Przed każdą operacją, wymagane są od pacjentów podstawowe badania, m.in. krew i EKG. I nic w tym dziwnego, pytanie tylko brzmi, dlaczego bezduszne przepisy nie pozwalają pacjentom, zwłaszcza tym starszym i bardzo schorowanym, zrobić ich w miejscu zamieszkania? - Bo system jest niedoskonały - przekonują seniorzy.
Czekanie z niespodzianką
Alojzy Sikora w maju 2015 r. poddał się operacji zaćmy starczej obu oczu. Lekarze ze Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie, Oddziału Klinicznego Kliniki Okulistyki i Onkologii Okulistycznej przeprowadzili również korektę podwiniętej powieki dolnej. Teraz pan Alojzy został skierowany na kolejną korektę.
- Przed każdą operacją wymagane są badania krwi i EKG. Za pierwszym razem skierowanie wypisała mi lekarka z Chełmka, za drugim pojechałem do Krakowa - wyjaśnia Alojzy Sikora. - Teraz poszedłem do lekarza w przychodni w Chełmku, a ten odmówił skierowania mnie na badania - dodaje.
Jak przekonuje 73-latek, zdrowie i połączenia z Krakowem, nie pozwalają mu stawić się w Uniwersyteckim punkcie pobrań między godz. 7 a 7.15.
- Gdybym miał operację w Szczecinie, to musiałbym tam jechać? - pyta zdenerwowany Alojzy Sikora. - W takiej samej sytuacji jak ja, były kobiety o kulach, ledwo słaniające się na nogach, którym lekarz w Chełmku odmówił zrobienia badań - dodaje.
Pan Alojzy nie może się z tym pogodzić. Jak przekonuje, bezpłatna opieka zdrowia, jest bezpłatna tylko z nazwy.
- Jaki jest problem, żeby mój lekarz w przychodniu wystawił zlecenie na badania, za które potem prześle rachunek do szpitala bądź Narodowemu Funduszowi Zdrowia? - pyta nasz bohater. - Nikt nie bierze pod uwagę, że nie stać nas emerytów na badania prywatne, a jazda po całej Polsce też jest kosztowna - dodaje.
Więcej szczęścia miała Jadwiga Janus z Oświęcimia, która poddała się operacji zaćmy w jednym z tyskich szpitali. - Od razu lekarz powiedział mi, że spędzę w szpitalu trzy dni - mówi 82-letnia pani Jadwiga. - Pierwszy „zaprosił” mnie na badania, u drugiego miałam operację, a na trzeci dzień wyszłam ze szpitala - dodaje. Jak przekonuje, to od dobrej woli lekarza zależy wszystko.
- Moja przyjaciółka miała operację tarczycy i lekarz wystawił zlecenie na badania, które zrobiła w swojej przychodni - wyjaśnia pani Jadwiga. - To nieludzkie, by ludzi „gonić” w tę i z powrotem. Jaki problem, żeby płatności załatwiły między sobą? - pyta.
Prawo i empatia
Kwestie badań reguluje rozporządzenie ministra zdrowia. Jednak jak przyznaje rzecznik prasowa Narodowego Funduszu Zdrowia w Krakowie, decyzja należy do lekarza. - Szpital z uwagi na stan pacjenta powinien w taki sposób zorganizować ewentualne konsultacje lub badania wymagane do leczenia w szpitalu, aby były najmniej uciążliwe dla pacjenta - mówi Aleksandra Kwiecień, rzeczniczka prasowa małopolski oddział NFZ w Krakowie.
Rozporządzenie ministra
Jak informuje Aleksandra Kwiecień, rzecznik Małopolskiego Oddziału Narodowego Funduszu Zdrowia, zgodnie z rozporządzeniem ministra zdrowia z 8 września 2015 r. w przypadku skierowania pacjenta do szpitala, w szczególności do planowego leczenia operacyjnego, szpital wykonuje konieczne dla leczenia w szpitalu badania diagnostyczne i konsultacje. Szpital ma obowiązek poinformować pacjenta, gdzie i kiedy może wykonać wymagane badania. Kwestie organizacyjne - czy badania będą wykonane przed przyjęciem pacjenta na oddział, czy w chwili, kiedy będzie już hospitalizowany określa szpital. Do tej pory do MOW NFZ zgłaszali się pacjenci z odwrotnym problemem. Szpital zlecał wykonanie badań przed hospitalizacją, bez wskazania, gdzie pacjenci mogą je wykonać. Przepisy nie regulują zwrotu kosztów poniesionych badań innej placówce, która je wykonała.
KONIECZNIE SPRAWDŹ:
Bądź eko! Wypożycz choinkę na święta
