Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Amatorski Teatr Robotniczy, czyli polski fenomen. Działa 95 lat i rodzi gwiazdy

Katarzyna Gajdosz-Krzak
Katarzyna Gajdosz-Krzak
Janusz Michalik (zdjęcie z prawej) i Mieczysław Filipczyk (z lewej), znakomici w repertuarze Fredry
Janusz Michalik (zdjęcie z prawej) i Mieczysław Filipczyk (z lewej), znakomici w repertuarze Fredry Stanisław Śmierciak
Na sądeckiej scenie debiutowali znani aktorzy - Filip Pławiak, Kasia Ucherska czy siostry Chapko. Dla jednych scena w Nowym Sączu jest jak drugi dom, a dla innych staje się trampoliną do kariery.

Kolejne przedstawienie „Pastorałki” na scenie Teatru Robotniczego im. Bolesława Barbackiego. Mieczysław Filipczyk nieco znużony powtarzalnością swej roli, zza kotary rozgląda się po scenie. Widzi rozmodlone aniołki. Gdy nadarza się sposobność, wiąże im skrzydła. Złączone aniołki karkołomnie próbują wstać, by w końcu powiedzieć swoją kwestię. Nie jest im do śmiechu, za to pozostali mają jeszcze długo z tego ubaw.

- I chyba z naszym teatrem jest trochę tak, jak z tym moim psikusem. Jak się już do niego trafi, to uwiąże na całe życie - mówi Mieczysław Filipczyk. - A aniołki, którym związałem wtedy skrzydełka, to dziś rozpoznawalne aktorki - bliźniaczki Paulina i Karolina Chapko - puszcza oko Filipczyk.

Unikat w skali kraju

W tym roku amatorski Teatr Robotniczy w Nowym Sączu obchodzi jubileusz 95-lecia istnienia. To niewątpliwie unikat w skali kraju. W Polsce są starsze amatorskie towarzystwa teatralne, ale żadne nie działa nieprzerwanie od tylu lat.

- Teatr Robotniczy założyli nowosądeccy kolejarze we wrześniu 1922. Od tego czasu stale zaznacza swą obecność kolejnymi spektaklami, zarówno dla dzieci, młodzieży jak i dorosłych. Z przerwą tylko na lata okupacji hitlerowskiej - mówi Janusz Michalik, dyrektor artystyczny Miejskiego Ośrodka Kultury i współczesny filar Teatru Robotniczego, jak mówią o nim jego koledzy ze sceny. Nie tylko aktor, ale i reżyser przedstawień.

To on przygotował na jubileusz teatru komedię „Per Prokura” Neila Simona. Jej premiera, która odbyła się w ubiegłą sobotę, była okazją do wręczenia odznaczeń i wyróżnień działającym na rzecz kultury. Janusz Michalik i najstarszy czynny aktor-amator Wojciech Kaczorowski (ma 73 lata, starsza od niego jest tylko Irena Nieć, ale swą karierę na amatorskiej scenie zakończyła 10 lat temu) otrzymali nagrody Zasłużony Kulturze Gloria Artis. Mieczysława Filipczyka odznaczono natomiast Brązowym Krzyżem Zasługi, przyznawanym przez prezydenta Polski.

- Moja fascynacja teatrem trwa nieprzerwanie odkąd skończyłem siedem lat - wspomina Filipczyk.

Ale z Teatrem Robotniczym związany jest dopiero od lat 90. ubiegłego wieku. Wówczas przeprowadził się z Łodzi za swą małżonką do Nowego Sącza. Do Teatru Robotniczego wprowadziła go wspomniana Irena Nieć.

- Teatr amatorski w miejscowości Karsznice, w którym wcześniej grałem, też założyli kolejarze. Ale już go nie ma, a Robotniczy wciąż trwa. To rzeczywiście fenomen - mówi 67-letni aktor.

Jego zdaniem siła Teatru Robotniczego tkwi w ludziach, którzy go tworzą.

- To prawdziwi pasjonaci. Nikt bez pasji nie poświęciłby mu całkiem sporego kawałka życia, mając rodzinę, pracę - uważa Filipczyk. Zaznacza, że wśród aktorów-amatorów są uczniowie i nauczyciele, lekarze, urzędnicy, budowlańcy.

Muzyka z więzienia

- Atmosfera, jaką tworzy teatr, sprawia, że wsiąka się w niego na zawsze. Jest jak rodzina - mówi Zbigniew Kukla, który w tym roku też obchodzi swój jubileusz.

Dokładnie 35 lat temu zaczął swoją przygodę z Teatrem Robotniczym. Zagrał w „Królowej przedmieścia”, przygotowanej w 1982 roku na 60-lecie teatru.

- Do dziś łapię się za głowę na wspomnienie mojego zamaszystego wejścia na scenę podczas tego przedstawienia - śmieje się Kukla.

Wysoki aktor nie wymierzył wzrokiem, że drzwi scenografii są nieco niższe niż standardowe.

- Uderzyłem w nie tak mocno, że wszystkie eksponaty pospadały. Na szczęście z odsieczą przyszedł Antek Zając. Jako doświadczony aktor, wchodząc na scenę, rzucił: „Ależ wichura dzisiaj, aż się chałupa trzęsie i wszystko leci” - wspomina Zbigniew Kukla.

Był wówczas nauczycielem nauczania początkowego. Później pracował w sądeckim Zakładzie Karnym. To on zapoczątkował współpracę Teatru Robotniczego z więźniami. Jeden z odsiadujących wyrok nagrał nawet muzykę do sztuki reżyserowanej przez Janusza Michalika.

- Nagrywaliśmy ją w więziennym radiowęźle - wspomina Kukla. - Widać teatr tak mnie pochłonął, że niemal wszędzie, gdzie pracowałem, musiał być obecny. A teraz to już w ogóle moja pasja przerodziła się w zawód - mówi Zbigniew Kukla, który od września jest nauczycielem teatru w Katolickiej Szkole Podstawowej w Nowym Sączu.

Zobacz, jak wyglądał Nowy Sącz przed laty [ARCHIWALNE ZDJĘCIA]

Zawodowy amator

O ile Zbigniew Kukla nie planował, że teatr stanie się dla niego czymś więcej niż hobby, o tyle osoby z młodszego pokolenia, debiutując na scenie Teatru Robotniczego, nabierają przekonania, że to trampolina do zawodowstwa. W MOK pierwsze kroki stawiały wspomniane już siostry Chapko. Ale spod skrzydeł amatorów wyszli też inni znani aktorzy: Filip Pławiak, Katarzyna Ucherska, Andżelika Kurowska, Joanna Osmakiewicz (Kańska), Piotr Franasowicz czy Tadeusz Łomnicki.

O aktorskiej karierze marzy teraz Marcin Król z Limanowej. Bo jak się okazuje Teatr Robotniczy swoimi mackami i tam już sięga. - Na razie mówię o sobie zawodowy amator - uśmiecha się Marcin Król.

Ma 27 lat i od czasów technikum związany jest z limanowską sceną, gdzie najpierw działał młodzieżowy teatr Zero, a później scena Co się stało?!, prowadzona przez Janusza Michalika. - Dwa lata temu przejąłem obowiązki Janusza Michalika i teraz sam prowadzę limanowski teatr oraz reżyseruję przedstawienia - wyjaśnia Marcin Król.

Ukończył prywatną Szkołę Aktorską SPOT w Krakowie. Do Państwowej Szkoły Teatralnej nie próbował zdawać z uwagi na swą wadę wymowy.

- Moje francuskie „r” trochę przeszkadza, ale nie na tyle, żeby zrezygnować z pasji - mówi Marcin Król.

Właśnie pozyskał dofinansowanie na rozwój swojej działalności gospodarczej. Chce jeździć z przedstawieniami dla dzieci do szkół. Do tej pory utrzymywał się z pracy na budowach.

- Z czegoś trzeba żyć. Powoli jednak krok po kroczku, uparcie dążę, żeby nie tylko żyć moją pasją, ale i z niej - mówi Marcin Król.

Nie kryje, że jego determinacja wypływa z inspiracji, jaką dał mu Janusz Michalik i Teatr Robotniczy, do którego trupy dołączył kilka lat temu.

W „Per Prokura” gra polityka Glenna Coopera, który przechodzi kryzys małżeński. A w rolę jego żony Cassie wciela się Beata Michalik, która również pochodzi z Limanowej.

- Patrząc z pewnej perspektywy mogę powiedzieć, że Teatr Robotniczy ma szczęście do liderów. Bo, żeby coś nieprzerwanie trwało, musi być jedna osoba, która poświęci się temu bezgranicznie i swą energią będzie zarażać innych. I taki jest Janusz Michalik - podsumowuje Marcin Król.

Z HISTORII

  • 1922 r. Teatr Robotniczy zainaugurował działalność spektaklem „Gęsi i gąski” Michała Baluckiego. Do II wojny światowej wystawił 132 premiery i blisko 400 przedstawień.
  • 1957 r. Teatr przyjmuje imię Bolesława Barbackiego, malarza, scenografa, aktora, współtwórcy przedwojennego Towarzystwa Dramatycznego w Nowym Sączu.
  • 1997 r. W 75-lecie teatru rodzi się idea Jesiennego Festiwalu Teatralnego, który po 20 edycjach jest jedną z popularniejszych tego typu imprez w Polsce. Aktorom Teatru Robotniczego daje możliwość pracy z zawodowcami, od których dziś wcale nie odstają.

WIDEO: Co Ty wiesz o Krakowie?

Autor: Gazeta Krakowska, Dziennik Polski, Nasze Miasto

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska