Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bochnia: śmierć z rąk własnego ojca

Redakcja
Piotr K.  jak każdy miał przyjaciół, marzenia, plany
Piotr K. jak każdy miał przyjaciół, marzenia, plany fot. archiwum rodzinne
W niedzielę, gdy pogotowie zabierało Piotra, sąsiadka zaczepiła jego ojca pod blokiem. - Co się stało? - zapytała. - Sam chciałbym to wiedzieć - odpowiedział tylko Ryszard. Dlaczego pedantyczny, staranny i opanowany malarz pokojowy i tapeciarz z Bochni zabił swego syna - próbuje wyjaśnić Małgorzata Więcek-Cebula.

Ojciec usłyszał zarzut zabójstwa syna

Ta niedziela była wyjątkowo nerwowa . Dyżurny komendy w Bochni odebrał kilkadziesiąt telefonów. Większość to były wezwania do domowych awantur. Dwa z nich wykonał 55-letni Ryszard K. - Błagam was przyjedźcie, bo syn mnie zabije! - prosił.

Policjanci przyjechali: pierwszy raz by załagodzić awanturę. Drugi: by zabrać umierającego syna Ryszarda K. 28-letni Piotr dostał cios nożem od swojego ojca. Zmarł cztery godziny później w szpitalu.

17 kwietnia - niedziela. Osiedle św. Jana w Bochni. To tutaj na drugim piętrze bloku, w trzypokojowym mieszkaniu pod numerem 7, rozgrywa się rodzinny dramat. Szczegóły nie są do końca znane. Jest kłótnia. Pretekstem jest papieros. Syn chce go od ojca, ten odmawia. Ryszard K., niewysoki, raczej wątły mężczyzna, boi się syna. Około godziny 14 puka po pomoc do sąsiadów.

- Wpadł do nas blady, mocno poobijany. Zadzwonił na policję. Zdenerwowany mówił, że syn go bije. Prosił o interwencję - wspomina Barbara B., sąsiadka z naprzeciwka. Gdy policja długo nie przyjeżdża, Ryszard K. odwiedza ją raz jeszcze. Zdenerwowany, ponownie wykręca numer 997. - Błagał, żeby przyjechali, wyraźnie bał się o swoje życie - mówi sąsiadka. Policjanci w końcu zjawiają się pod "dziesiątką". Starają się załagodzić sytuację, choć nie jest to łatwe.

Gdy po kilkunastu minutach opuszczają mieszkanie wydaje się, że problem jest rozwiązany.
- Obaj panowie K. wyciszyli się i rozeszli do swoich pokojów - mówi Leszek Machaj, rzecznik prasowy KPP w Bochni. Sąsiadka K. także myśli, że awantura się skończyła. - Zrobiło się jakoś ciszej, spokojniej - wspomina.

Po godzinie 16 pani Barbara szykuje mężowi obiad. Nagle słyszy jak ktoś pod blokiem przeraźliwie jęczy. Gdy wychyla się przez okno, widzi dobijającego się do drzwi klatki schodowej Piotra. Zaraz potem mężczyzna upada. Ktoś wzywa policję i pogotowie. Na miejscu interweniują ci sami policjanci, którzy pół godziny wcześniej starali się załagodzić awanturę u K.

Ledwo żywy Piotr mówi im tylko, że to ojciec uderzył go nożem. 28-latek trafia do szpitala. Lekarze robią wszystko, by uratować mu życie. Ale ma przebite płuco. Traci bardzo dużo krwi. Umiera o 21.05. Sekcja zwłok potwierdza, że przyczyną zgonu jest cios zadany nożem o długości 16 cm i szerokości 2,5 cm. - Zadano go z dużą siłą od góry - wyjaśnia prokurator Bożena Owsiak, rzeczniczka prasowa Prokuratury Okręgowej w Tarnowie.

Policja zatrzymuje Ryszarda K. Przyznaje się, że to on uderzył. Zapewnia, że nie chciał zabić syna. Pod schodami prowadzącymi do piwnicy w bloku funkcjonariusze znajdują nóż. Ten, którym Piotr dostał śmiertelny cios.

- Jestem w szoku, nie wierzę w to, co się stało - mówi 25-letnia Gabriela Sarlińska, mieszkanka sąsiedniego bloku, dobra znajoma Piotra. - Zadzwonił do mnie, zapraszał na kawę, śmialiśmy się i żartowaliśmy. Piętnaście minut później leżał martwy - mówi wzruszona. Gdy pogotowie zabrało Piotra, pod klatką pozostała po nim: bluza, pęk kluczy do mieszkania i czapka. Na murze nadal widoczne są ślady krwi.
Piotr miał plany i marzenia. Chciał się ustatkować, ożenić. Gdy wracał do Polski, na lotnisku spotkał dziewczynę. - Zapytałam go, czy nie planuje się żenić. Pokazał mi wtedy telefon z jej zdjęciem - wspomina jego znajoma.

Piotr mieszkał z ojcem. Matka sześć lat temu wyjechała za granicę do pracy. Później rozwiodła się z Ryszardem. Z domu wyprowadził się także młodszy brat. Piotr pracował w Anglii, we Włoszech, a ostatnio podobno w Dubaju. Do domu przyjechał kilka tygodni temu. - To był dobry, porządny chłopak - mówi Michał Kotowicz, jego kolega z podwórka.

Dobre zdanie na temat 28-latka ma też Grażyna Sękiewicz, właścicielka zakładu złotniczego w Bochni. Piotr odbywał w jej zakładzie trzyletnią praktykę, później przez pół roku jeszcze pracował. - Nie powiem złego słowa na tego chłopaka - zapewnia. Piotrek, gdy tylko był w Bochni, zawsze nas odwiedzał. - Wpadał i zwyczajnie pytał co słychać - przekonuje.

Gdy musiała zostać dłużej w pracy, odprowadził ją na przystanek i zaczekał aż przyjedzie autobus. Ostatni raz był kilkanaście dni temu. Zwierzał się, że nie potrafi dogadać się z ojcem...
Bo w domu K. nie działo się dobrze. Policję wzywali tu systematycznie na przemian ojciec i syn.
Babcia Piotra, a matka Ryszarda, broni syna.

- Tam od wielu już lat działo się źle. Piotrek nie szanował ojca - mówi 86-letnia Bronisława K.
Ostatni raz widziała syna w sobotę. Przed świętami przyszedł umyć jej okna, wyprać firanki i zrobić zakupy. Żalił się na syna. - Przez te problemy coraz częściej sięgał po alkohol. W kieliszku topił smutki, nigdy jednak nie było w nim agresji - zapewnia staruszka.

Bardzo dobre zdanie na temat Ryszarda mają także jego sąsiedzi. - To faktycznie spokojny człowiek, nawet gdy był pijany, nikomu nie zawadzał - podkreśla Barbara B. Był malarzem pokojowym i tapeciarzem z mistrzowskimi papierami. Dokładny, staranny i pedantyczny - chwalą go zleceniodawcy. Mówili o nim "hrabia". Ponoć gdy wypił przekonywał, że wywodzi się z rodziny hrabiowskiej. Nikt z sąsiadów, którzy go znali, nie wierzy w jego winę.

W niedzielę, gdy pogotowie zabierało Piotra, sąsiadka zaczepiła Ryszarda pod blokiem. - Co się stało? - pytała. - Sam chciałbym to wiedzieć - odpowiedział tylko. Kilka dni temu, w areszcie obchodził swoje 55-urodziny.

Grozi mu dożywocie.

Polecamy w serwisie kryminalnamalopolska.pl: Nowy Targ: kierowca miał aż 4 promile!
Sportowetempo.pl. Najlepszy serwis sportowy

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska