https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Chcą motoparalotnią oblecieć Polskę. Wystartowali w Zakopanem [ZDJĘCIA, WIDEO]

Tomasz Mateusiak
Dwójka śmiałków rozpoczęła w sobotę na zakopiańskiej Olczy wyprawę lotniczą, której w Polsce nie podjął się jeszcze nikt

Wystartowali z Zakopanego i w ciągu 16 dni chcą pokonać ponad 2,5 tysiąca kilometrów! Dwójka zapalonych moto-paralotniarzy chce po raz pierwszy w historii oblecieć granice Polski od Giewontu do... Giewontu.

WIDEO: Chcą motoparalotnią oblecieć Polskę

Autor: Tomasz Mateusiak/Gazeta Krakowska
Wiesław Mogielski i Karol Wiklak z Radoszyc w woj. świętokrzyskim wystartowali w sobotę z samego rana z zakopiańskiej Olczy. Jednym z nielicznych, którzy dopingowali ich na starcie, był dziennikarz "Krakowskiej".

- Nie jesteśmy szaleńcami, tylko miłośnikami latania na motoparalotni - mówi Wiesław Mogielski, 37-letni mechanik samochodowy. - Dla mnie to najfajniejszy statek powietrzny, jaki istnieje, bo pilot w nim czuje wysokość czy pęd powietrza całym swoim ciałem. To niesamowite przeżycie.

Jak dodaje Karol Wiślak (34- letni specjalista ds. BHP, ale też zaprawiony podróżnik, który 2 razy zdobył Mont Blanc), jako że obaj na motoparalotni latają już od dobrych paru lat (odpowiednio 4 lat Wiesław i 3 lata Karol) postanowili zrobić coś naprawdę ambitnego. - Wczesną wiosną rozpoczęliśmy przygotowania do lotu wokół granic Polski - mówi Wiślak. - Chcemy to zrobić w maksimum 16 dni. Głównie latając. Mamy jednak też ze sobą rowery. Gdy pogoda nie będzie pozwalać na lot wsiądziemy na nie.

Startujemy w Zakopanem, bo to po pierwsze, piękne miejsce, a poza tym jeden z najdalej wysuniętych krańców Polski. Za ponad 2 tygodnie (ok. 28 czerwca) tutaj też chcemy skończyć naszą wyprawę.

Niestety, w sobotę dwójce lotników nie udało się odlecieć z Olczy w kierunku Babiej Góry. Przeszkodził im... halny. Wsiedli więc na rowery (start honorowy przenieśli na Krupówki) i odjechali w stronę Chochołowa. Dopiero w pobliżu tej wsi udało im się wzbić w powietrze. Zaledwie w okolicach Jabłonki ponownie jednak wylądowali, by aż do Żywca jechać na rowerach. Tak też spędzili noc. Niedziela okazała się dla nich bardziej łaskawa.

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska