Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Chciał zostać pilotem, zakochał się w Lanckoronie

Dominika Zaręba
Michael Jones dopiero w Krakowie został muzykiem.
Michael Jones dopiero w Krakowie został muzykiem. fot. Dominika Zaręba
Chciał być pilotem, a został muzykiem. Szesnaście lat temu przyleciał do Polski, osiadł w Krakowie, a teraz przeniósł się do mistycznego miejsca - Lanckorony. Z Michaelem Jonesem rozmawia Dominika Zaręba.

Skąd się wziąłeś w Polsce?
Chciałem być zawodowym pilotem. Mój dziadek latał w czasie II wojny światowej. Myślałem, że taka też będzie moja droga życiowa. Okazało się, że nie takie było moje przeznaczenie. Latałem w wojsku, starałem się także zostać pilotem w British Airways, ale po końcowych egzaminach psychologicznych dostałem kategorie "ryzykant" (śmiech) i wypadłem. Pojechałem więc szukać swojego miejsca - przez Paryż gdzie trochę mieszkałem i Niemcy trafiłem do Krakowa. Od razu zakochałem się w Krakowie, poznałem tu dziewczynę, szybko znalazłem pracę - uczyłem języka francuskiego i muzyki. I zacząłem też grać, tak po prostu. Pierwszy projekt, drugi, trzeci… i nagle miałem okazję występować ze świetnymi, znanymi ludźmi. Nie miałem po co wracać. Kraków stał się moim domem.

Jak długo grasz?
Zacząłem grać na skrzypcach kiedy miałem cztery i pół roku. Uczyłem się grać prywatnie, potem chodziłem do sobotniej szkoły muzycznej w Londynie, miałem stypendium muzyczne. Wreszcie były studia na Uniwersytecie w Oxfordzie.

Pasja już od dziecka?
Muzyka poważna była dla mnie obciążeniem, nie chciałem ćwiczyć, robiłem to z przymusu, bez pasji... Ale chyba jestem stworzony do grania. Uczyłem się metodą Suzuki, znanej na całym świecie metody grania i nauki ze słuchu, którą stworzył Japończyk. Łatwo przychodziło mi granie ze słuchu, ale nie miałem ochoty grać. Muzyka wróciła do mnie, dopiero kiedy znalazłem się w Polsce, tutaj to wszystko zaczęło się dziać... Kupiłem skrzypce elektryczne i zacząłem grać, używając trochę mocniejszych dźwięków i przede wszystkim improwizując. Dla mnie w muzyce najważniejsza jest wolność i możliwość ekspresji.

Jak wyglądała Twoja przygoda z muzyką w Polsce?
Zacząłem grać z zespołem celtyckim - była to czysta improwizacja i świetna zabawa. A potem miałem okazję poznać Grzegorza Ciechowskiego i grałem do filmu "Wiedźmin". Szybko wmieszałem się w tutejsze środowisko artystyczne muzyków i aktorów - poznałem i tworzyłem z Fiolką Najdenowicz, później Magdą Femme. To była duża sprawa dla mnie - byłem w Polsce dopiero rok, może dwa lata i już występowałem ze świetnymi muzykami. Widziałaś, jak gram teraz w Max Klezmer Band - to jest muzyka światowa, trudna do wykonywania i pewnie także do słuchania. Wykorzystuję tam cztery instrumenty - skrzypce, altówkę, skrzypce elektryczne, skrzypce hinduskie, różne dźwięki, które na co dzień nie są grane na skrzypcach. Jest improwizacja, mieszanka jazzu, rocka, muzyki etnicznej.

Jak zaczęła się Twoja przygoda z Lanckoroną, w której zamieszkałeś pół roku temu?
Mieszkałem w Krakowie szesnaście lat. Kilka lat temu zaszły poważne zmiany w moim życiu osobistym, nabrała dla mnie znaczenia duchowa sfera życia, przestałem udzielać się towarzysko, bawić w kawiarniach. Powoli znudził mi się Kraków, chociaż dalej mam tam wszystkich moich bliskich znajomych. Powiem tak - Kraków jest bardzo zanieczyszczony, nie ma tam czym oddychać, najgorzej jest zimą. A ja jestem zapalonym rowerzystą, codziennie jeździłem wiele kilometrów i oddychanie tym powietrzem było dla mnie straszne. Powiedziałem znajomym, że chcę przenieść się za miasto. Agnieszka, którą poznałem na jodze, powiedziała: - Słuchaj, mamy dom w Lanckoronie, przyjedź, zobacz... Od razu wiedziałem, że chcę w tym domu zamieszkać. Nie ma porównania z mieszkaniem w Krakowie, tu jest inna jakość życia. Ludzie miejscowi trochą wiedzą, że gram, czasem słuchają, bo okna mam otwarte podczas prób. Miałem już okazję dwa razy grać w Lanckoronie - w Cafe Pensjonat z Michałem Augustyniakiem* i w Arce z Max Klezmer Band. Teraz z Michałem tworzymy tutaj nowy zespół - Naked Mind ("Nagi Umysł"). Tak pokrótce wygląda moja historia zatytułowana "Lanckorona".

Czy czujesz w Lanckoronie jakąś szczególną artystyczną atmosferę? Jakiegoś ducha, który pomaga w działalności twórczej? Ta miejscowość od wielu, wielu lat przyciągała artystów. Przed wojną to byli głównie malarze, później w latach 60. stała się modna wśród aktorów, ludzi teatru. Kazimierz Wiśniak, znany scenograf, jest jedną z takich osób. Ale może to jest tylko taki mit, legenda?...
W Lanckoronie czuję moc przyrody. To niesamowite miejsce, "mocne" ze względu na otoczenie, energię, naturę... Wpływa na każdego, który tu żyje i tworzy. Nie szukałem Lanckorony, chciałem po prostu mieszkać w domu, który jest otoczony przyrodą, gdzie jest lepsze powietrze, spokój... I ten dom w Lanckoronie jest teraz moim miejscem, wysłanym - można powiedzieć - od Boga czyli od źródła, od łaski wyższej. Lanckorona nie istniała w mojej głowie, aż tu nagle znalazłem miejsce do dalszego rozwoju i tworzenia. To jest niesamowite...

Tu zaczął powstawać ten nowy zespół.
Pierwsze próby były tutaj. Naked Mind to jest muzyka etniczna, przestrzenna, mistyczna, przepiękna. To zespół, który na pewno będzie poruszał serca. Sama nazwa "Nagi umysł" oznacza umysł spokojny, pusty, otwarty, taki, który może coś nowego chłonąć. Wiesz, jak gramy próby, to różni ludzie do mnie przychodzą, bo prowadzę otwarty dom (śmiech). Pamiętam, jak ostatnio grałem w domu. Jakaś pani zastukała do drzwi i powiedziała: - Ale pan pięknie gra na saksofonie. Więc powiedziałem: - No to zapraszam na herbatę. Ona mówi: - Fajnie! Potem przyszło dziesięć osób. Grałem im na altówce i na saksofonie, rozmawialiśmy, było super. Już stali się moimi przyjaciółmi i przyjeżdżają na koncerty do Krakowa. Czasem ludzie przychodzą podczas próby, siedzą, piją - bardzo lubię takie sytuacje. Mam bardzo starą altówkę, a Michał (Michał Augustyniak znany z projektu muzycznego Limboski - dop. red.) ma piękny sitar. Ten dźwięk to jest coś pięknego (śmiech)!

Opowiedz o swojej rodzinie, korzeniach... To niesamowite, jakie masz w sobie dziedzictwo kulturowe...
Moja babcia od strony mamy jest Ukrainką i Polką. Była zesłana na Syberię do obozu pracy, przeżyła, potem z Armią Andersa dostała się do Afryki i przyjechała do Kenii. A mój dziadek jest Hindusem z Goa. Poznali się w Kenii - dziadek przyjechał pracować dla rządu angielskiego. Moja mama urodziła się w Afryce, wszyscy rozmawiali ze sobą w języku suahili ! Babcia Polka-Ukrainka i dziadek Hindus w 1968 roku pojechali do Anglii, bo w Kenii zaczynało się im trudniej żyć. Ja urodziłem się w Londynie, mój ojciec jest Irlandczykiem-Walijczykiem, pochodzi ze starego rodu Benettów. Mam też korzenie żydowskie od strony taty, bo jego prababcia nazywała się Cohen, była Żydówką, tylko zmieniła później religię na katolicką. Takie jest moje dziedzictwo. Czuję się obywatelem świata.

To chyba niezwykłe mieć takie korzenie, musi to mieć wpływ na całe twoje życie...
Im jesteśmy starsi, tym bardziej zaczynamy doceniać to co dostaliśmy albo co mamy w sobie. To jest kawał egzystencji. Widzę, że masz naszyjnik z Kenii... Ja mam korzenie afrykańskie, ciągle to czuję, ten pociąg do Afryki (śmiech). Może nie będę tam chciał żyć, ale do tego miejsca, tej przestrzeni mam wielki sentyment. Nawet z Max Klezmer Band mieliśmy okazję grać w Beninie... Ale teraz pociąga mnie Lanckorona, niesamowite, mistyczne miejsce. Tutaj można zapomnieć, że w ogóle istnieje świat...

Michael Jones. Muzyk (skrzypce, altówka, skrzypce elektryczne, ravanhuta, saksofon, wokal), wiosną tego roku zamieszkał w Lanckoronie . Pochodzi z Anglii, ma korzenie hinduskie, polskie, ukraińskie, irlandzkie i walijskie. Od 2006 r. związany z zespołem Max Klezmer Band. Przyjechał do Polski 16 lat temu, zamieszkał w Krakowie, występował i tworzył z artystami, takimi jak Grzegorz Ciechowski, Maciej Maleńczuk, Fiolka Najdenowicz, Nigel Kennedy, T.Love, Sidney Polak, Magda Femme. Grał w formacji Okularsy Antidepresjon, śpiewał i komponował dla swojego zespołu OQLarsen. Wykonywał partie na hinduskich skrzypcach ravanhuta do filmu "Wiedźmin".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska