Od kiedy pamięta, zawsze lubił coś zbierać. Zaczynał od znaczków i monet, a gdy w polu odkrył łuski od pocisków, zaczął drążyć ten temat. - Skąd one mogły się tam znaleźć? Pytałem rodziców, sąsiadów i oni mi powiedzieli, że są to pewnie łuski z I wojny światowej - zaczyna swoją opowieść Stanisław Szambelan, członek GRH Gorlice 1915 i niezwykły kolekcjoner.
Dwa pokoje jego domu i salon przypominają prawdziwe muzeum. Znajdują się tam tysiące przedmiotów sprzed drugiej, a nawet sprzed I wojny światowej, a pan Staszek zna w detalach historię każdego z tych okazów. - Ten bagnet z II wojny światowej dostałem od sołtysa. Używał go do krojenia buraków. Był zardzewiały i trochę uszkodzony, ale udało się go odnowić, dorobić rękojeść i wygląda jak nowy - wyjaśnia.
Monety, stare żelazka, zegary ścienne i poczciwe budziki, młynki do kawy, lampy naftowe i kolejowe, wagi, maszyny do szycia i pisania, aparaty telefoniczne, dzwonki oraz militaria - to tylko część ogromnych zbiorów Stanisława Szambelana. - Samych maszyn do szycia mam ponad 20 i wszystkie są na chodzie. Większość to najbardziej znane Singerki wraz ze stolikami i obudową, ale są też Electry. Niektóre były niesprawne, udało się je naprawić i spokojnie można ich używać po dziś dzień - wyjaśnia kolekcjoner.
Z zawodu jest ślusarzem - mechanikiem. Fach zdobył w grybowskiej zawodówce. Wiedza i praktyka przydała mu się do naprawy, odnowy i konserwacji wielu pozyskanych przedmiotów. - Kiedyś uczyli bardzo dobrze zawodu i tę wiedzę wykorzystuję do dziś. Natomiast wiedzę historyczną już zdobywałem sam. Każdy przedmiot, jaki kupiłem, znalazłem lub dostałem, jest dla mnie ciekawostką, którą musiałem poznać i przy okazji uczyłem się historii - wyjaśnia.
Główną część kolekcji stanowią jednak różnego rodzaju militaria, jak np. bagnety, szable, szpady i rapiery, łuski najprzeróżniejszych kalibrów, wielobarwne odznaczenia, guziki, naszywki na mundury, hełmy, czapki wojskowe, menażki wielu armii, dokumenty, fotografie czy książki. Wiele jego przedmiotów mogliśmy oglądać podczas rekonstrukcji w Sękowej, w gorlickim muzeum czy podczas pokazów w szkołach.
- Samych kompletów mundurów, tych z I wojny i II wojny światowej, mam 15. Dochodzą do tego jeszcze mundury używane nie tak dawno przez wojsko, milicję czy inne służby. Przydają się doskonale do różnych rekonstrukcji, których średnio w roku mam około 30, nie tylko w Polsce, ale i za granicą - wyjaśnia mężczyzna.
Od lat marzył, aby stworzyć grupę rekonstrukcji historycznej. W końcu się udało. W 2009 roku wspólnie z innymi pasjonatami założyli GRH Gorlice 1915. Jako żołnierz 20. CK Nowosądeckiego Pułku Piechoty, jest sierżantem armii astro-węgierskiej. Co roku możemy go spotkać z GRH Gorlice na bitewnych polach w Sękowej. Jego dziadek walczył podczas I wojny światowej właśnie w tym pułku. Jest też st. szeregowym w GRH 1. Pułku Strzelców Podhalańskich Wrzesień 1939 Nowy Sącz. Jak jest potrzeba, staje się też partyzantem AK, żołnierzem wyklętym, a nawet nielubianym w okresie komuny zomowcem czy znienawidzonym sowieckim enkawudzistą.
Swoją pasją zaraził także córkę Ewelinę i syna Sławka. - Jeździmy wspólnie na rekonstrukcje. Mało tego, często walczymy przeciwko sobie. Ktoś przecież też musi odtwarzać wrogą armię - dodaje.
Wraz z kolegami był już na wielu inscenizacjach historycznych bojów. Walczył na Słowacji, w Czechach, Austrii, pod Borodino, a nawet pod Kalingradem. Razem z ekipą telewizyjną Adama Sikorskiego „Było, nie minęło” szukał szczątków Halifaxa oraz śladów bitwy pod Łowczówkiem. Podkreśla, że ma wyrozumiałą żonę, która pozwala mu realizować swoją pasję.
- Kiedy się poznaliśmy, to już miałem sporą kolekcję. Żona czasem się złości. Zresztą nie dziwię się, bo pewnie każda kobieta wolałaby, aby mąż przyniósł do domu raczej jakąś biżuterię, niż zardzewiały bagnet - dodaje z uśmiechem.