W połowie marca ub. roku doszło do rzadko spotykanego wypadku z udziałem orła. Ptak przeżył zderzenie z samochodem, ale mocno ucierpiał. Na jezdni pojawiły się plamy krwi, świadkowie wypadku złapali go kilkadziesiąt metrów dalej – drapieżnik chciał wzbić się w powietrze, ale nie potrafił. Dzięki pomocy przypadkowych świadków tego zdarzenia, szybko trafił do gabinetu weterynaryjnego. Tam udzielono mu pierwszej pomocy. W obliczu zdarzenia ekspresowe działania podjęli pracownicy Nadleśnictwa Limanowa. Nawiązali kontakt z Jackiem Wąsińskim z Leśnego Pogotowia w Mikołowie i po kilku godzinach dostarczyli rannego ptaka do ośrodka. Tam orzeł przeszedł trwającą ponad cztery godziny operację.
Obiecujący start…
Po długim okresie rehabilitacji, 14 lipca ub. roku ptak wystartował z Beskidu Wyspowego, z polany w masywie Dzielca w miejscowości Słopnice. Orzeł zrobił przy okazji wielki prezent leśnikom na początek obchodów 100-lecia Lasów Państwowych. Drapieżnik został zaobrączkowany i wyposażony w nadajnik. Na miejscu startu był obecny Komitet Ochrony Orłów. Dzięki temu leśnicy mieli możliwość obserwować orła, jak ten radzi sobie w środowisku naturalnym, co było nie lada gratką. Oczekiwania były spore i zakładano, że medialny ptak poradzi sobie w środowisku naturalnym.
Dzięki wspomnianemu nadajnikowi szybko okazało się jednak, że ptak przestał się przemieszczać. Zapadła więc decyzja o jego odłowieniu.
Zapytaliśmy Janusza Krywulta, Nadleśniczego z Nadleśnictwa Limanowa o to, co teraz dzieje się z orłem.
- Jest z powrotem w ośrodku w Mikołowie. Dzięki monitorowaniu jego stanu po wypuszczeniu na wolność, tam spędził nieco ponad tydzień, zapadła decyzja o jego odłowieniu przez Komitet Ochrony Orłów… Został znaleziony w złym stanie, nie było wiadomo czy w ogóle przeżyje – powiedział nam Krywult.
Jacek Wąsiński z Leśnego Pogotowia przekazał nam najświeższe wiadomości. Jedną dobrą – orzeł żyje i drugą złą – latał już nie będzie.
- Obecnie znajduje się w bardzo dobrym stanie, ale w ub. roku po powrocie z wolności było już z nim bardzo źle. Nie jadł, chyba też nie polował i musiał zostać odłowiony. Orzeł zostanie zapewne już u nas w ośrodku. Jest coś nie tak z jego skrzydłem, ma jakiś problem, nie potrafi się szybko przemieszczać, nie potrafi polować, nie ma co więc ryzykować wypuszczania go na wolność, bo pewnie znów mógłby np. wpaść pod auto – komentuje nasz rozmówca.
Jak doszło do wypadku?
A co mogło być powodem wypadku orła w Limanowej? Jak mówił nam Paweł Armatys z pracowni naukowo-edukacyjnej Gorczańskiego Parku Narodowego, mogła to być walka dwóch osobników w powietrzu. Zdarza się, że orły tocząc walkę szczepiają się szponami i zlatują w dół takim „korkociągiem” – to tokowe zachowanie.
Warto wiedzieć o tym, że orzeł przedni w trakcie lotu potrafi osiągnąć prędkość nawet do do 160 km/h, ale zwykle lata z prędkością ok. 48 km/h. Przy tzw. nurkowaniu z dużej wysokości osiąga prędkość nawet do 320 km/h. Gatunek ten osiąga dwa razy większe wymiary niż myszołów. Długość ciała waha się od 80 do 98 cm, rozpiętość skrzydeł od 190 do 225 cm, zaś długość ogona od 28 do 37 cm. Samce ważą od 2,8 do 4,5 kg, zaś samice od 3,8 do 6,7 kg. Orły przednie mogą przeżyć w niewoli (mają bezpieczniej) nawet 40 lat, na wolności jest inaczej i zwykle jest to ok. 20 lat.
- Piotr z Męciny zaśpiewał w „Szansie na sukces”. Jak mu poszło? „Byłeś genialny!”
- Trasy narciarskie wokół Mogielicy znów kuszą! Zima powróciła
- Kłótnia o wyniki Eurowizji. Mógł być jeszcze jeden zwycięzca. Spod Limanowej!
- Pomaga Ukrainie, przypłacił to zawałem, ale chce to robić nadal. To limanowski radny
- Betonoza ustąpi zieleni. Prace na rynku w Tymbarku postępują. Wójt chwali
- Podróżnik z Mszany zdradza przepis na… napój wyskokowy z banana
Bądź na bieżąco i obserwuj
