- Od niedawna znów Pani gra. Co było najtrudniejsze, gdy czekała Pani na powrót na boisko?
- To, że nie było wiadomo, kiedy będę mogła wrócić. Ze ścięgnem Achillesa tak bywa - czasem wydaje się, że wszystko jest w porządku, a tak naprawdę - nie. Momentami z powodu bólu nie byłam w stanie chodzić. Później, gdy sytuacja się poprawiała, doktor mówił: „Spróbujmy wrócić do treningów, zobaczymy, jak noga zareaguje”. Ból jednak powracał. I trzeba było wrócić do zabiegów. W klubie starano się robić wszystko, co możliwe, by mi pomóc.
- Kto pomógł Pani przetrwać ten okres?
- Jestem szczęściarą, że sztab zachował tyle cierpliwości. Nie móc liczyć na zawodniczkę przez cztery miesiące, to nie jest łatwa sytuacja dla klubu z takimi ambicjami. Lekarz próbował wielu rzeczy, by przekonać się, co w moim przypadku się sprawdzi. A fizjoterapeuta, z którym pracowałam, tak naprawdę ocalił mi karierę. Wspierały mnie dziewczyny z zespołu i rodzina.
- Zdążyła Pani na koniec sezonu Euroligi. Trener Jose Hernandez bardzo cieszy się z Pani powrotu.
- Robię, co mogę, by pomagać drużynie na tyle, na ile mnie stać. Fizycznie nie jestem jeszcze w optymalnej formie. Nie było łatwo wykonać przeskok - od zupełnego braku treningów do grania dwa razy w tygodniu. W Eurolidze wystąpiłam w Stambule i Mersin, mogę dostać szansę gry z BLMA. To pomaga mi w powrocie do formy tak, bym była przygotowana na play-off polskiej ligi i grę w EuroCup.
- Na awans do play-off nie macie już szans, ale 6. lokata premiowana jest udziałem w ćwierćfinale EuroCup. Jak podchodzicie więc do starcia z Francuzkami?
- Ważne, by przygodę z Euroligą zakończyć zwycięsko. Jest to istotne dla nas, dla utrzymania pozytywnej mentalności. Także dla klubu i dla naszych kibiców.
- Na co stać Wisłę w EuroCup?
- Wierzę w drużynę, pokażemy się z dobrej strony. Straciłam dużą część sezonu. Nie chcę rozpamiętywać braku awansu w Eurolidze. Wolę się skoncentrować na tym, co jest do wygrania.
Follow https://twitter.com/sportmalopolska