Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dlaczego praca w policji? To była chłodna kalkulacja

Maria Mazurek
Insp. Tomasz Miłkowski, nowy komendant małopolskiej policji
Insp. Tomasz Miłkowski, nowy komendant małopolskiej policji Anna Kaczmarz / Polska Press
Insp. Tomasz Miłkowski, nowy komendant wojewódzki, to człowiek z zewnątrz, spec od logistyki. Czemu został szefem komendy? Pytamy go m.in. o to, czy podczas Światowych Dni Młodzieży grozi nam zamach terrorystyczny i co wie o krakowskich kibolach

Specjalista od logistyki objął stery małopolskiej policji. To była nominacja z myślą o Światowych Dniach Młodzieży?

O motywację musiałaby pani pytać tych, którzy powołali mnie na to stanowisko: ministra spraw wewnętrznych i - byłego już - komendanta głównego, insp. Zbigniewa Maja. Nie da się jednak ukryć, że zabezpieczenie ŚDM jest w tym roku priorytetem - o porządek i bezpieczeństwo nawet kilku milionów pielgrzymów będzie dbało wprawdzie też Biuro Ochrony Rządu, Straż Graniczna, służby medyczne i inne, ale to policja odegra wiodącą rolę.

Pytam o to, bo dotychczas małopolscy komendanci wskazywali, że wyzwaniem jest walka z grupami pseudokibicowskimi w Krakowie. A w tym Pan, specjalista od logistyki i człowiek spoza województwa, specjalizować się nie może.
Problem pseudokibiców nie jest czymś znanym wyłącznie w Krakowie. Przyjechałem z Wrocławia, gdzie taką przestępczością zajmuje się odrębny wydział. W tych miastach - ale też w wielu innych w całej Polsce - wszystko odbywa się na podobnej zasadzie. Po pierwsze: ci, których nazywamy pseudokibicami, często nie mają nic wspólnego z prawdziwymi fanami piłki nożnej. Po drugie: pseudokibice jedynie zasłaniają swoje twarze szalikami drużyn piłkarskich, robiąc to w tym celu, żeby prowadzić działalność przestępczą - kraść, napadać, handlować narkotykami. Różnica polega tylko na tym, że nazwy tych drużyn na szalikach tych ludzi, bandytów są inne w Krakowie, inne na Śląsku czy w Poznaniu. Oczywiście, odkąd zostałem komendantem wojewódzkim w Krakowie, codziennie się czegoś uczę, dowiaduję. Ale nie jest tak, że Kraków ma swoją wyjątkową specyfikę, której nie zrozumie nikt z zewnątrz. Odnosząc się do tego, że moją - jak pani określiła - specjalizacją jest logistyka, a nie sprawy kryminalne: to również nie do końca prawda. Owszem, od pięciu lat zajmuję się również logistyką, ale w policji pracuję od 25 lat. Zjawiłem się w niej jako młody chłopak po technikum, w międzyczasie skończyłem szkołę w Szczytnie, potem pracowałem też w komendach: miejskiej i wojewódzkiej, a wreszcie w Szkole Policji w Katowicach. I przez te lata spędzone w niebieskim mundurze przeszedłem i przez pluton patrolowania, czyli prewencję, i przez wydział kryminalny - konkretniej, pracę dochodzeniowo-śledczą i zwalczanie przestępczości gospodarczej.

Dlaczego, jako młody chłopak po technikum, zdecydował się Pan na pracę w policji?
Z chłodnej kalkulacji. Był 1991 rok; przypomnę, że wszyscy mężczyźni byli wówczas objęci obowiązkiem służby wojskowej. I ten obowiązek był przez większość młodych chłopaków powszechnie traktowany jako strata dwóch czy trzech lat z życia. Ale można było go zamienić na trzy lata służby w policji. Wykalkulowałem: lepiej pracować w policji i pobierać pensję, niż służyć w wojsku i dostawać znacznie mniejszy żołd. Szybko jednak pokochałem policję i zostałem.

Mało romantyczne pobudki.
Wtedy jeszcze nie było kryminalnych seriali i filmów, pełnych zwrotów akcji, przedstawiających policjantów jako ludzi wykonujących najciekawszą pracę na świecie. Zresztą, nawet gdyby były, wcale bym tego nie oczekiwał. Służba w policji to ciężka praca, w której trzeba zmagać się z codzienną rzeczywistością. Nie ma wiele wspólnego z tym, co widzimy na ekranie.

W czym Pan jest lepszy od swojego poprzednika, komendanta Mariusza Dąbka?
To - moim zdaniem - błędny sposób myślenia. Zmiany na stanowiskach komendantów w większości nie następują dlatego, że pojawia się ktoś lepszy. Po prostu - są one potrzebne i są naturalne, bo na tak obciążającym stanowisku nie da się pracować w nieskończoność. Po jakimś czasie następuje zmęczenie - to oczywiście zmęczenie pozytywne, bo wynikające z zaangażowania w pracę. Ale jednak ono sprawia, że wymiana jest konieczna. Nie zamierzam deklarować, że na pewno będę od komendanta Dąbka lepszy.

Zamieszkał Pan w Krakowie, czy dojeżdża?
Na razie dojeżdżam ze Śląska. Ale to kwestia tygodni.

Z rodziną się Pan przeniesie? Ma Pan trzech synów.
Nie. Rodzina mieszka na Śląsku. To zaledwie 100 kilometrów. Żona musiałaby zmieniać pracę, a dzieci - szkołę. Ale nie chcę rozmawiać o rodzinie. Jestem z niej dumny, lecz nie chcę opowiadać o niej publicznie. Oddzielam prywatne życie od zawodowego.

Wracając do Krakowa. Czymś Pana zadziwił?
Nie. Wszędzie zagrożenia są dość podobne. Kraków może wyróżniać się urokliwością historycznego miasta, ale nie kryminalną charakterystyką ani sposobem funkcjonowania małopolskiego garnizonu. Sama Małopolska jest całkiem przyjemnym i bezpiecznym miejscem.

Co, z policyjnego punktu widzenia, jest jej największą bolączką?
To, co wszędzie: drobna przestępczość. Niewielkie kradzieże, pozbawienie mienia - w każdym miejscu na świecie to decyduje w pierwszym rzędzie o poczuciu bezpieczeństwa. Pracujemy teraz nad mapami bezpieczeństwa w województwie, ale już widzę, że Kraków niczym się tu negatywnie nie wyróżnia.

Wracając do Światowych Dni Młodzieży. Pojawiają się głosy, że mogą one stać się celem ataków terrorystycznych. Może Pan zapewnić, że Kraków będzie w lipcu bezpiecznym miejscem?
Ostatnie doświadczenia - mam na myśli przede wszystkim ataki w Paryżu - pokazują, że nie ma takich miejsc na świecie i takich imprez, które są całkowicie bezpieczne. Terroryści, jak widzimy, mogą uderzyć przy każdej okazji - czy jest to mecz sportowy, czy rockowy koncert, czy impreza o charakterze religijnym.

Ale trudno wyobrazić sobie lepszy cel, niż milion młodych, radosnych katolików, których święto będą relacjonować media na świecie.
To prawda, ale nie czekamy biernie na to, co się stanie. Ta dziedzina ma jednak to do siebie, że nie możemy chwalić się tym, co już udało nam się zrobić, żeby zapewnić bezpieczeństwo. Mogę powiedzieć tylko, że już zrobiliśmy wiele i zrobimy jeszcze więcej, żeby mieszkańcy Krakowa i pielgrzymi byli bezpieczni. Ale liczymy też na pomoc ludzi - apeluję o współpracę, czujność, żeby każdy, kto np. zobaczy podczas tej imprezy opuszczony plecak czy dziwne urządzenie, dał nam znać. Oczywiście najpewniej będzie to po prostu pozostawiony z roztargnienia plecak, ale musimy takie rzeczy sprawdzać. Nie chciałbym jednak, żeby ludzie myśleli o tej imprezie ze strachem. To ma być radosne święto, a my jesteśmy po to, żeby zadbać o bezpieczeństwo jego uczestników.

Tomasz Miłkowski
Pracę w policji zaczynał w 1991 roku, tuż po technikum. Najpierw trafił do prewencji w Rudzie Śląskiej. Potem skończył szkołę policyjną w Szczytnie, a na Śląsk wrócił już jako pracownik Komendy Wojewódzkiej w Katowicach. Pracował m.in. w wydziale dochodzeniowo-śledczym i wydziale ds. walki z przestępczością gospodarczą. W międzyczasie zrobił doktorat z prawa. Ostatnio pełnił funkcję zastępcy komendanta wojewódzkiego policji we Wrocławiu. Żonaty, ma trzech synów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska