Wydawałoby się, że sprawa jest błaha. Dotyczy podmiany dokumentu (uchwały zgromadzenia wspólników Zakładu Utylizacji Odpadów w Myślenicach). Na jego podmianie nikt nie stracił ani specjalnie nie zarobił. Chodziło o to, żeby umożliwić kupno ostatnich działek pod wysypisko za nieco wyższą cenę (bo prywatny właściciel nie chciał się zgodzić na 20 zł za mkw. i zaproponował 40 zł).
Prokurator z Krakowa wszczął śledztwo w tej sprawie i w 2011 r. oskarżył burmistrza Macieja O. oraz prezesa spółki ZUO Damiana L. i udziałowca Bronisława B. o machinacje z dokumentem. Sprawę rozpatruje sąd w Myślenicach.
Pierwszy wyrok zapada w 2012 r.: uniewinnienie. Prokurator składa apelację. Dowodzi, że sąd nie uwzględnił poważnych dowodów obciążających oskarżonych.
W 2013 roku proces rusza na nowo. I jesienią znowu zapada wyrok uniewinniający. Prokurator odwołuje się ponownie. Zwrócił uwagę m.in. na to, że część wyroku była po prostu skopiowana z pierwszego.
Sąd Odwoławczy przyznaje mu rację.
„Skopiowanie prawie w całości poprzedniego uzasadnienia Sądu Rejonowego nie przystoi tak poważnemu organowi jakim jest sąd” - czytamy.
Sprawa znowu trafia na wokandę w Myślenicach i po raz trzeci zapada wyrok uniewinniający. Sąd Odwoławczy znowu pastwi się nad wyrokiem, nazywając go kopią poprzedniego. Zarzuca też koledze z Myślenic naiwność w ocenie dowodów.
Sędziowie z Myślenic bronią swoich decyzji.
- To skomplikowana sprawa. Czasem trudno jest napisać coś innego, skoro stan faktyczny jest taki sam. Jesteśmy pewni swoich decyzji. A to, co nam zlecił Sąd Odwoławczy, wykonaliśmy - mówią sędzia Katarzyna Kosek i Krzysztof Trojan.
Pod koniec ubiegłego tygodnia zaczął się czwarty proces. Czy jednak ostatni?