Chodzi o opłatę miejscową, którą w ubiegłym tygodnie władze miasta najpierw chciały podwyższyć, a potem… ostatecznie obniżyły. Burmistrz Łukasz Filipowicz początkowo przygotował projekt uchwały o podwyżce – z 2 zł do 2,5 zł. W rozmowie z „Gazetą Krakowską” uzasadniał to faktem, że w budżecie miasta jest dziura, którą trzeba zasypać. Według szacunków miasto miało zarobić na tym ok. 1 mln zł więcej – w sumie ok. 6 mln zł.
Nie było zgody na podwyżkę
Gdy projekt ujrzał światło dzienne, rozpętała się burza. Radny Tymoteusz Mróz, przewodniczący komisji turystyki i promocji kategorycznie się sprzeciwił takiej decyzji. Grzmiał, że burmistrz robi co chce, nie uzgadnia swoich decyzji – ani z radą miasta, ani z przedsiębiorcami. Stwierdził, że się na takie podwyżki nie zgadza, bo to kolejny krok, by sięgnąć do kieszeni uczciwie zarabiających przedsiębiorców. Bo jego zdaniem – choć to opłata, którą winien płacić turysta – wielu przedsiębiorców bierze na siebie. – Zakopane zamiast uszczelniać swój system poboru opłat (chodzi o szarą strefę, która nie pobiera tej opłaty – przyp. red.) , próbuje sięgać do kieszeni ludzi – grzmiał. Jego zdaniem miasto powinno w końcu zacząć współpracować z branżą turystyczną w Zakopanem, bo – jego zdaniem – dotychczas takiego współpracy nie było.
- No to się doczekaliśmy współpracy – mówi poirytowany pan Stanisław, wynajmujący pokoje w Zakopanem. – Może i chcieli dobrze, ale wyszło jak zawsze. Lepiej jakby nic nie zrobili.
Taki komentarz pojawił się po tym, co się stało na ostatniej sesji rady miasta. Zamiast zapowiadanej podwyżki do 2,5 zł, radni zdecydowali o… obniżce do 1,9 zł. Burmistrz robi dobrą minę do złej gry Przyznaje, że zaskoczył się oporem radnych. Ale… - Stwierdziliśmy, że przez to, że uszczelniamy ten system, że chcemy zachęcić jak najwięcej przedsiębiorców, by pobierali i opłacali tą opłatę, wyjdziemy z taką propozycją, że ją obniżymy i pokażemy, że w Zakopanem są z tego wymierne korzyści – mówi Filipowicz.
Przedsiębiorca: więcej problemów niż pożytku
Miał to być ukłon w stronę przedsiębiorców, a wyszło odwrotnie. Ci są wściekli. – Już lepiej, gdyby nie ruszali tej opłaty w ogóle i zostawili na kwocie 2 zł za osobę za noc. Bo co to za upust 10 groszy? Turysta nawet tego nie zauważy, za to dla nas zrobi się wielki problem. Bo tą opłatę pobieramy w gotówce. I teraz, dzięki działaniom burmistrza i radnych, będzie kłopot z wydawaniem reszty. Dziękuję za taką przychylność – mówi poirytowany pan Stanisław.
Karol Wagner z Tatrzańskiej Izby Gospodarczej przyznaje, że gdyby wprowadzona została podwyżka opłaty do 2,5 zł, odbiłoby się to negatywnym echem opinii publicznej. – Z pewnością znów wylałby się hejt na Zakopane. Byłoby podnoszone stwierdzenie, że mamy brudne powietrze, że jak to można podwyższać w takiej sytuacji opłatę miejscową. Tymczasem fakty są takie, że przez ostatnie lata nasze miasto zrobiło bardzo dużo dla poprawy jakości powietrza, co zresztą dosadnie widać w wynikach pomiarowych jakości powietrza. Progres jaki się u nas dokonał jest znacząco większy niż u innych, konkurencyjnych gmin, które startowały do walki o jakoś powietrza z podobnego poziomu zanieczyszczenia – mówi Wagner.
Jednak w odniesieniu do decyzji rady miasta o obniżce do 1,9 przyznaje, że to żaden sukces. –Nie wpłynie to w ogóle na polepszenie wizerunku i marketingu Zakopanego. Natomiast mocno skomplikuje życie przedsiębiorcom lokalnym, zwłaszcza tym mniejszym. Bo hipotetycznie opłatę miejscową można pobierać poprzez wpłatę na konto, ale zdecydowana większość z nas ucieka od tego rozwiązania z powodów fiskalnych, proceduralnych, z powodów ogólnorozrachunkowych. W związku z tym ta opłata pobierana jest w gotówce. No i teraz wydawanie reszty z tego 1,9 zł będzie dużym problemem. Skończy się tak jak to na stacjach benzynowych bywa „czy mogę być dłuży/dłużna te drobne” – dodaje.
Przedsiębiorcy więc nadal będą płacić za turystów, bo przecież o tak drobną opłatę nikt nie będzie walczył z klientem. – Wygeneruje to po prostu konieczność utrzymywania na recepcjach, w naszych kasach drobnych na wydawanie reszty. A to ułatwieniem nie jest, ale skomplikowanie – podkreśla.
Burmistrz: trudno to komentować
- Każda decyzja będzie miała zwolenników i przeciwników. Obniżany ten podatek, będzie on jednym z najniższych w Polsce. Robimy co możemy, żeby jakoś wyjść naprzeciw do przedsiębiorców i turystów, a z drugiej strony staramy się dbać o budżet. A że przedsiębiorcy nie będą mieli drobnych na wydawanie, trudno mi to komentować – kwituje Filipowicz.
