Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Derby Krakowa 2018. Spotkanie na szczycie generałów obrony Cracovii i Wisły. Helik i Sadlok: W derbach nie chcemy się tylko bić

Przemysław Franczak, Bartosz Karcz
29-letni Maciej Sadlok (z lewej) jest o sześć lat starszy od Michała Helika, ale drogę przeszli bardzo podobną
29-letni Maciej Sadlok (z lewej) jest o sześć lat starszy od Michała Helika, ale drogę przeszli bardzo podobną Andrzej Banas / Polska Press
Derby Krakowa 2018. Michał Helik z Cracovii i Maciej Sadlok z Wisły Kraków znają się od lat, u nas spotkali się, żeby porozmawiać o niedzielnym meczu. I trochę powspominać.

– Zaczniemy od najtrudniejszego pytania. Wyobraźcie sobie, że w derbach sędzia dyktuje rzut karny dla waszej drużyny. Podchodzicie do piłki?
Maciej Sadlok: – Ja już powiedziałem, że z tego się wyleczyłem i nawet w oldbojach strzelał karnych nie będę. Mówiąc jednak poważnie, na ten moment byłoby to bez sensu. Może kiedyś jeszcze zmienię zdanie, ale na razie dam sobie spokój.

Michał Helik: – Ja też myślę, że na ten moment lepszym rozwiązaniem będzie jeśli podejdzie ktoś inny. Stanowczo jednak ze strzelania rzutów karnych się nie wycofuję. Być może jeszcze kiedyś spróbuję swoich sił.

– Zmarnowane rzuty karne śnią się po nocach?
MH: – Na pewno jest to nieprzyjemne przeżycie. Zostaje na jakiś czas w człowieku, ale trzeba z tym żyć. Czasu się nie cofnie.

– Obaj w tym sezonie pomyliście się w takich sytuacjach dwukrotnie, ale to tylko jedno z podobieństw między wami. Łączy was Chorzów i Ruch, długotrwałe kontuzje, pozycja na boisku i w drużynie: Michał jest kapitanem Cracovii, Maciej zastępcą w Wiśle. My tu dostrzegamy pokrewieństwo dusz.
MS: – Nie zastanawiałem się nad tym do tej pory, ale rzeczywiście - trochę tych podobieństw jest. Myślę, że to jednak przypadek.
MH: – Ciekawy przypadek.

– Wasze drogi przecięły się w Ruchu Chorzów, choć w pierwszej drużynie nie zagraliście razem. A pamiętacie wspólne występy w rezerwach „Niebieskich”?**MS: – Tak przypuszczałem, że mogliśmy razem zagrać, ale dokładnie tych meczów w rezerwach nie pamiętam. Muszę się przyznać, że ja to w ogóle nie mam pamięci do meczów z przeszłości, do szczegółów.
MH:** – A ja Maćka bardziej pamiętam z pozycji kibica, gdy przychodziłem na Cichą, żeby dopingować Ruch. Później, gdy ja już na dobre wszedłem do zespołu Ruchu, Maćka już w Chorzowie nie było. Zastanawiałem się nawet, czy jako młody chłopak nie podawałem Maćkowi piłek w trakcie meczów, bo Artkowi Sobiechowi tak. Na pewno też podawałem Marcinowi Budzińskiemu, gdy grał w Arce i przyjechał do Chorzowa. Widziałem nawet takie zdjęcie, jak Grzegorz Niciński, wtedy zawodnik Arki, strzela karnego, a ja stoję za bramką. Później sprawdziłem i okazało się, że „Budzik” wszedł w tym meczu na boisko.

– Jesteście kolejnymi przykładami na to, że piłkarze Ruchu dobrze aklimatyzują się po przenosinach do Krakowa, a w drugą stronę też wielu zawodników pokonywało z powodzeniem tę drogę. Jak myślicie, skąd się to bierze?**MS: – Może to kwestia bliskiej odległości. Łatwiej jest się zaaklimatyzować w nowym otoczeniu, gdy można wsiąść w samochód po treningu i za niespełna godzinę być z rodziną. Dla mnie to jest ważne. Zresztą na początku, gdy przeniosłem się do Wisły, mieszkałem w Chorzowie i dojeżdżałem na treningi. Dopiero później przeniosłem się na stałe do Krakowa. MH:** – A ja przeprowadziłem się od razu. Nie wyobrażam sobie takich codziennych dojazdów.

– A może też te różnice w mentalności nie są wcale tak duże, jak się mówi?**MH:** – Zgadzam się, myślę, że to są raczej stereotypy. W środowisku piłkarskim nie dostrzegłem większych różnic, czy to w podejściu do pracy, czy do życia.

– Maciek kiedyś jednak powiedział, że po przyjściu do Wisły musiał nauczyć się szatni „Białej Gwiazdy”, bo jest specyficzna.**MS:** – Miałem na myśli szatnię, jako miejsce typowo piłkarskie, bo Wisły rzeczywiście trzeba się nauczyć. A co do Ruchu, to pamiętam z początków swojej gry w przy Cichej, że odczuwało się śląskość tego klubu. Było wielu zawodników, którzy pochodzili ze Śląska. Dopiero później to się trochę wymieszało.

– A wy mówicie po śląsku?
MH:
– Ja nie mówię czysto, ale gdy ktoś mówi po śląsku, to rozumiem wszystko w stu procentach.
MS: – Ja na co dzień też nie posługuję się gwarą śląską, ale w szatni Wisły rozmawiamy w ten sposób z Michałem Buchalikiem. Choć to jest taki trochę łamany język polsko-śląski. Tak samo wysyłamy sobie np. SMS-y.

– Koledzy z was żartują, gdy to słyszą?
MS: – Niektórym się podoba, niektórzy się uśmiechną.

Nagle na autostradzie A4 otoczyło mnie kilka samochodów i zmusiło do zatrzymania. Wyskoczyło kilka osób, wybili szybę od strony pasażera, gdzie siedział mój kolega. Zorientowali się jednak chyba, że na autostradzie są kamery, dlatego dość szybko wrócili do swoich aut i odjechali

– To podtrzymuje Pan tradycje w Wiśle, bo kiedyś tak mówił Marcin Baszczyński, który zresztą do dzisiaj nie do końca wyzbył się akcentu i jeśli się wsłuchać w to, jak mówi, to nie da się ukryć, że wychowywał się na Śląsku.
MH: – Oj, tak. Po Marcinie słychać, że jest ze Śląska.
MS: – To zależy od domu, w którym człowiek się wychowuje. Gdy w domu mówi się po śląsku, to pewnie i akcent zostaje. Michał na przykład mówi bez akcentu.
MH: - U mnie w domu nie mówiło się gwarą.

– Obaj mieliście okazję grać w derbach śląskich, a teraz możecie porównać to z tym, z czym macie do czynienia w Krakowie. Można w ogóle wskazać różnice, czy ciśnienie w każdym przypadku jest takie samo?
MH: – Można to porównać. Czy to są derby Śląska czy Krakowa, wszyscy wiedzą, że są to najważniejsze mecze w sezonie. Od tej strony dla mnie nie ma różnicy. Emocje są ogromne. Szkoda tylko, że teraz nie będzie tylu kibiców, co zwykle. To w jakimś stopniu zabije klimat derbów, bo kibicowsko też jest to przecież wielkie wydarzenie.

– Na Śląsku tych derbów mieliście jednak więcej.**MS:** – Niby tak, ale najważniejsze są te Ruchu z Górnikiem. Derby z Piastem na pewno takiej temperatury nie mają. Mnie szczególnie w pamięci utkwił ten mecz z Górnikiem, który był rozgrywany na Stadionie Śląskim przy ponad 40 tysiącach widzów. To robiło wrażenie. Teraz muszę jednak przyznać, że im dłużej mieszkam w Krakowie, tym bardziej widzę, że tutaj ta derbowa rywalizacja jest mocniej odczuwalna. Może bierze się to stąd, że oba stadiony są tak blisko siebie. Może też dlatego, że tutaj kibice obu klubów są wymieszani w całym mieście. Grałem też w d

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska