Ten z kolei, kiedy nieco opadły emocje związane ze środowym spotkaniem, powiedział: - Świetnie znam mój hiszpański zespół. Teraz udało się tę wiedzę wykorzystać przeciwko niemu, ale tak w sporcie bywa i wierzę, że nikt nie ma mi tego za złe.
Chyba tak jest, gdyż w Salamance z godnością przyjęto środowe niepowodzenie. Owszem, niedowierzania czy wręcz szoku nikt nie ukrywał. Potrafiono jednak docenić zarówno klasę szkoleniowca, jak i krakowskiej drużyny.
- Sądziłyśmy, że znamy Wisłę, ale okazało się, że teraz jest to jednak inny zespół, niż w minionych sezonach. Przegrałyśmy zasłużenie. W grze rywalek już widać rękę trenera Hernandeza - powiedziała rutynowana Belgijka, Anke De Mondt, która od kilku sezonów broni barw Salamanki i świetnie zna trenera Jose Ignacio.
W wiślackim obozie, co zrozumiałe, zapanowała wielka radość. - Chciałyśmy wygrać nie tylko dla siebie, ale może przede wszystkim dla trenera. Doskonale wiedziałyśmy, ile znaczy dla niego ten mecz - nie kryła po spotkaniu Ewelina Kobryn.
Tak natomiast skomentowała mecz debiutująca w Eurolidze Czeszka Katerina Zohnova: - Wygrałyśmy dzięki naszej konsekwencji i grze w obronie. To były te dwa klucze. Bo do koncentracji można mieć uwagi. Kilka razy odpuściłyśmy.
Miejmy nadzieję, że już jutro wiślaczki nie odpuszczą... Zagrają przecież z Lotosem Gdynia.