, że to ma sens. Ogromna ilość ludzi miała możliwość nas wysłuchać. Chcieliśmy zrobić zamieszanie przed premierą. To się udało. Poza tym miałam poczucie, że to jest dobry materiał, który obroni się na tym festiwalu. Przygotowywałam się do tego występu jak mogłam najlepiej. Pozytywne opinie, które przeczytałam już po koncercie, tylko utwierdziły mnie w przekonaniu, że to był słuszny wybór. Odcięliśmy się nieco od reszty festiwalowych wykonawców, którzy tego dnia obok nas występowali. Znaleźliśmy się pośrodku, bo "Granda", mimo że jest popową płytą, ma w sobie dużo elektroniki i takiej nuty alternatywnej.

Na ile udało ci się uciec od etykietki "Idola"?
Z "Grandą" już zupełnie odcinam się od "Idola". Moim krążkiem udowadniam, że ludzie wychodzący z tego programu dostają taki bilet, który sami mogą wykorzystać i pracować już tylko i wyłącznie na własny rachunek, na swoje nazwisko. Ja to robię od dawna. Z "Idolem" nie mam już nic wspólnego.

Nie żałowałaś nigdy, że wzięłaś udział w tym programie?
Nigdy. "Idol" dał mi dobrą przepustkę do tego, by robić to, na co mam ochotę.

Te kilka lat życia w wielkim mieście, czyli w Warszawie to taka dobra szkoła życia dla ciebie?
Z jednej strony tak, choć ja już Warszawy nie traktuję jako szkoły życia, a bardziej jak mój dom. Doskonale się tutaj czuję. Warszawa jest jak najbardziej przyjazna, jeśli znajdzie się w niej swoje miejsce. Mam sprawdzonych przyjaciół w Warszawie. Nie nawiązuję łatwo znajomości, raczej jestem długodystansowcem w przyjaźni. Mam wokół siebie ludzi, na których mogę liczyć.

To jakie miejsce w twoim życiu zajmuje rodzinna Twardorzeczka i góry?
Traktuję to miejsce jak mój drugi dom. Może dlatego w Warszawie tak dobrze się poczułam, że tam z tyłu głowy, miałam tę świadomość, że zawsze mogę z Warszawy wyjechać i odciąć się od tego świata.

Wspomniałaś o fotografii. Jak poważne jest to zainteresowanie?
Zainteresowałam się nią o tyle poważnie, że miałam już swoją małą wystawę podczas Miesiąca Fotografii w Krakowie, przez rok studiowałam też fotografię. Pomaga mi ona przy moich działaniach muzycznych, przy sesjach zdjęciowych... Daje tak świadomość obrazu, jak i kadru.

W rozgłośniach radiowych hula już twój nowy singel "W pięciu smakach". To jedyna póki co forma promocji nowego krążka czy szykujesz już trasę koncertową?
Jestem już po nagraniach teledysku do singla. Myślę, że jego premiera nastąpi jeszcze w tym miesiącu. Najbliższy koncert zagramy w Warszawie na imprezie "Don't panic, we're from Poland", m.in. dla osób z zagranicznej branży muzycznej, które przyjadą posłuchać, co się ciekawego u nas dzieje. Jestem też w trakcie planowania trasy koncertowej. Cieszę się ogromnie, bo to będzie moja pierwsza trasa z prawdziwego zdarzenia. Wcześniej jakoś się nie złożyło. Mam nadzieję, że odbędzie się na przełomie listopada i grudnia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska