Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Był taki czas, że Kraków walczył ostro z pijakami

Marta Paluch
"Uczta Pańska" - Kraków, drukarnia Macieja Wierzbięty, 1567 rok.
"Uczta Pańska" - Kraków, drukarnia Macieja Wierzbięty, 1567 rok. Fot. Muzeum Etnograficzne
Kraków już 500 lat temu zarówno pod względem braku bezpieczeństwa jak i liczby knajp na głowę mieszkańca zostawiał w tyle inne polskie miasta. Brzmi znajomo? I pomyśleć, że były to czasy, gdy krakowianie pili tylko wino, piwo i miody, bo wódka była jeszcze tylko w aptekach - na lekarstwo...

Piwo i tortury
"Ten śpiewa o świętym Kryzie/Ten śledziową głowę gryzie/Ten usnąwszy stół liże".
Ta piosenka z czasów króla Jana Olbrachta opisuje zabawy nie tylko ówczesnych studentów, ale i szlachty. Co się dziwić, skoro przykład szedł z góry - król, rządzący w latach 1492-1501, sam za kołnierz nie wylewał. Nocą w przebraniu szlachcica włóczył się po krakowskich zaułkach, by razem z przyjaciółmi pić i łajdaczyć się. Raz nawet podczas takiej eskapady pachołkowie miejscy ranili go berdyszem...

Mógł wtedy król odwiedzić okolice klasztoru Reformatów, gdzie "mieściło się siedlisko zgorszenia, pijaństwa i rozpusty, przez długie lata spędzające sen z oczu świątobliwej braci zakonnej" - jak to opisał Michał Rożek w książce "Hultaje, złoczyńcy, wszetecznice w dawnym Krakowie".

Nie lepiej było w słynnej Piwnicy Świdnickiej, zwanej też Indią, w północno-wschodnim narożniku ratusza, z oknami na Rynek Główny. Tam pili m.in. studenci. "Ludzie próżnujący cały dzień tam przeleżą a żywią się z nierządnicami bardzo rozpustnie" - opisywał w "Dawnym krakowskim ratuszu" J. Muczkowski.

Piwnica sąsiadowała z lochami i salami tortur, w których kaźniom poddawano aresztowanych. - W ratuszu znajdował się miejski karcer, w którym trzymano aresztowanych oczekujących na wyrok - mówi dr Maciej Mikuła z katedry historii prawa polskiego UJ.
Jednak krzyków torturowanych nie było słychać w piwiarni - ściany piwnicy były dość grube...

Słynna była winiarnia "którą w połowie XVI wieku trzymała pani Marta, u której kwarta złego wina kosztowała 5 groszy (...) Także cieszyła się frekwencją, zwłaszcza że miała tanie wino za 2 grosze, winiarnia Mynica tj. pod mennicą opodal furtki św. Anny".
Pijackie imprezy odbywały się również w łaźniach miejskich.

Ulubionymi knajpami studenckimi w XVI w. był szynk Waszkowej przy ul. Szczepańskiej, gospoda Zieleńskiego i Szymona na Kleparzu, winiarnia Ziemianina przy Szpitalnej i pod "Murzynami" przy ul. Floriańskiej 1.

Biskup z Bachusem
Włóczędzy, zbiegli chłopi odwiedzali "Hultajską gospodę" na Kleparzu, natomiast muzycy szli także na Kleparzu do szewca Nogi, "bo miewał piwo częstochowskie" - pisał Władysław Bogatyński, autor publikacji "Walka z pijaństwem w renesansowym Krakowie".
Już w średniowieczu stolica Polski miała 25 browarów (na kilka tysięcy mieszkańców) - m.in. przy ul. św. Krzyża, św. Marka, obok szpitala św. Ducha (dziś ul. Szpitalna). Piwo wyrabiano na miejscu z jęczmienia lub pszenicy, a piwowarzy i karczmarze doskonale dbali o swoje interesy - od 1423 r. byli zrzeszeni w cechu.

To między innymi za ich sprawą król Kazimierz Jagiellończyk w 1456 r. zakazał importu świdnickiego piwa, które konkurowało z krakowskim. - Była to część "wojny handlowej" ze Śląskiem, który wówczas należał do Czech - mówi dr Mikuła.

Po jego śmierci zakaz zniesiono. A Kraków, dzięki swoim rozległym kontaktom z europejskimi dworami stał się nie tylko miejscem spotkań, ale też poważnym importerem "węgrzyna" - węgierskiego wina. A przykład szedł nadal z góry...

"Gdy Zygmunt I Stary obejmował tron, przybył do Krakowa ze swoją umiłowaną Katarzyną Ochstatt i patrzył przez palce na wesołe koło dworzan folgujących Bakchusowi i Wenerze (...). Do klubu tego towarzyskiego opilców i ożralców należał pisarz kancelarii królewskiej Jan Dantyszek, późniejszy głośny dyplomata, poeta i biskup warmiński" - pisze Bogatyński.

Wiecha nad szyldem
Jak podkreślają historycy, w każdej niemal uliczce Krakowa była piwnica z wiechą słomy nad szyldem (nazwa pochodzi od piwa, które było tam sprzedawane), miodosytnia (z krzyżykiem nad szyldem) lub winiarnia (z wieńcem).

Jednym z najstarszych tego typu przybytków była miodosytnia przy ul. Krakowskiej 9, która przetrwała tam od XIV wieku do drugiej wojny światowej (dziś są tam sklepy pod arkadami).

A że pili nie tylko studenci, ale też ich nauczyciele, księża, a nawet biskupi - władze miasta zaczęły działać.

W 1511 roku zakazano studenckich otrzęsin. Na grzywnę skazywano też nauczycieli akademickich - Macieja z Przedborza, który zamiast uczyć, pił z chłopami i mistrza Marcina z Tarnowa (sądził go rektor). W 1524 roku zamknięto gospodę przy cmentarzu kościoła Mariackiego, a balwierzom zakazano pracy w łaźniach w niedzielę i święta - by uniknąć pijackich ekscesów.

Już w XIV wieku rada miejska zabroniła w wielu szynkach sprzedawać alkohol w niedziele i święta - pod karą grzywny. Nałożyła też na trunki podatki konsumpcyjne. - To było tzw. "czopowe", bardzo znacząca pozycja w dochodach miasta - mówi dr Mikuła. Znacząca, bo stanowiła jedną trzecią przychodu miasta (1,5 - 1,8 tys. grzywien na 6 tys. budżetu).

Żadne z tych zakazów nie poskutkowały. Na nic zdały się napomnienia Reja, Kochanowskiego, ani broszury antyalkoholowe jak ta autorstwa ks. Józefa Wereszczyńskiego.

Albrecht Radziwiłł zanotował w swoich pamiętnikach sto lat później, że nawet senatorowie często przychodzili na naradę do króla pijani... Wtedy już jednak w powszechnym użyciu była wódka, którą do XVII w. sprzedawano tylko jako lek w krakowskich aptekach.

Pręgierz lub stryczek
Nawet jednak przed jej wprowadzeniem do powszechnego obrotu, pod wpływem alkoholu krakowianie często dopuszczali się przestępstw.

Jednak nie był on okolicznością łagodzącą. Król Kazimierz Wielki, sam niestroniący od uciech, wydał w XIV wieku statuty, w których popełnione przez szlachcica przestępstwo po pijanemu było karane zawsze jako przestępstwo umyślne.
Na nic się to nie zdało.

Sto lat później, w występkach pod wpływem alkoholu przodowali żacy.

"Obedrzeć z szat służącą posłaną przez pana po piwo i nagą zostawić losowi - nie było wyjątkową ich sprawką" - pisał ówczesny lekarz i filozof Sebastian Sleszkowski.

Kary za samo pijaństwo były zazwyczaj "honorowe". - Prawo magdeburskie, które obowiązywało w renesansowym Krakowie, zakładało kary "na gardle" i "na skórze i włosach". Ta druga kategoria dotyczyła wykroczeń takich jak pijackie burdy. Jedną z kar mogło być wystawienie delikwenta w dybach, kunach - mówi dr Maciej Mikuła z katedry historii prawa polskiego UJ. Najsłynniejsze kuny stały obok kościoła Mariackiego. "Biedny delikwent stał przez kilka godzin wystawiony na urągowisko" - opisywał Michał Rożek.

Surowe prawo magdeburskie za przestępstwa (także te pod wpływem alkoholu) karało bardzo surowo - za poważniejszą kradzież złodzieja czekał stryczek....

Pijani żacy z bronią
Były jednak i gorsze sprawy. Studenci wchodząc do knajp z kordami i pistoletami, pili na umór i nie płacili za alkohol, a szynkarzy straszyli bronią. Potem, wychodzili w miasto.

W XVI w. skarżono się na krwawe bójki z ich udziałem. Alkohol prawdopodobnie odegrał też swoją rolę w pogromach kazimierskich Żydów, których dopuszczali się żacy, m.in. w 1637 r. (zginęło wtedy ok. 30 Żydów). I choć oświeceniowi myśliciele starali się krakowianom wybić z głowy wódkę i piwo, nic to nie pomogło. Według historycznych zapisków, w XIX wieku Kraków miał 350 szynków na 40 tys. mieszkańców ...

Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska