Spis treści
Matka Kamilka i jego ojczym zatrzymani
W sprawie już wcześniej została zatrzymana matka i ojczym dziecka. Mężczyzna usłyszał zarzuty dotyczące m.in. usiłowania zabójstwa dziecka i znęcania się ze szczególnym okrucieństwem. Miał polewać je wrzątkiem i umieszczać na rozgrzanym piecu. Wcześniej natomiast brutalnie bić i kopać, a także przypalać papierosami. Dawid B. przyznał się do popełnienia przestępstw, jednakże odmówił złożenia wyjaśnień w tej sprawie.

Z kolei matce prokuratura zarzuciła narażanie dziecka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia i zdrowia, a także udzielenie pomocy mężowi w znęcaniu się nad chłopcem. Kobieta bowiem nie reagowała na zachowania męża. Magdalena B. przyznała się do popełnienia tych przestępstw i złożyła wyjaśnienia. Twierdziła, że nie pomogła dziecku, bo bała się męża.
Sąd podjął decyzję o tymczasowym, trzymiesięcznym areszcie zarówno dla 35-latki, jak i jej 27-letniego partnera.
Po śmierci dziecka zarzuty zapewne się zmienią, więcej TUTAJ.
Co dalej z dziećmi Magdaleny B.? Sąd podjął decyzję
W kwietniu Sąd Okręgowy w Częstochowie wydał zarządzenie tymczasowe w sprawie sześciorga dzieci Magdaleny B., które mieszkały z nią i Dawidem B. Dwójka najmłodszych zostanie umieszczona w rodzinie zastępczej, a czwórki starszych – razem z Kamilem – w placówce opiekuńczo-wychowawczej.
Dwójka najmłodszych, w tym jedno niespełna roczne, to dzieci Magdaleny i Dawida B. Czwórkę pozostałych aresztowana ma z dwoma innymi mężczyznami. Najstarsze z dzieci ma 11 lat. Kamil miał też młodszego o rok braciszka z tego samego ojca.
Gdy Kamil z rodzeństwem mieszkał w Olkuszu...
Sygnały o tym, że w rodzinie Kamila nie dzieje się dobrze, dochodziły już wcześniej, gdy rodzina mieszkała w Olkuszu (od sierpnia 2022 do lutego 2023). Policjanci wielokrotnie byli w jego domu, m.in. dlatego, że ośmiolatek kilka razy uciekł. Wracał sam, ale nie zawsze. Raz - w listopadzie ub. roku, został odnaleziony na przystanku autobusowym w samej piżamce, był wychłodzony, trafił do szpitala.
Olkuski MOPS trzy razy powiadamiał sąd rodzinny o zaniedbaniach wobec dzieci. To w Olkuszu wdrożono procedurę Niebieskiej Karty. I tu też w Sądzie Rejonowym toczyło się postępowanie o umieszczenie dzieci w domu dziecka lub rodzinie zastępczej, choć ani dzielnicowy ani nikt z MOPS-u nie zauważył ani nie zdobył w trakcie tzw. wywiadu środowiskowego informacji, by w rodzinie dochodziło do przemocy czy znęcania się nad dziećmi. Ta rodzina była raczej, jak to określono - "niewydolna wychowawczo". Coś niepokojącego musiało się jednak dziać, bo inaczej olkuski sąd nie wydałby, w marcu tego roku, postanowienia o ograniczeniu władzy rodzicielskiej Magdalenie B. i Dawidowi B.
Tylko, że wtedy rodzina już wróciła do Częstochowy. Olkuski MOPS przekazał tamtejszemu ośrodkowi całą dokumentację. Wcześniej, w Częstochowie, rodzina też była pod obserwacją MOPSu. Już w czerwcu 2022 r. dyrektor MOPS w Częstochowie złożył wniosek o tzw. zabezpieczenie dzieci w pieczy zastępczej, jednak tamtejszy sąd nie wydał postanowienia w tej sprawie.
1 marca Kamil poszedł do szkoły już w Częstochowie. Przez ten miesiąc do tragedii, rodzina była odwiedzana przez pracownika MOPS.
Ostatni kontakt odbył się 29 marca rano. Pracownik socjalny widział się wtedy z matką Kamila. Chłopiec w tym czasie był w szkole - potwierdziła to placówka. Prawdopodobnie to właśnie w tym dniu - w godzinach popołudniowych lub wieczornych - doszło do tragicznych zdarzeń.
3 kwietnia w odwiedziny do synów przyszedł ich biologiczny ojciec. To on znalazł poparzonego Kamila, wezwał pomoc.
Rodzina B. mieszkała w Częstochowie w dwupokojowym mieszkaniu z kuchnią razem z siostra Magdaleny B., jej mężem i dziećmi. Nikt z nich nie pomógł chłopcu.
Do katowania dziecka mogło dochodzić już w Olkuszu
Według lekarza chirurga z Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka najstarsze złamania w Kamila prawdopodobnie powstały około miesiąc przed tym, jak trafił do szpitala, miał m.in. złamania obydwu rąk i nogi. Czy wtedy mieszkał jeszcze w Olkuszu? To być może wykaże śledztwo.
Trudno uwierzyć, że nikt, np. w szkole, nie zauważył, że dziecko jest katowane. Jak udało nam się dowiedzieć, do szkoły w Częstochowie chodził z ręką w gipsie i urazami na twarzy. Czy gdy uczył się w Olkuszu też tak było? Nie wiemy. Ale przecież ośmiolatek tak bez przyczyny z domu nie ucieka. Czy więc zrobiono wszystko, by pomóc chłopcu?
AKTUALIZACJA
Miejski Ośrodek Społeczny w Częstochowie, który skontaktował się z naszą redakcją zaprzeczył jakoby Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej w Olkuszu przekazał im całą dokumentację rodziny zmarłego Kamilka. Jak podkreślają w przesłanej do nas informacji przedstawiciele częstochowskiego MOPS-u olkuska instytucja poinformowała jedynie o powrocie rodziny dziecka na teren miasta Częstochowa, a przekazania dokumentacji dotyczącej pomocy społecznnej, jaką rodzina Kamilka była objęta w Olkuszu nie dokonano do dnia śmierci dziecka.
Bądź na bieżąco i obserwuj
- "Polska Sahara" 100 lat temu. Pustynia Błędowska zawsze była wyjątkowym miejscem
- Jarmark Wielkanocny w Olkuszu rozłożył się w murach starego starostwa
- Wiosna, cieplejszy wieje wiatr. Nad Zalewem Wolbromskim jak w kurorcie
- Ponad sto zapadlisk w powiecie olkuskim. Wydano bardzo ważny zakaz!
- Stary kościółek w Bukownie pochłonie zapadlisko? Jest w coraz gorszym stanie
- Ekstremalna Droga Krzyżowa 2023 w Bydlinie. Uczestnicy w piątek wyruszą w drogę
Zapadliska w powiecie olkuskim
