MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Chronił ich gęsty las na górze Chełm, nocą kryjówką był chlewik u Skrabów

Lech Klimek
Lech Klimek
Rodzice Ludwiki - Jan i Genowefa pomagali partyzantom z oddziału „Żbik”. Dowodził nim „Kmicic”. Ryzykując własne życie, dali schronienie między innymi przyszłemu biskupowi tarnowskiemu.

Mały domek w Kąclowej u podnóża góry Chełm był w czasie wojny schronieniem dla tych, którzy walczyli o wolną Polskę. Na strychu był skład amunicji. W zabudowaniach gospodarczych partyzanci leczyli rany i odpoczywali.

W takim domu wychowywała się Ludwika Kusiak z domu Skraba. W chwili wybuchu wojny miała sześć lat. To, co utkwiło jej w pamięci już na zawsze, to pierwsze spotkanie z wojskiem we wrześniu 1939 roku. W ich domu zatrzymał się wycofujący się z granicy oddział polskiego wojska. Żołnierze spali na słomie w korytarzu, kuchni, pokoju. O świcie wyruszyli w dalszą drogę. Tuż po nich do wsi wkroczyli Niemcy. Zostali na długie pięć lat.

Lepiej było milczeć

- Przez całą wojnę towarzyszył mi strach - mówi Ludwika Kusiak, która od 1960 roku, po wyjściu za mąż, zamieszkała w Ropie. - Pamiętam, że nie bałam się o siebie, bo przecież byłam dzieckiem, ale o rodziców.

Po wojnie pani Ludwika nikomu z wyjątkiem dzieci nie opowiadała o tym, co działo się w jej rodzinnym domu. - Ten wojenny strach nadal we mnie tkwił - opowiada. - A i otoczenie było takie, że lepiej było milczeć.

Przez dom Skrabów przewinęło się wielu ludzi. Przeżyli w czasie wojny kilkanaście rewizji. Nigdy jednak nikt z tych, którym pomagali, nie wpadł w ich domu w ręce Niemców. Jak wielu jej podobnych, starała się nie myśleć o tamtych mrocznych czasach.

Tajemniczy list z Ameryki

- Gdy w 1979 roku przyszedł list z Ameryki, tato już nie żył - wspomina Ludwika. - Gdy go czytałam, odżyły wspomnienia z czasów wojny.

List z Ameryki podpisał niejaki Paul Vidal. Człowiek, który w czasie II wojny u rodziców pani Ludwiki, Jana i Genowefy Skrabów w Kąclowej przechodził rekonwalescencję i przez pewien czas ukrywał się u nich przed Niemcami.

Vidal pojawił się u Skrabów pod koniec wojny. Jak wspomina pani Ludwika, to był rok 1944. W swoim liście pisał: „Czy Pan sobie przypomina młodego człowieka, któremu Pan dał schronienie podczas wojny, kiedy on spotkał niemieckie patrole na wiadukcie w Grybowie?”. - Tato przyprowadził go do nas i ukrył w chlewiku - opowiada. - Miał świerzb, więc go leczyliśmy.

Paul Vidal był młodym Niemcem. Urodził się w 1923 roku we Wrocławiu. Jak znalazł się w Grybowie, nie wiadomo. Bardzo możliwe, że zdezerterował z niemieckiej armii. W swoim liście do taty pani Ludwiki pisał dalej: „…To Pan mnie przekonał, żebym walczył przeciwko Niemcom, a nie próbował dostać się do Turcji…”. - Kiedy na górze Chełm partyzanci założyli swoją bazę, tato im pomagał - wspomina Ludwika. - Sam nie walczył w lesie, ale nasz dom zawsze był dla nich otwarty.

Grupa, która działała w okolicach Kąclowej, to założony w 1943 roku oddział partyzancki Armii Krajowej Żbik, którego pierwszym dowódcą został Stanisław Siemek „Świerk”. Grupa walczyła głównie na terenie powiatu gorlickiego i wschodniej części powiatu nowosądeckiego. W lipcu 1944 dowódcą został Franciszek Paszek „Kmicic”, właściciel browaru w Siołkowej, i pełnił tę funkcję do rozwiązania AK w styczniu 1945 r.

- Tato zaprowadził Vidala do lasu i tam go przyjęli - opowiada. - Pamiętam, że często nocował u nas w stodole, a całe dnie spędzał w lesie z partyzantami.

Vidal opuścił okolice Kąclowej po rozwiązaniu AK, w styczniu 1945 roku. - Mama dała mu na drogę prowiant. Nic o nim nie wiedzieliśmy aż do czasu, gdy przyszedł ten list - dodaje kobieta.

Po zakończeniu wojny Vidal początkowo pracował jako tłumacz dla armii brytyjskiej i amerykańskiej na terenie Niemiec. W 1949 roku wyemigrował do USA. Wstąpił do wojska i przez pięć lat służył w Korei i Panamie. Potem studiował w Niemczech na uniwersytecie w Bonn religioznawstwo oraz języki klasyczne i współczesne - chiński i japoński. Po studiach pracował w Bibliotece Kongresu. Zmarł w 1988 roku w Kanadzie.

Partyzant został biskupem
W domu Skrabów ukrywał się również Józef Gucwa, który po wojnie wstąpił do seminarium, a 23 grudnia 1968 został mianowany biskupem pomocniczym diecezji tarnowskiej, jednocześnie biskupem tytularnym Vagi. - To był mój kuzyn, syn najstarszej siostry mamy - opowiada pani Ludwika. - Na początku wojny pracował w gospodarstwie u rodziców, a potem jako urzędnik gminny w Grybowie, bo miał małą maturę.

Gucwa musiał się ukrywać po fali aresztowań osób związanych z konspiracją. Gdy powstał oddział „Żbik”, przystąpił do niego, miał pseudonim Szumny. - Często chodzili do nas razem z dowódcą „Kmicicem” - wspomina pani Ludwika. - Nasz dom to była ich baza.

Ubecy skatowali ojca

Koniec wojny nie przyniósł spokoju Skrabom. Tato Ludwiki, Jan, został aresztowany przez UB i przewieziony do Nowego Sącza. - Niemców baliśmy się bardzo, w domu było kilkanaście rewizji, ale jeszcze bardziej pamiętam ten strach o tatę, jak go wzięli na ubecką katownię - opowiada.

By ratować Jana, Skrabowie napisali list do swojego sąsiada, który wtedy pracował w ministerstwie w Warszawie. - To w jego domu w czasie wojny partyzanci mieli radio, tam słuchali informacji - mówi. - Pomyśleliśmy, że on przecież zaświadczy, że tato nic złego nie zrobił.

List pisała Ludwika, w czasie wojny chodziła do szkoły, więc składnie ułożyła pismo. Dzięki wstawiennictwu wysoko postawionego sąsiada udało się wyrwać Jana z rąk oprawców. - Gdy tatę wypuścili, to nie przyszedł od razu do domu - opowiada Ludwika. - Nie chciał, żebyśmy, mama i my, widzieli, w jakim jest stanie.

Kilka dni spędził w swoim domu rodzinnym, a do żony i dzieci wrócił dopiero wtedy, gdy ślady przesłuchań nie były już tak bardzo widoczne. - Do końca życia nigdy jednak nie zdjął przy nas koszuli, nie chciał pokazywać śladów, które na zawsze już zostały na jego ciele - wspomina.

Gazeta Gorlicka

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska