Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dorota Wyspiańska walczy o spadek po dziadku

Artur Drożdżak
Dorota Wyspiańska, wnuczka wielkiego artysty, walczy o spadek po dziadku
Dorota Wyspiańska, wnuczka wielkiego artysty, walczy o spadek po dziadku fot. Andrzej Banaś
O tym, czy wnuczka Stanisława Wyspiańskiego wygra w sądzie proces o spadek po dziadku, może zdecydować interpretacja przepisu prawa sprzed 200 lat - pisze Artur Drożdżak.

Emerytowana bibliotekarka, wdowa, lat 63, jedyna wnuczka Stanisława Wyspiańskiego - tak przedstawia się Dorota Wyspiańska. Uśmiechnięta, wytwornie ubrana, blondynka. Na co dzień mieszka z synem w Lublinie, ale to w krakowskim sądzie z jej inicjatywy ruszył proces, który szerokim echem odbił się w kraju. W końcu chodzi o spadek po jednym z najwybitniejszych polskich artystów.

Wyspiański, dramaturg, autor "Wesela", poeta, malarz, grafik i architekt, urodził się w r. 1869 w Krakowie, zmarł w 1907 r. "Czwarty wieszcz", jak o nim mówiono, jest pochowany na krakowskiej Skałce.

Wnuczka Dorota dziś jako jedyna w Polsce nosi po nim nazwisko Wyspiańska. Wspomina, że w szkole bardzo ciążyło jej dziedzictwo po wielkim przodku. Gdy czegoś nie wiedziała na lekcjach polskiego, zdarzało jej się słyszeć kąśliwe uwagi profesorek: Co by na to powiedział twój dziadek? Teraz przed sądem toczy się gra o dziedzictwo bardziej materialne: prawo do spadku, czyli nieruchomości, obrazów, praw autorskich do dzieł.

Wnuczka Dorota opowiada, że ta strona rodzinnej historii zawsze mniej ją interesowała. Czytała książki o twórczości autora "Wesela", w rodzinnym domu coś się o tym mówiło, ale nie podejmowano tematu majątku, jaki pozostawił. Po raz pierwszy taka myśl zaświtała w jej głowie dopiero w 2007 r. Brała wtedy udział w obchodach setnej rocznicy śmierci Wyspiańskiego. Jedna z urzędniczek krakowskiego magistratu rzuciła wówczas pytanie, które zafrapowało Dorotę.- Dlaczego nie ma pani żadnych pamiątek po dziadku?

No właśnie, dlaczego? Wnuczka zaczęła wtedy działać. Pierwsze kroki skierowała do kancelarii prawnych z Krakowa. W pierwszej pogratulowano jej odwagi i zapewniono o możliwej pomocy. Na tym się skończyło. Kolejny adwokat poprosił o 2500 zł zaliczki, zanim podejmie działania. Tylu pieniędzy nie miała, więc na wymianie korespondencji i uprzejmości się skończyło. Trzeci mecenas też pomocy nie udzielił, narysował tylko drzewo genealogiczne rodu Wyspiańskich. Kolejny był bardziej operatywny, ale w pewnym momencie oświadczył, że po muzeach chodził nie będzie. Następny był bardziej życzliwy, wziął sprawę. Dzięki krokom prawnym i dokumentom, które wydobyto z Archiwum Państwowego, wnuczka Dorota dokładnie 14 listopada 2011 r. zdała sobie sprawę, że "osoby nieuprawnione mogły dziedziczyć majątek po Stanisławie Wyspiańskim". Wtedy założyła sprawę w krakowskim sądzie.

Tu ważna dygresja o sytuacji rodzinnej Wyspiańskiego. W roku 1900 poślubił chłopkę Teodorę Teofilę Pytko. Kobieta miała już nieślubnego syna Teodora, ale artysta go przysposobił, uznał za swoje dziecko. Jeszcze przed ślubem urodziła się ich druga córka Helena (1895-1971) i trzeci w kolejności syn Mieczysław (1899-1920), a już po zawarciu małżeństwa mieli czwarte dziecko Stanisława (1901-1967). On był ojcem Doroty Wyspiańskiej-Zapędowskiej, inicjatorki procesu o nowy podział spadku.

Pół roku po śmierci mistrza Wyspiańskiego w 1907 r., w sprawie jego majątku zabrał głos sąd, który 14 maja 1908 r. wydał tzw. Dekret Dziedzictwa. Warto zacytować oryginalny dokument. "Cesarsko-Królewski Sąd Powiatowy w Krakowie przyznaje spadek pozostały po śp. Stanisławie Wyspiańskim zmarłym w Węgrzcach 28 listopada 1907 r. bez rozporządzenia ostatniej woli stosownie do deklaracyi wniesionej z dobrodziejstwem inwentarza na podstawie porządku dziedziczenia z ustawy: Teodorowi, Helenie, Mieczysławowi i Stanisławowi Wyspiańskim w równych częściach, to jest każdemu po jednej czwartej części. Z tem zastrzeżeniem, że Teofili Wyspiańskiej przysługuje prawo dożywotniego użytkowania jednej piątej części i tem samym uznaje pertrakcyę spadkową za ukończoną".

Nie było znane miejsce przechowywania i treść Dekretu Dziedzictwa. Dopiero działania krakowskiego sądu doprowadziły do zdobycia tego niezwykle ważnego dokumentu. Jego kserokopie znalazły się w sierpniu br. w księgach gruntowych z obszaru apelacji krakowskiej, przechowywanych w Archiwum Państwowym w Krakowie. Treść była jasna. Majątek podzielono między czworo dzieci mistrza, który nie zostawił testamentu. Wdowie po nim przysługiwało prawo do korzystania z części spadku. Chodziło zwłaszcza o posiadłość w podkrakowskich Węgrzcach, którą kupił tuż przed śmiercią.

Wnuczka Dorota nie kwestionuje, że jej dziadek miał czworo dzieci. Podważa jednak prawo trojga z nich do dziedziczenia. Przekonuje, że tylko jej ojciec Stanisław, jedyny syn mistrza, który przyszedł na świat po ślubie z Teofilą, jest prawowitym sukcesorem w sensie prawnym. Dorota uważa, że sąd w Krakowie w 1908 r. nie dość wnikliwie zbadał dokumenty dotyczące trojga pozostałych dzieci.

Wnuczka zauważa, że z pism dziś już dostępnych wynika wprost, że pierwszy syn mistrza - Teodor był z nieprawego łoża. Co prawda Wyspiański jeszcze przed ślubem z Teofilą złożył oświadczenie, że jest jego ojcem, ale brakuje na piśmie podpisu osoby duchownej. To oznacza, że dokument nie ma mocy prawnej. Zdaniem wnuczki artysty jego druga córka Helena też była nieślubna. To wynika z zachowanych akt stanu cywilnego, w których jest napisane, że Wyspiański nie był jej biologicznym ojcem, a tylko ojcem chrzestnym. Podobnie ma się sprawa trzeciego dziecka, syna Mieczysława. W dokumentach jest tylko nazwisko jego matki, nie ma słowa o ojcu Wyspiańskim. Konsekwencją tych zapisów, zdaniem Doroty Wyspiańskiej, jest to, że troje dzieci malarza nie powinno po nim dziedziczyć.

Wiele wskazuje na to, że kluczowe dla sprawy będzie zinterpretowanie art. 161 Austriackiego Kodeksu Cywilnego z 1811 r., czyli dokumentu sprzed 200 lat. Kodeks, w skrócie określany jako ABGB (Allgemeines bürgerliches Gesetzbuch), obwiązywał w prawie całej Monarchii Habsburskiej. Był nowoczesny, jasny i zawierał jedynie 1500 artykułów. W Polsce niektóre przepisy Kodeksu obowiązywały do 1947 r. W Austrii i w Liechtensteinie są ważne do dziś.

Zgodnie z ABGB, w czasach, gdy żył Stanisław Wyspiański, "dzieci urodzone przed zawarciem małżeństwa, które wskutek następnie zawartego małżeństwa ich rodziców weszły do rodziny, uznane będą ze swym potomstwem za dzieci ślubne". Pozostaje pytanie, czy to wystarczyło do dziedziczenia po zmarłym rodzicu? Na to pytanie musi teraz odpowiedzieć krakowski sąd po dwóch wiekach od wejścia w życie tych przepisów.

Na tak postawione pytanie pozytywnie odpowiada prawnuczka Wyspiańskiego, Iwona Michalska-Sosnowska, wnuczka jego jedynej córki Heleny. Mieszkanka Warszawy jest tylko uczestnikiem w krakowskim procesie, ale ma prawo zabierać w nim głos. Uważa, że wszystkie dzieci mogły dziedziczyć po mistrzu, także jej babka Helena. Dorota Wyspiańska uważa inaczej i sądzi, że art. 161 ABGB miałby zastosowanie wyłącznie wtedy, gdyby mistrz uznał troje przedślubnych dzieci i odpowiednie adnotacje znalazłyby się w aktach stanu cywilnego. A tak nie było. Gdy Michalska-Sosnowska przyjechała po raz pierwszy do Krakowa na rozprawę, nie kryła, że jest w szoku.

- Bo po ponad stu latach dowiaduję się dzień przed sprawą, że można domniemywać, iż moja babka nie była dzieckiem Wyspiańskiego - wzburzona powiedziała dziennikarzom. - To jakieś otwarcie puszki Pandory - dodała.

Sądowi udało się już ustalić losy czworga dzieci twórcy. Wszystkie już nie żyją. Przysposobiony Teodor zmarł w wieku 16 lat na tyfus w szpitalu; 75-letnia Helena w 1971 r., 21-letni syn Mieczysław zginął w niewoli podczas wojny bolszewickiej w 1920 r., a 66-letni Stanisław zmarł w 1967 r. Majątek po mistrzu częściowo jest w rękach prywatnych, częściowo w muzeach.

Do tej pory placówki muzealne odmawiały Dorocie Wyspiańskiej udzielania informacji na temat dokumentów dotyczących dzieł jej dziadka. Na żądanie krakowskiego sądu m.in. Muzea Narodowe z Poznania, Warszawy, Katowic i Krakowa dokonały kwerendy swoich zbiorów i przysłały informacje o pamiątkach po malarzu. Podały też, od kiedy je mają, kto był fundatorem i za jakie pieniądze kupiono niektóre przedmioty. Niezależnie od wyroku Dorota Wyspiańska zapowiada, że nie będzie się starać o odzyskanie dzieł dziadka ze zbiorów muzealnych.

- W żadnym wypadku nie mam zamiaru zabierać jakichkolwiek przedmiotów, obrazów, bo one są dla potomnych - przekonuje. Wnuczka artysty chce jednak sprawdzić, kto był właścicielem dzieł Wyspiańskiego sprzedanych w ostatnich latach na otwartych aukcjach. Zapowiada, że jeśli otrzyma pełne prawo dziedziczenia, będzie walczyć, by obrazy jej dziadka zamiast w prywatne ręce, trafiały do muzeów. Nie ma co kryć, że w tle sprawy są olbrzymie pieniądze.

Kilka miesięcy temu do prywatnej kolekcji nieznanego nabywcy trafiły np. trzy portrety rodziny Sternbachów namalowane przez Wyspiańskiego. Tryptyk pasteli z 1904 r. został sprzedany za 1,85 mln złotych. Rok wcześniej "Portret Lizy Pareńskiej wśród pelargonii" Wyspiańskiego został sprzedany podczas aukcji organizowanej przez ten sam Dom Aukcyjny Agra-Art w Warszawie za 1 mln 150 tys. zł . Nowym właścicielem dzieła został prywatny kolekcjoner. Cena wywoławcza wynosiła 430 tys. zł.

Krakowski proces już ujawnił losy dziedzictwa po Stanisławie Wyspiańskim, ale to może nie być koniec niespodzianek. Sąd cały czas podejmuje działania, by odnaleźć testament mistrza, bo pojawiła się - na razie niesprawdzona - informacja, że taki dokument jednak istnieje.

Dorota Wyspiańska zapewnia, że gdy przed krakowskim sądem wygra proces o spadek, nie zabierze obrazów z muzeów

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska