Delegaci do zgromadzenia ZK "KM" spotykają się średnio raz w miesiącu. Trzyosobowy zarząd związku - raz w tygodniu. - Czasem częściej. Decyduje on o milionowych kontraktach - podkreśla Marek Dyszy, szef ZK "KM".
Za każde posiedzenie, radny - delegat do zgromadzenia - inkasował do tej pory po kilkaset złotych diet, ci z zarządu 1,7 tys. złotych.
Do zarządu związku na etat właśnie "wskoczył" radny z Trzebini Franciszek Brzózka. Od sierpnia zatrudniony jest na 1/5 etatu i zainkasuje 1,3 tys. zł brutto.
- To może nie jest do końca kwota symboliczna, jednak taka, która zrekompensuje poświęcony czas i zaangażowanie - twierdzi Marek Dyszy. Pieniądze wypłacać będzie związek, utrzymywany przez trzy gminy wchodzące w jego skład, czyli Trzebinię, Chrzanów i Libiąż. Tyle samo otrzyma drugi członek zarządu, którego chrzanowscy radni wybiorą na najbliższej sesji rady miasta. Zastąpi on dotychczasowego nieetatowego członka zarządu, którym był wiceburmistrz Chrzanowa, Robert Maciaszek. Zdecydował, że jako pełniący funkcję publiczną i zatrudniony już w magistracie, nie będzie pobierał dodatkowych pensji.
Delegaci do zgromadzenia (po dwóch radnych z Chrzanowa, Trzebini i Libiąża) musieli zrzec się diet. Wprawdzie związek nie zamierza ich zatrudniać, jednak dostaną odpowiednio wyższe diety z gmin, w których zasiadają w radach miasta.- To nie żadne omijanie prawa. Nie wyobrażam sobie, by za pracę wymagającą olbrzymiej odpowiedzialności radni nie otrzymali ani grosza - zaznacza Dyszy.
Mirosław Chrapusta, dyrektor wydziału prawnego i nadzoru w urzędzie wojewody małopolskiego, nie widzi w takim wynagradzaniu delegatów nadużycia. - Sąd Administracyjny uznał, że nie było podstaw prawnych do pobierania diet, jednak były one przez lata powszechnie akceptowane - zaznacza Chrapusta, dodając, że praca w związkach międzygminnych jest odrębnym zadaniem radnych, niż ich obowiązki w radach gmin. - Nie ma przeciwwskazań by pobierali wynagrodzenie - twierdzi.
Mieszkańcy są innego zdania. Liczyli bowiem, że zmuszeni do rezygnacji z diet radni będą wykonywać pracę, do której zostali oddelegowani, za darmo. - Ewentualnie rozliczając koszty zużytego paliwa i rozmów telefonicznych - przekonuje Barbara Mrozik z Chrzanowa.
- Diety były pobierane bezprawnie, a wynagrodzenie już nie? Toż to zwykły przekręt, polegający na sprytnym ominięciu prawa. Przecież pieniądze dostają z tego samego źródła, czyli z budżetu gmin - denerwuje się Mirosław Gucik z Chrzanowa, przypominając, że radni powinni być społecznikami. - I tak pobierają już spore diety za to, że przychodzą na komisje i sesje w swym mieście. To, że zostali oddelegowani do związków międzygminnych powinno być dla nich wyróżnieniem, a nie powodem do dodatkowych profitów - dodaje pan Mirosław.
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+