Już w tamtym roku limanowianka w ramach protestu zabezpieczyła wiatę przystankową żółtą taśmą i wywiesiła tabliczkę z napisem „teren prywatny wstęp wzbroniony”. Z kolei w piątek 19 stycznia miało dojść do awantury z pracownikami Miejskiego Zakładu Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej, którzy bez jej zgody i wiedzy postanowili usunąć gałęzie z wiaty. Te ustawiła tam nasza rozmówczyni, która nadal walczy o sprawiedliwość. To nie koniec. Obecnie przystanek „zdobi” gruz.
- Miasto wciąż milczy w mojej sprawie… Złożyłam do zastępcy burmistrza, Pana Zonia pismo z żądaniem zwrotu drewna, które ukradł. Jeśli sprawa się nie wyjaśni zgłoszę ją na policję. Obecnie nadal protestuję - nie odpuszczę i będę szukać sprawiedliwości – przekazała nam w czwartek 1 lutego.
Jak mówił nam ostatnio Wacław Zoń, zastępca burmistrza Limanowej, Miasto wystąpiło do właścicielki działki z propozycją na piśmie.
- Ponowiliśmy ją. Wcześniej prowadziliśmy rozmowy. Mamy sygnał, że gdy otrzyma ona pismo, będzie się do nas odzywać. Liczymy się też jednak z tym, że sprawa może trafić do sądu, ale nie ukrywamy, że te roszczenia są wygórowane, wartość działki jest bowiem niższa – powiedział nam przedstawiciel Urzędu Miasta w Limanowej.
Dopytaliśmy go też o kwestię gałęzi.
- To pas drogi wojewódzkiej, który utrzymujemy. W takim przypadku musieliśmy zareagować i usunąć gałęzie – nie krył Zoń.
W 2022 roku burmistrz Limanowej Władysław Bieda, który obecnie nie wypowiada się na ten temat, przekazał nam, że na ul. Tarnowskiej, w miejscu gdzie znajduje się wiata przystankowa jest wąski pas drogowy drogi DW965 i faktycznie częściowo wspomniana wiata położona jest na terenie prywatnym.
- W czasie ustawiania wiaty wiedzieliśmy o tym, że będzie ona częściowo na terenie prywatnym. Było to wcześniej ustalone z ówczesnym właścicielem i sprawa zakupu terenu miała być uregulowana w terminie późniejszym – wyjaśniał burmistrz. Niestety właściciel terenu zmarł, co spowodowało szereg komplikacji.
Co ciekawe pasażerowie komunikacji miejskiej w Limanowej mimo utrudnień widocznych gołym okiem, nadal korzystają z feralnego przystanku, mimo że jak uważa bohaterka tego tekstu, cały chodnik należy do niej. Jak zauważa limanowianka, poprzedni przystanek był oddalony od obecnej lokalizacji o ok. 100 metrów i właściwie ciężko domyślić się skąd Miasto wpadło na pomysł, by postawić nową wiatę akurat w tym miejscu.
Limanowianka walczy i nie zamierza się poddawać. Na początku stycznia br. Małopolski Wojewódzki Inspektor Nadzoru Budowlanego w Krakowie umorzył jednak postępowanie w tej sprawie. Kilka dni później właścicielka terenu złożyła odwołanie do Głównego Inspektora Nadzoru Budowlanego – organ ten już wcześniej nakazał ponowne rozpatrzenie sprawy.
- Decyzja o umorzeniu została umotywowana dziwnymi twierdzeniami, których nie można nazwać inaczej jak bzdurami. Teraz czekam na odpowiedź od GIS i nie odpuszczę tej walki, będę dociekać sprawiedliwości – zapowiadała nasza rozmówczyni, która wniosła jednocześnie skargę na działania MWINB „w zakresie braku bezstronności w prowadzonym postępowaniu”. Informowaliśmy o tym 23 stycznia br.
Co dalej ze stadionem Sandecji? Radny nie ma wątpliwości

- Piotr z Męciny zaśpiewał w „Szansie na sukces”. Jak mu poszło? „Byłeś genialny!”
- Trasy narciarskie wokół Mogielicy znów kuszą! Zima powróciła
- Kłótnia o wyniki Eurowizji. Mógł być jeszcze jeden zwycięzca. Spod Limanowej!
- Pomaga Ukrainie, przypłacił to zawałem, ale chce to robić nadal. To limanowski radny
- Betonoza ustąpi zieleni. Prace na rynku w Tymbarku postępują. Wójt chwali
- Podróżnik z Mszany zdradza przepis na… napój wyskokowy z banana