Podczas 34. Międzynarodowego Turnieju im. Feliksa Stamma, który odbył się w Warszawie, Mateusz Kostecki (Desant Kraków) zdobył złoty medal w kat. 69 kg, a Jarosław Iwanow (Wisła Kraków) srebrny w kat. 56 kg. To ten drugi jest bliższy wyjazdu na czerwcowe mistrzostwa Europy w Charkowie.
Kostecki w drodze po tytuł pokonał trzech rywali: ciemnoskórego Szweda Adolpe’a Sylvę 5:0, mistrza Polski z 2016 i 2017 roku Damiana Kiwiora 3:2 oraz Irlandczyka Kierana Molloya 3:1. Był jedynym Polakiem, który stanął na najwyższym stopniu podium w tej imprezie.
- Walka z Kiwiorem była wyrównana. Dobrze, że oceniali ją zagraniczni sędziowie, bo byli obiektywni. Finałowy pojedynek z Molloyem też był trudny. Rywal był wyższy ode mnie o pół głowy. Mańkut, jak ja. I Szwed, dlatego w starciu z nim potrenowałem walkę z leworęcznym rywalem. Z Molloyem wygrałem dzięki determinacji i chęci zwycięstwa - opowiada Kostecki.
Na co dzień jest żołnierzem 6. Batalionu Powietrzno-Desantowego, zwiadowcą w stopniu szeregowca. Ma na koncie 20 skoków spadochronowych. Ze względu na służbę wojskową nie mógł brać udziału w obozie kadry, do turnieju przygotowywał się sam. Z tego też powodu w kwietniu nie wystąpił w MP. Zapewnia, że nie odpuszcza rywalizacji o miejsce w składzie reprezentacji na ME, ale podkreśla, iż nie ma nastawienia typu „muszę pojechać do Charkowa”. A ośmiu czołowych zawodników ME w każdej kategorii wagowej uzyska kwalifikację na sierpniowe MŚ w Hamburgu.
- Czeka mnie dużo spraw. Nie tylko związanych ze służbą. W maju mam w rodzinie komunie, a 30 września biorę ślub z Joanną, która pochodzi z Sułowa koło Biskupic, w których się wychowywałem - mówi Kostecki.
Iwanow stoczył tylko dwa pojedynki, gdyż w jego kategorii walczyło pięciu zawodników. Najpierw miał wolny los, potem pokonał Irlandczyka Caseya Mylesa 5:0 i przegrał z Francuzem Jordanem Fernandezem 0:5.
- Jestem bardzo zadowolony z występu. W walce z Mylesem robiłem to, co założyłem sobie z moim sztabem szkoleniowym. Realizowałem plan taktyczny i prawie wszystko wykonałem. Wywierałem presję na rywalu, zadawałem ciosy z kontry, blokowałem jego uderzenia. Z Fernandezem przegrałem jednogłośnie, ale to nie znaczy, że byłem zdecydowanie gorszy od niego, tylko, że ocena wszystkich sędziów było taka sama. Myślę, że pierwszą rundę wygrałem ja, drugą Francuz, a trzecia była wyrównana. Gdyby sędziowie mnie przyznali zwycięstwo, rywal nie czułby się chyba bardzo pokrzywdzony. Ja też się nie czuję, bo Francuz był jednak trochę lepszy ode mnie - przyznaje Iwanow.
Urodzony na Krymie zawodnik, ubiegłoroczny i tegoroczny wicemistrz Polski, który do Krakowa przyjechał w 2013 roku, marzy o występie w w Charkowie. Ma na to duże szanse, bo Tomasz Resół zakończył karierę, a inny jego rywal o miejsce w reprezentacji, Adrian Kowal, przeszedł do wyższej kategorii.
Ostatnim dla niego sprawdzianem przed występem w ME będzie mecz z Armenią w Kielcach pod koniec maja.
Follow https://twitter.com/sportmalopolska#TOPSportowy24
- SPORTOWY PRZEGLĄD INTERNETU