MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Bochnia. Spalił się ich dom. Znajomi pomogli go odbudować w... trzy miesiące!

Małgorzata Więcek-Cebula
Małgorzata Więcek-Cebula
Pani Monika oraz Michał i Kacper są szczęśliwi, że wrócili do siebie
Pani Monika oraz Michał i Kacper są szczęśliwi, że wrócili do siebie tomasz rabjasz
We wrześniu pożar zniszczył dom Moniki Hadały, wychowującej samotnie dwóch synów Dzięki wsparciu przyjaciół, ale też obcych ludzi udało się im wrócić do odremontowanego domu

- Nawet pani nie wie, jak bardzo się bałam, że nie zdążę - mówi ze złami w oczach Monika Hadała z Jodłówki, mama 13-letniego Michała i 9-letniego Kacpra.

We wrześniu, kiedy spalił się ich dom, obiecała synom, że wrócą do niego na święta Bożego Narodzenia. Do końca roku mieli bowiem zapewnione bezpłatne lokum od gminy Rzezawa.

- Mogłam w nim co prawda zostać dłużej, ale musiałabym płacić czynsz, a na to w obecnej sytuacji mnie nie stać - przekonuje pani Monika, która pracuje jako protokolantka w jednym z krakowskich sądów.

Rodzinę utrzymuje ze swej pensji, do tego jednak na karku na jeszcze kredyt, który wzięła na remont domu.

Wszystko do wyrzucenia

Zakończyła go tuż przed pożarem. Ogień zniszczył wszystko, co zrobiła. Do wyrzucenia były też panele, meble, ubrania.

- Wszystko zostało zalane przez wodę. Z pogorzeliska wywiozłam kilka kontenerów śmieci - zdradza.

Pani Monika nie miała żadnych oszczędności, które pomogłyby odbudować dom. Pieniędzy nie dostała też od firmy ubezpieczeniowej, mimo że dom ubezpieczała (w tej chwili sprawa jest w sądzie). Mogła liczyć więc tylko na wsparcie najbliższej rodziny, swoich przyjaciół a także zupełnie obcych ludzi.

Dali drewno, ubrania

Pomoc przyszła po serii artykułów, które opisywały historię dzielnej kobiety, matki samotnie wychowującej dwójkę dzieci.

- To było niesamowite. Dzwonili do mnie ludzie z drugiego końca Polski i oferowali pomoc rzeczową lub finansową - mówi pani Monika.

Ktoś podarował część drzewa na dach, inni wpłacili na konto pieniądze, dzięki którym pani Monika mogła kupić niezbędne materiały budowlane. Wsparcie przyszło też z gminy (część blachy na dach) oraz parafii w Rzezawie.

- Wiele osób pomogło w robotach budowlanych wspierając wynajętą do odbudowy domu firmę. Pracowali przy rozbiórce spalonego dachu, jego odbudowie a także przy montażu płyt regipsowych - wylicza mieszkanka Jodłówki.

Ona sama też nie próżnowała. W zasadzie każdy wieczór od pożaru spędziła na budowie.

- Życie mnie nauczyło, że trzeba umieć robić wszystko, by sobie poradzić, dlatego nie obcy mi jest młotek i śrubokręt - wylicza.

Mało czasu, dużo pracy

Prace posuwały się do przodu. Jednak nie w takim tempie jakby chciała.

- Patrzyłam w kalendarz z przerażeniem, bo widziałam jak szybko uciekają kolejne dni, a do zrobienia było jeszcze tak wiele - wspomina.

Dwa tygodnie przed świętami na ścianach były regipsy, ale brakowało podłóg, instalacji elektrycznej, płytek w łazienkach i mebli.

- Wtedy z pomocą przyszedł mój znajomy, który na całą noc ściągnął jedenastu kolegów z pracy. Pracowali praktycznie przez cały czas - mówi pani Monika.

Robotę udało się nadgonić, ale do finału brakowało jeszcze bardzo dużo. Dzień przed Wigilią pani Monika zdecydowała się przewieść rzeczy z zajmowanego mieszkania. Znów pomogli znajomi. Pracę skończyli późno w nocy.

- Byłam tak zmęczona, że nawet nie wiem, kiedy usnęłam, ani też co mi się śniło w moim nowym-starym domu - wspomina.

Święta wreszcie w domu

Wigilię spędzili w nowej kuchni. Na kolacji przygotowywanej na dwóch palnikach kuchenki elektrycznej (w domu nie ma jeszcze gazu) pani Monika ugotowała wszystkie wigilijne potrawy. Był więc barszcz z uszkami, zupa grzybowa, ryba, kapusta, łazanki z makiem. W pomoc zaangażowali się chłopcy.

- Byliśmy bardzo zmęczeni, ale szczęśliwi, że możemy być razem w swoim domu - podkreśla pani Monika.

Teraz każdy z chłopaków ma swój pokój. Kacper niebieski, Michał pomarańczowy. Swoje lokum ma też pani Monika. Pokoje są wyposażone w meble podarowane i przewiezione nawet z Gdańska. Rodzina ma też łazienkę, kuchnię, salon. W okresie świątecznym rodzina dostała też wsparcie „Szlachetnej paczki”.

Pomoc wciąż potrzebna

Do całkowitego zakończenia prac brakuje jeszcze trochę. Na piętro domu można wejść tylko przez prowizoryczne drewniane schody. Przydałoby się lustro w łazience, szafy na kurtki i wieszaki.

Największym problemem jest jednak rachunek, który pani Monika musi zapłacić firmie budowlanej. Do uregulowania zostało jeszcze 20 tysięcy złotych.

- Bardzo dziękuje wszystkich, którzy mi pomogli. Bez tego wsparcia nie udałoby się nic zrobić - mówi pani Monika. - Do pełni szczęścia nie brakuje już wiele. Będę wdzięczna za każdą dodatkową pomoc.

Tej trzyosobowej rodzinie można pomóc przekazując fundusze na konto: 54 1240 4650 1111 0010 6255 0094. Z panią Moniką można się skontaktować: 504 143 050.a

Współpraca Tomasz Rabjasz

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska