Hutnik prezentował się w ostatnich meczach naprawdę dobrze, w czterech z rzędu nie doznał porażki, zgubił tylko dwa punkty w spotkaniu na własnym stadionie z Olimpią Grudziądz (1:1).
W tamtym meczu ujawniło się wiele niedoskonałości w grze krakowian, ich postawa przed tygodniem w starciu w Bielsku-Białej z Rekordem, mimo wygranej 1:0, też pozostawiała wiele do życzenia, tymczasem pierwsza połowa w niedzielnym spotkaniu z Resovią była znakomita.
Hutnicy podeszli do gry ze spadkowiczem z 1. ligi bez kompleksów, choć aż 20 minut czekaliśmy na chwilę, gdy po badaniu dyspozycji rywala uznali, że warto odważniej zaatakować. Od tego momentu na bramkę rzeszowian zaczęła sunąć akcja za akcją.
Sygnał do szturmu dał ostrym strzałem zza pola karnego Mateusz Sowiński, Jakub Tetyk z trudem odbił piłkę. Ponowienie nastąpiło za sprawą Denissa Rakelsa, ale sprytny strzał zza zasłony był za słaby. Był jeszcze nieudany wolny w wykonaniu Wojciecha Słomki, pozycja spalona Rakelsa przy wyjściu do sytuacji sam na sam z bramkarzem i wreszcie nastąpił prawdziwy popis w wykonaniu gospodarzy.
Kamil Głogowski przy wyprowadzaniu piłki z własnej połowy dwukrotnie był bliski jej utraty, ale końcówką buta i siłą woli przepychał ją w stronę bramki Resovii. Miejscowi kibice poczuli, że to zalążek czegoś wyjątkowego i nagrodzili obrońcę brawami. Przeczucie ich nie zawiodło. Piłka trafiła do Rakelsa, ten podał ją do środka, gdzie czaił się Patrik Misak, wreszcie Słowak dostrzegł Sowińskiego i technicznie wrzucił przed niego futbolówkę w pole karne. Finalizacja nastąpiła półwolejem, co było idealnym zwieńczeniem idealnej akcji.
Resovia straciła koncept, a za chwilę drugą bramkę. Po rzucie rożnym wykonywanym przez Słomkę najwyżej w polu karnym wyskoczył Łukasz Kędziora i głową skierował piłkę do siatki. Wychowanek Hutnika po raz pierwszy po powrocie do klubu zagrał w wyjściowym składzie i po raz pierwszy zdobył gola.
Występujący na pozycji numer 10 Sowiński i grający jako stoper Kędziora zdają się być kolejnymi pasującymi elementami do układanki trenera Macieja Musiała, który w pierwszej części sezonu szukał optymalnego zestawienia drużyny.
Zdenerwowani fani Resovii, którzy licznie zjawili się na Suchych Stawach, odpalili race, zadymiając boisko tak skutecznie, że sędzia musiał na dwie minuty przerwać mecz. Nieprzewidziana pauza nie pomogła ich graczom, którzy po stracie drugiego gola ruszyli do odrabiania strat. Hutnicza defensywa była w tej części meczu monolitem, groźniej znów było po drugiej stronie boiska, gdy Tetyk musiał wybić piłkę na róg po kolejnym strzale zza pola karnego Sowińskiego.
Trener gości sięgnął po swojego asa atutowego. Wprowadzony po przerwie Maksymilian Hebel jest dobrze znany krakowskim kibicom, a także Maciejowi Musiałowi, gdyż ostatnio występował w Wieczystej. To w dużej mierze na ofensywnym zawodniku z numerem 10 na koszulce spoczęła odpowiedzialność za nawiązanie kontaktu bramkowego z Hutnikiem i rzeczywiście gospodarze byli przez pierwsze minuty drugiej połowy w sporych opałach. Seria rzutów rożnych nie zamieniła się jednak w zdobycz.
Tymczasem stała się ona udziałem gospodarzy, którzy pierwszy po przerwie wypad zamienili na trzeciego gola. Autorem był Wojciech Słomka, który nie atakowany podbiegł z piłką pod pole karne Resovii i przymierzył lewą nogą w bliższy róg.
Ta bramka zdekoncentrowała hutników. Zaczęli popełniać błędy i w końcu coraz większy bałagan w ich polu karnym wykorzystał Marcin Urynowicz, kierując futbolówkę do siatki głową.
Mecz stał się bardzo zacięty, najpierw drugiego gola dla gości sędzia nie uznał z uwagi na faul Urynowicza, ale przy strzale Macieja Górskiego nie miał już żadnych wątpliwości i w szeregach Hutnika zrobiło się naprawdę nerwowo.
Krakowianie mieli ogromny problem z wyprowadzaniem piłki, w środku pola zapanował chaos. Lekarstwem miało być wprowadzenie na boisko Jewhenija Bełycza i rzeczywiście było nieco lepiej, choć do końca wygrana Hutnika wisiała na włosku.
Goście po strzale w mur z wolnego reklamowali dotknięcie piłki ręką w polu karnym przez jednego z krakowian, lecz arbiter był innego zdania. A chwilę później najpierw Dorian Frątczak końcami palców wybił piłkę po przewrotce Urynowicza, a następnie Filip Mikrut nieczysto trafił w futbolówkę, stojąc kilka metrów przed bramką. I krakowianie mogli fetować ciężko wywalczone zwycięstwo.
Teraz pora na jeszcze trudniejszego rywala, na Suche Stawy zjedzie w środę 25 września Piast Gliwice. Początek meczu o godzinie 14.30.
Hutnik Kraków – Resovia Rzeszów 3:2 (2:0)
Bramki: 1:0 Sowiński 30, 2:0 Kędziora 32, 3:0 Słomka 53, 3:1 Urynowicz 56, 3:2 Górski 76.
Hutnik: Frątczak – K. Głogowski, Tarasovs, Kędziora, Jania – Słomka (80 Bełycz), Urbańczyk, Misak, Sowiński (66 Górski), Rakels – M. Głogowski (86 Pietrzyk).
Resovia: Tetyk - Adamski, Bondarenko, Buchał, Pawłas (62 Jaroch) - Pieniążek (62 Rębisz), Kanach (89 Kotecki), Urynowicz, Zawadzki (46 Hebel), Eizenchart (86 Mikrut) - Górski.
Sędziował: Filip Kaliszewski (Gdańsk). Żółte kartki: Kędziora - Zawadzki, Pawłas, Hebel, Urynowicz, Jaroch, Buchał.
