Jego motto motto brzmi: „Nie wystarczy patrzeć. Trzeba umieć dostrzegać”. Jan Ulicki z Krakowa stara się zauważać to, na co inni zwykle nie zwracają uwagi. Nietuzinkowy kadr, pora dnia, ułożenie światła, ciekawa perspektywa. Jak mówi: najfajniejsze jest chwytanie chwil, ulotnych momentów. Bez pozowania, ustawiania i inscenizowania. A tematem zdjęć może być właściwie wszystko.
Najbardziej lubi ujęcia wykonywane w czasie tzw. złotej godziny: o wschodzie lub zachodzie słońca, kiedy światło jest miękkie, zamglone, delikatne.
Fotograficzna pasja Jana zaczęła się od... paczki chipsów, w której znalazł kupon na cyfrowy aparat fotograficzny. Jak wspomina, początkowo biegał po polach i robił zdjęcia owadów. Do dzisiaj najchętniej fotografuje przyrodę i krajobrazy. Zajmuje się także fotografią komercyjną, eventową, sportową i ślubną, robi reportaże, jest fotografem Festiwalu Kolorów. Według niego przepis na fenomenalne zdjęcie krajobrazowe to łut szczęścia co do warunków pogodowych, odpowiedni sprzęt oraz przemyślany kadr. No i wytrwałość! Bo tego typu fotografia wymaga wielu wyrzeczeń i nieprzespanych nocy.
Kraków na fotografiach Jana Ulickiego wygląda tak, że widz ma ochotę rzucić wszystko i pospacerować po Plantach albo wspiąć się na kopiec. Zwłaszcza teraz, kiedy miasto jest wyludnione, łatwiej dostrzec w nim magię.
- Lubię, kiedy nie ma ludzi - mówi Jan. - Zwykle fotografuję w porannych godzinach, wtedy nie ma obawy, że ktoś znienacka wejdzie w kadr. Dla mnie miasto to zabytki i przyroda, turyści nie są pożądaną częścią moich fotografii.
Jego ulubionym miejscem jest kopiec Kraka, ze względu na i piękną panoramę, jaka roztacza się stąd na całe miasto. A u podnóża kopca rośnie śliwa, która właśnie kwitnie. W Małopolsce artysta upodobał sobie Gliczarów Górny - miejscowość, która gwarantuje nieziemskie widoki na Tatry.
