Efektem tej sytuacji mogą być braki w budżecie miejskim sięgające około miliona w skali roku. To sporo dla liczącego 100 mln budżetu, w którym około 15 mln przeznaczono na inwestycje. Opozycyjni radni są przerażeni.
- Mamy problem, i to duży, bo tych brakujących pieniędzy nie ma skąd wziąć - przekonuje Wojciech Cholewa.
Nastroje uspokaja Kazimierz Ścisło, przewodniczący RM w Bochni, koalicjant burmistrza. - Jeszcze nic nie jest przesądzone, poczekajmy na szczegółowe wyliczenia urzędników - przekonuje.
Temat dopłat do wywozu śmieci został poruszony podczas ostatniego posiedzenia komisji rewizyjnej bocheńskiej rady.
Z wyliczeń przedstawionych przez urzędników wydziału podatków i opłat lokalnych UM wynika, że sytuacja ta, to po części efekt nieprecyzyjnych obliczeń wpływów z opłat za śmieci, jakie miały trafić do miejskiej kasy.
W Bochni zameldowanych jest 29 700 osób. Deklaracje śmieciowe złożyło tylko 25 600. - Ponad trzy tysiące osób oświadczyło, że mimo zameldowania na terenie Bochni, tutaj nie mieszkają - wyjaśnia Maciej Paruch z wydziału podatków i opłat lokalnych.
Mało tego: około 400 osób w ogóle zlekceważyło temat i do tej pory nie zdeklarowało się wcale. Nawet jeśli jednak te brakujące osoby zapłacą za śmieci, to i tak nie rozwiązałoby to problemu. - Ten temat powinien być załatwiony trzy miesiące temu, a nie teraz - mówi Wojciech Cholewa. - Apelowałem wówczas, aby coś z tym fantem zrobić, bo będzie problem. Teraz, według mnie, sytuacja jest dramatyczna, bo umowę z konsorcjum, które odbiera od nas śmieci, mamy podpisaną na 18 miesięcy. To oznacza, że strat za ten okres będzie blisko dwa miliony.
Stefan Kolawiński, burmistrz Bochni, zapewnia, że wyjściem z sytuacji na pewno nie będzie podniesienie opłat za wywóz śmieci, które ponoszą mieszkańcy. Co więcej, gospodarz miasta deklaruje nawet ich obniżenie - przynajmniej w przypadku rodzin wieloosobowych, a także osób samotnych, które mają niewielkie dochody. - Na razie jednak próbujemy ocenić tę sytuację pod względem finansowym. Na pewno nie będzie zmian w opłatach już w listopadzie, musimy to dokładnie przeanalizować - przekonywał nas w poniedziałek.
O tym, że podwyżek, które mogłyby rozwiązać problem, nie będzie - zapewnia także Kazimierz Ścisło. Radny jednocześnie uspokaja nastroje.
- Nie popadajmy w jakąś histerię. Urzędnicy sprawdzają wszystkie umowy, liczą to wszystko raz jeszcze, jestem przekonany, że w efekcie tych prac znajdą się brakujące pieniądze - mówi. Na temat sytuacji śmieciowej radni na pewno będą dyskutować, nie uczynią tego jednak podczas zaplanowanej na 31 października sesji. - Cały czas urzędnicy pracują nad tym zagadnieniem. Gdy zakończą obliczenia, będzie czas na dyskusję - mówi Kazimierz Ścisło.
A co na temat tej sytuacji mówią sami mieszkańcy?
Krzysztof Jasiński jest w grupie tych bochnian, którzy segregują odpady. - Jeśli wszyscy będziemy płacić, to problem zniknie. Podoba mi się ten system, choć wiele rzeczy trzeba w nim jeszcze poprawić. Przede wszystkim powinniśmy dostawać więcej worków na śmieci segregowane - przekonuje.
W podobny sposób wypowiada się wielu innych mieszkańców. - Ludzie generalnie są zadowoleni. Takie opinie słyszymy podczas zebrań osiedlowych - dodaje Kazimierz Ścisło.
Opłaty od osoby
Opłata za wywóz śmieci na terenie Bochni naliczana jest w zależności od liczby osób zamieszkałych w danym domu.
Obecnie stawki miesięczne liczone od osoby wynoszą 9 złotych dla śmieci segregowanych i 12 złotych dla niesegregowanych.
Do tej pory w Bochni selektywną zbiórkę odpadów zadeklarowało 19 tysięcy mieszkańców - reszta, czyli 6,6 tysiąca, oddaje odpady nieposegregowane. Bochnia liczy blisko 30 tysięcy mieszkańców.
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+