Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Cracovia Kraków: DJ raczej nie zagra w "Pasach"

Justyna Krupa
Yago Fernandez
Yago Fernandez fot. Andrzej Banaś
Wiele wskazuje na to, że Cracovia zrezygnuje z testowanego Yago Fernandeza. Urodzony w Portugalii zawodnik przyleciał do Krakowa w niedzielę późnym wieczorem. Nie ukrywał, że od kilku tygodni nie trenował. Mimo to, działacze zdecydowali, że warto sprawdzić go w sparingu ze Stalą Mielec, zaledwie dzień po jego przylocie.

- Poproszono mnie, bym zagrał w sparingu. Powiedziałem, że nie ma problemu, ale dopiero co wróciłem z wakacji, więc nie jestem w optymalnej formie. W ostatnich tygodniach siedziałem w domu, w Hiszpanii. Zadzwonił do mnie mój menedżer, który powiedział, że Cracovia jest mną zainteresowana. Zasięgnąłem więc informacji na temat klubu. Długo nie musiałem szukać, bo Cracovia to znany zespół. W Hiszpanii ludzie znają trzy polskie drużyny: Cracovię, Wisłę i Legię - podkreślał Fernandez.

Zawodnik uznał, że warto zaryzykować i przyjechać. - Pytałem o Cracovię również mojego kolegę z drużyny AEK Ateny, byłego gracza Legii Rogera Guerreiro. Wypowiadał się w samych superlatywach o swoim kraju, czyli o Polsce. Podkreślał, że mam szczęście, bo Kraków to cudowne miasto. To ułatwiło mi decyzję - wspominał Fernandez.

W ostatnim sezonie obrońca występował w AEK Ateny, jednak w związku z gigantycznymi problemami finansowymi greckiego klubu, zdecydował się odejść. - Podpisałem umowę z AEK na trzy lata, tymczasem w pierwszym roku praktycznie nie dostawałem pieniędzy. Wydałem wszystkie oszczędności. Klub zbankrutował, teraz będzie grać w trzeciej lidze. Zaskarżyłem więc byłego pracodawcę do organów FIFA - tłumaczył.

Kilka dni temu w mediach pojawiła się informacja, że Fernandez podpisał umowę z hiszpańskim trzecioligowcem Realem Oviedo. Zawodnik twierdzi jednak, że zrezygnował z tej oferty, bo pojawiła się propozycja Cracovii. - Klub z Oviedo bardzo nalegał na pozyskanie mnie, do tego stopnia, że wydawało się, że już podpisałem tam umowę. Ja jednak już wtedy zamierzałem przyjechać do Krakowa, zrezygnowałem z tamtej opcji na rzecz propozycji Cracovii. Nie byłem tam nawet na testach medycznych. Odrzuciłem też inne oferty, z Grecji i Wielkiej Brytanii, konkretnie ze szkockiej ekstraklasy - przekonuje.

Jeśli to prawda, to może się okazać, że Portugalczyk popełnił spory błąd. Z jego słów wynika, że był niemal pewny angażu w Cracovii i z takim nastawieniem tu przyjeżdżał. W poniedziałek zapewniał nas: - Mam jeszcze we wtorek trenować z zespołem, a potem już tylko przejść testy medyczne i podpisać kontrakt. Wszystko jest już ustalone, w tym warunki umowy.

Przekonywał, że wstępnie porozumiał się nawet co do długości kontraktu. - Mowa jest o rocznym kontrakcie z opcją przedłużenia współpracy o kolejny rok. Klub zaproponował takie rozwiązanie, najlepsze dla wszystkich. Chcę dać z siebie maksimum w pierwszym roku gry tutaj, by zostać na kolejny sezon - mówił z entuzjazmem.

Problem w tym, że trener Wojciech Stawowy nie był zachwycony tym, co zawodnik zaprezentował w sparingu ze Stalą. W podobnym tonie wypowiadał się też dyrektor sportowy Piotr Burlikowski. - W poniedziałek widzieliśmy go pierwszy raz na żywo i muszę powiedzieć, że nie podoba mi się jego stan fizyczny. Zawodnik przyjeżdżając na testy, starając się o angaż, musi być w stu procentach gotowy - stwierdził.

Mimo wcześniejszych zapowiedzi, obrońca nie pojawił się na wtorkowym treningu. Czy to znaczy, że w środę klub oficjalnie ogłosi, że rezygnuje z tego zawodnika? Jeśli tak, to Portugalczyk ma sporego pecha. Ma prawo narzekać, że fatygował się na drugi koniec Europy, by zostać ocenionym na podstawie jednego sparingu, w dodatku rozegranego na sztucznej nawierzchni, w dobę po jego przylocie.

Zresztą, szczęście nie dopisywało Fernandezowi również w poprzednich klubach. Zastanawiające jest, że nigdzie nie zagrzał miejsca na dłużej. Stosunkowo najbardziej udane dwa sezony spędził w Malmoe. - Nie chciałem jednak podpisywać w Szwecji nowej umowy, bo klimat mnie dosłownie zabijał. Zimą słońce zachodzi tam o drugiej po południu! Dla osoby nawykłej do hiszpańskich warunków nie było to łatwe - tłumaczył.

Jeśli Cracovia rzeczywiście zrezygnuje z obrońcy, straci za jednym razem… dobrego DJ-a. W czasie, gdy Fernandez grał w Espanyolu B, był Pan odpowiedzialny za obsługę muzyczną meczów. - Przygotowywałem płyty z kompilacją różnych utworów, które potem puszczano na stadionie przed meczami. W Szwecji również odpowiadałem za muzykę w szatni - opowiadał. - Puszczałem różne utwory: elektronikę, rap, muzykę latynoską… to, co powodowało, że raźniej nam się wychodziło na boisko. Ale nie wiem, czy w szatni Cracovii spodobałyby się moje "kawałki".

Jeśli wziąć pod uwagę wczorajsze wypowiedzi działaczy Cracovii, Fernandez nie trafił w ich gusta, ani te muzyczne, ani te piłkarskie.

Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska