Budowa placu targowego przy Partyzantów to jedno z pilniejszych zadań miejskich. Na jego realizację samorząd nie ma jednak funduszy. Kiedy więc pojawiła się szansa na dotację, postanowiono z niej skorzystać.
Warunkiem ubiegania się o pieniądze był jednak gotowy projekt i pozwolenie na budowę. Opracowanie tego pierwszego samorząd zlecił projektantowi. Ten przygotował go, jednak było już za późno, by załatwić pozwolenie na budowę. Wskutek tego miasto utraciło szansę na pieniądze.
W związku z tym burmistrz postanowił wykonawcy projektu nie płacić. Ten jednak od tej decyzji się odwołał. Sprawa trafiła do bocheńskiego sądu, który nie podzielił racji burmistrza, uznając, że skoro praca została wykonana, to należy się wynagrodzenie.
- Orzeczenie sądu przyjmuję z pokorą i szacunkiem - tak komentuje wyrok Stefan Kolawiński, burmistrz Bochni, zapewniając, że od tego wyroku nie będzie się odwoływał. - Z oceny prawników, którą zleciłem, wynika, że miasto tej sprawy nie wygra - informuje Kolawiński.
Wszystko wskazuje na to, że Bochnia nie utraciła jednak całkowicie szansy na dotację. Mając w ręce gotowy projekt, samorząd może się ubiegać o wsparcie w kolejnym, ogłoszonym już naborze wniosków.
Plan targowy, na którym sprzedawane są płody rolne, ma powstać na około dwuhektarowej działce przy ulicy Partyzantów. W tej chwili handel prowadzony jest wzdłuż ruchliwej drogi w tej przemysłowej części miasta. Zagospodarowanie tego miejsca jest więc pilną inwestycją. - Tu nie chodzi tylko o wygodę sprzedających, ale także o bezpieczeństwo mieszkańców Bochni, którzy robią tu zakupy - przekonuje Józef Kowalik z Trzciany, który na targu handluje jabłkami.
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+