- Zgodzi się Pan z opinią, że w meczu z Polonią pokazaliście jedynie ambicję, natomiast zabrakło wam jakości w grze?
- Jak najbardziej. Myślę, że naszym kibicom żal było patrzeć na naszą grę. Jest mi bardzo przykro, odczuwam wielki wstyd. Cóż mogę jeszcze dodać…
- Zagraliście w ustawieniu z dwoma defensywnymi pomocnikami, z debiutantem na jednym ze skrzydeł. Nie zabrakło wam w związku z tym - szczególnie w pierwszej połowie - organizacji w grze ofensywnej?
- Zabrakło nam wielu elementów. Źle wyglądała nasza gra ofensywna. Brakowało elementów zaskoczenia. Kluczem do sukcesu miało być wywieranie presji na rywalu na całym boisku, a to nam nie wychodziło. To był fatalny występ w naszym wykonaniu.
- Nie tylko fatalny, ale również najgorszy w tym sezonie. Wygląda to tak, że prezentujecie się coraz gorzej.
- Mogę tylko potwierdzić. Przykro mi, że musimy rozmawiać w taki sposób, ale tak czasami w sporcie jest. To był rzeczywiście nasz najgorszy mecz do tej pory i to łącznie ze sparingami w okresie przygotowawczym.
- Przerwa na reprezentację pomoże wam się pozbierać?
- Ja na to patrzę w inny sposób. Po tak fatalnym meczu wolałbym się jak najszybciej zrehabilitować. Gdybyśmy grali za kilka dni, byłoby lepiej. A tak ten mecz będzie siedział w naszych głowach przez dwa tygodnie. W trochę lepszej sytuacji są ci spośród nas, którzy jadą na mecze reprezentacji. Oni będą mogli szybciej zapomnieć, skoncentrować się na kadrze. My zostaniemy tutaj i będzie nam ta porażka siedziała w głowach.
- Wszyscy wiedzą, że mocną bronią Polonii są stałe fragmenty gry, wykonywane przez Brzyskiego. Wy jednak nie uchroniliście się przed stratą gola właśnie po dośrodkowaniu tego piłkarza.
- Była o tym mowa przed meczem. Natomiast z tego co widziałem, to przy Teodorczyku stał jeden z naszych obrońców. Nawiązał z nim walkę. Czasami tak bywa, że takie bramki padają. Moim zdaniem w tej sytuacji trudno mieć pretensje do kogoś. Natomiast za cały mecz musimy wziąć na siebie odpowiedzialność.
- Drugiego gola strzeliliście sobie praktycznie sami.
- Nie ma co wskazywać kto konkretnie zawinił. Cały zespół za to odpowiada.
- Widzi Pan gdzieś nadzieję, że będzie lepiej?
- W sporcie tak jest, że jak ktoś padnie na kolana, to później przychodzi czas, żeby z nich wstać i walczyć dalej. Jestem przekonany, że my to zrobimy.
- Tak grającą Wisłę stać w ogóle na walkę o mistrzostwo Polski lub przynajmniej o europejskie puchary?
- Jeśli po takim meczu złożyłbym taką deklarację, to ktoś pomyśli, że jestem niepoważny. Mimo wszystko ciągle wierzę w ten zespół.
Rozmawiał Bartosz Karcz
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!