Referendum w sprawie odwołania burmistrza zaplanowano na 13 stycznia. Decyzja o terminie zapadła jeszcze przed świętami Bożego Narodzenia. Zaraz po tym Klub im. hr. Władysława Zamoyskiego zlecił wykonanie i rozwieszenie nad ulicami miasta banerów informujących o odbywającym się referendum, a także sugerujących, by głosować za odwołaniem burmistrza.
Teraz do rąk zakopiańczyków trafiła czterostronicowa gazetka. Autorzy artykułów zamieszczonych na jej łamach pozostają anonimowi. Wytykają "siedem grzechów burmistrza Janusza M.", m.in. przywołują zarzuty stawiane burmistrzowi, że działał nie na rzecz miasta, ale swojego syna Grzegorza. Teksty podparte są fotomontażami i przedrukami artykułów prasowych o sytuacji w Zakopanem, które ukazywały się w tym roku w różnych tytułach.
Egzemplarze gazetki trafiły do prywatnych domów. Ktoś ją też przyniósł do zakopiańskiego magistratu. - To ewidentny paszkwil. Zwyczajne pomówienie, pod którym nikt się nie podpisał - mówi Majcher. - To atak na moją osobę, ale także na wszelkie przemiany, jakie w mieście zachodzą. Wszystko jest negowane i przekręcane.
Kto za tym stoi - nie wiadomo. Nikt się pod tekstami nie podpisał. - Podejrzewam, że to moja opozycja. To nie ulega wątpliwości. Sposób, w jaki to zrobili, jest szokujący. Pokazuje to, że są zwyczajnymi tchórzami politycznymi - mówi jednoznacznie burmistrz.
Głównym oponentem Majchra w mieście jest Klub im. hr. Władysława Zamoyskiego, którego zwolennicy stanowią większość w radzie miasta. Członkowie klubu jednak zaprzeczają, jakoby to oni byli autorami gazetki. - Nic mi o tym nie wiadomo. Nasz klub zlecił wykonanie i rozwieszenie banerów nad ulicami, bo uważamy, że Urząd Miasta w niedostateczny sposób informuje mieszkańców o zaplanowanym referendum - mówi Piotr Bąk, prezes Klubu im. Zamoyskiego. - Jednak żadnej gazetki nie drukowaliśmy i nie roznosiliśmy po mieście.
Sprawę paszkwilu w poniedziałek burmistrz Majcher zgłosił w zakopiańskiej prokuraturze. - Gdy dostaniemy gazetę do ręki, będziemy się zastanawiali, czy doszło tam do złamania prawa - mówi Zbigniew Lis, prokurator rejonowy w Zakopanem. - W grę może wchodzić znieważenie urzędnika publicznego bądź pomówienie lub zniesławienie.
W pierwszym przypadku grozi za to kara grzywny lub kara pozbawienia wolności do roku. Za zniesławienie lub pomówienie sąd może orzec grzywnę lub karę ograniczenia wolności.
Moda w przedwojennym Krakowie [ARCHIWALNE ZDJĘCIA]
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!