Bukowina Tatrzańska: 2-latek pogryziony przez psa
Wierch Głodowski w Bukowinie Tatrzańskiej jest ostatnio sceną dramatycznych wydarzeń. Co kilka dni wybuchają tam awantury, których głównym bohaterem jest 48 - letni Jan C., mieszkaniec wsi. Zdaniem sąsiadów, to bardzo konfliktowy człowiek. On sam woli jednak określać się mianem ofiary pomówień i ludzkiej złośliwości. Jedno jest pewne. Góral zawsze znajduje się w centrum prawdziwej burzy. Dość powiedzieć, że ostatnia awantura zakończyła się atakiem z nożem na policjanta, który by ratować swe życie, musiał oddać strzały ostrzegawcze.
Bukowina Tatrzańska: z nożem na policjanta
- Ten człowiek od kilku miesięcy zastrasza mieszkańców. Uważa, że prawo go nie dotyczy. Ostatnią awanturę rozpętał w czwartek nad ranem - tłumaczy Kazimierz Pietruch z zakopiańskiej komendy policji. - Wraz z 21-letnim synem Bartłomiejem i jego dwoma kolegami zaczęli wyrywać sztachety z płotu sąsiadów i rzucać nimi w ich samochód. Gdy przyjechali policjanci , 21-latek rzucił się na nich z nożem. Funkcjonariusze ratowali się strzałami ostrzegawczymi. To uspokoiło napastników.
Wszyscy czterej byli pijani. Zostali aresztowani. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się jednak, że Jan C., ojciec 21-latka, nawet po przewiezieniu na zakopiański komisariat odgrażał się, że pozabija policjantów, którzy przyjechali na interwencję.
Zobacz także: Zakopane: ogień strawił dom na Walkoszach (ZDJĘCIA, VIDEO)
Takie zachowanie absolutnie nie dziwi sąsiadów niebezpiecznego górala. Co więcej, boją się, że któregoś dnia zrealizuje on swoje groźby.
- Ten człowiek jest umysłowo chory. Uwielbia się nad nami znęcać, co moim zdaniem oprócz picia jest jego jedynym zajęciem - mówi nam jeden z sąsiadów Jana C. Mężczyzna boi się podać swego nazwiska w obawie przed zemstą.
Jak udało nam się ustalić, wcześniej Jan C. katował swoją byłą żonę - którą nawet wyrzucił przez okno. Ta odmawia jednak komentarza. Obecnie mieszkająca w Jurgowie kobieta już na samo wspomnienie byłego męża zalewa się łzami.
Mieszkańcy boją się, że któregoś dnia pozbawieni pomocy będą musieli wziąć sprawiedliwość w swoje ręce. Wówczas dojdzie do tragedii podobnej do tej z Włodowy. Szóstego maja w zakopiańskim sądzie miał się bowiem rozpocząć - długo oczekiwany - proces, w którym 15 sąsiadów oskarżało rodzinę C. o kierowanie pod ich adresem gróźb. Sędzia odroczył jednak rozprawę z powodu choroby oskarżonego. Jan C. dalej będzie wolno chodził po ulicach.
- Właśnie tego najbardziej się boję. Dopóki ten człowiek będzie na wolności, nie zaznamy spokoju - mówi Helena Szostak. To właśnie jej rodzinę w czwartek napadli panowie C.
"Najtwardszy góral na Podhalu" - jak siebie nazywa Jan C. - w czwartek po południu został zwolniony z aresztu. Był jednak dla nas nieuchwytny.
Kilka tygodni temu rozmawiał jednak z reporterem naszej gazety. To on jest bowiem właścicielem psa, który pogryzł wówczas dwuletniego Kacpra, synka sąsiadów, z którymi również rodzina C. ma na pieńku.
- Sąsiedzi robią mi krzywdę od kilku lat. Mają układ z policjantami i sądem w Zakopanem. Pobili mojego syna. Tak go pobili, że mu czaszka pękła w dwóch miejscach - żalił się wtedy Jan C. - Widać jednak Pan Bóg jest na świecie, bo za moje krzywdy posłał to dziecko do psa.
Polecamy w serwisie kryminalnamalopolska.pl: Wojna kiboli w Nowej Hucie: 14 lat za kratami za śmierć nastolatka?
Sportowetempo.pl. Najlepszy serwis sportowy