Kres pojedynku, co zresztą typowało wielu znawców boksu, w tym jedna z ofiar "GGG" Grzegorz Proksa, nastąpił w piątej rundzie. Zresztą rzućmy okiem na prognozę "Super G", który jest wielkich fanem talentu Gołowkina.
Jeszcze bardziej wymowny tweet Proksa zamieścił tuż przed walką, gdy naprawdę zaczął współczuć Brookowi...
A Gołowkin, jakby chcąc wyjść naprzeciwko oczekiwaniom, w rzeczonej piątej odsłonie pojedynku zepchnął rywala do lin i postanowił zrobić użytek ze swoich piekielnych uderzeń, raz po raz lokując ciosy na torsie i głowie mistrza federacji IBF w kat. półśredniej. Zresztą Brook sam porwał się na egzekucję, gdy własnoręcznie, parafując kontrakt, podpisał na siebie wyrok, decydując się na wycieczkę aż o dwie dywizje wagowe wzwyż.
Po pojedynku okazało się, że porażka przez techniczny nokaut, o której zadecydował trener Brytyjczyka poddając swojego podopiecznego, miała naprawdę wysoką cenę. Brook przepłacił pojedynek pęknięciem kości oczodołu, co wymaga interwencji chirurgicznej. Pacjent ma trafić na stół operacyjny w poniedziałek.
Do momentu przerwania walki Brook stawiał opór faworyzowanemu Gołowkinowi, ale podobnie jak poprzednicy, nie mógł poradzić sobie z zabójczą siłą Kazacha. Mając taką broń w ręku "GGG" jest w stanie przyjąć warunki nawet mocnej wymiany, mając świadomość swojej ogromnej przewagi w sile rażenia. Dowód? Na 36. zwycięstw, Gołowkin aż 33 wygrywał przed czasem.