Łukasz Wantuch ma dobre intencje. W teorii wszystko wygląda świetnie. Dzięki tysiącom kamer ma być bezpieczniej, przestępcy będą się bali napadać i kraść, szybciej znajdziemy osoby zaginione. W połowie roku ma pojawić się 3500 kamer. System od razu rewelacyjnie się sprawdzi, a jeszcze pod koniec roku nowe kamery pojawią się w sąsiednich dzielnicach. Wkrótce całe miasto oplecie sieć 100 tysięcy elektronicznych oczu... Zważywszy na to, w jakim tempie realizowane są inne pomysły na poprawę naszego bezpieczeństwa, trudno być optymistą.
Największą przeszkodą mogą być jednak kwestie techniczne. Na razie bowiem nie wiadomo, jakie będą parametry kamer, jakiej jakości będzie obraz przez nie nagrywany. Czy 3 mln zł wystarczą na 3500 kamer? Nie wiadomo, kto będzie operatorem systemu, jaka jednostka miejska zajmie się przetargiem. Wiemy tylko, że będzie dobrze, jak już system zacznie działać. A to trochę za mało. Do tego mieszkańcy mają obawy dotyczące prywatności i obawiają się permanentnej inwigilacji. A co z „czynnikiem ludzkim”? Co z figlarzami, którzy dla żartów i zabawy będą naciskać przycisk 112?
Wątpliwości jest wiele, a konkretów na razie mało. Jeśli jednak system kamer wymyślony przez radnego zadziała, to będzie on prawdziwym wizjonerem. Na razie sam jednak zastrzega, że pieniądze w budżecie jeszcze nie gwarantują, że Wielki Brat zajrzy w każdy zakątek miasta.
POLECAMY - KONIECZNIE SPRAWDŹ:
FLESZ: Jedziesz na ferie? Niewiedza może Cię drogo kosztować