Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Dreszcze przechodziły mnie, kiedy grałem i patrzyłem na Andrzeja. Rozryczałem się jak bóbr"

Anna Górska
Koncert Gienka (z lewej)  w domu Andrzeja Wróbla
Koncert Gienka (z lewej) w domu Andrzeja Wróbla Rafał Basista
Andrzej Wróbel. Przystojniak z niego. Długie, gęste włosy, ciemne oczy. Ciepłe mądre spojrzenie. Ten facet ma w sobie coś tak pociągającego, że dziewczyny kochają się w nim na zabój. Inteligentny, oczytany. Chodząca encyklopedia. No i uwielbia muzykę. Zna na pamięć wszystkie kawałki Led Zeppelin, Rolling Stones. Muzyka to jego największa miłość, nawet śni mu się. Ma swój zespół, gra na gitarze.

Andrzej ma dopiero 18 lat. Niby szczeniak, ale bardzo dojrzały. Zdaje maturę. Chce iść na archeologię. Wariuje na jej punkcie. Nie boi się tych wszystkich egzaminów - pisemnych i ustnych, bo historię ma w jednym paluszku, z "polakiem" nigdy nie miał problemów. To był rok 1961.

Dzisiaj Andrzej nie ma długich włosów, głosu i widzących oczu. Jest przykuty do łóżka. Już 16 lat.

Stwardnienie rozsiane zabierało mu wszystko po kolei. Gdy miał 18 lat, przestał widzieć. Nie przeszkodziło mu to jednak zdać egzaminów i dodstać się na wymarzoną archeologię. W wieku 43 lat już nie chodził i nie poruszał rękami.

Od dwóch lat - po ciężkim ataku padaczki - nie mówi. Dzisiaj Andrzej ma tylko mamę, radiową "Trójkę" i gitarę w piwnicy. No i Rafała Basistę, pracownika socjalnego z Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Krakowie. A Rafał też ma bzika na punkcie muzyki.

Polubili się i dogadali, mimo że Rafał rozumiał jedynie strzępy słów. Wystarczyło, by zorganizować w domu Andrzeja koncert. Takiej imprezy nigdzie na świecie jeszcze nie było. Trzech muzyków, pełno sprzętu, elektryczne gitary i głośniki na kilku metrach kwadratowych. Czesław Niemen, Rolling Stones, Led Zeppelin i Janis Joplin. To był wyjątkowy koncert, bo dedykowany tylko jednej osobie. Wśród publiczności na tej "sali" był tylko Andrzej na łóżku. Ale to było później.

Na razie jest rok 2007. Rafał właśnie odwiedza swojego podopiecznego Andrzeja. To już słaby facet, nie wstaje w ogóle z łóżka. Coraz gorzej mówi.
Rafał Basista: - Mama Andrzeja pani Klementyna przyniosła gitarę z piwnicy. To był jego instrument. Stary już. Udało mi się nastroić kilka pozostałych jeszcze strun, zagrać parę charakterystycznych dźwięków. Pan Andrzej uśmiechał się. Cicho nucił melodię pod nosem.

Basista, gdy grał, już wiedział, co zrobi. W tym samym dniu zadzwonił do Gienka Loski.

Gienka znają wszyscy. To ten wysoki długowłosy uliczny muzyk, który "rozwalał" swoim głosem cały Rynek Główny w Krakowie. Śpiewał tak, że wszystkim buty spadały. Dzisiaj Gienek mieszka we Wrocławiu. Ani minuty nie zastanawiał się, gdy Rafał go poprosił o ten niezwykły koncert dla Andrzeja.

Gienek Loska: - Dreszcze przechodziły mnie, gdy grałem i patrzyłem na Andrzeja. Rozryczałem się jak bóbr. Facet, który leży kupę lat na tym łóżku, nie mówi, nie widzi, wzruszał się i reagował na to, co mu śpiewałem. Powtarzał za mną słowa swoich ulubionych kawałków. Z tych emocji i wzruszenia musiałem robić dłuższe przerwy.

Niby twardziele, rockmani, którzy śpiewają mocne kawałki, a rozczulili się jak panny, gdy pani Klementyna przyniosła Andrzejowi gitarę. Miał ją przy sobie podczas całego koncertu. - Widać było, że nie chce zakończenia koncertu - mówi Basista. - Nie mógł nam nic powiedzieć. Ale wszystko można było zrozumieć. Andrzej uśmiechał się i miał szczęśliwe oczy. Wiedział, że za chwilę skończy się koncert i znowu zacznie się codzienność.

Grudzień 2010. Jesteśmy w domu u Andrzeja. Na łóżku leży zmęczony chory facet. Wciąż przystojny, ma to coś w sobie, co podoba się kobietom. Próbujemy rozmawiać. Ciężko, ale udaje się.
- Już 16 lat Pan jest przykuty do łóżka. Pogodził się Pan z chorobą?
- Nie, nie pogodziłem się.
- Wkurza Pana?
- Jeszcze jak!

Mieszka z mamą. Pani Klementyna ma 81 lat. Sama ledwo chodzi, ma chore stawy, serce po zawale. Wszyscy sąsiedzi, a nawet ksiądz do niej mówili: "Pani chyba Andrzeja odda do szpitala czy domu pomocy społecznej"... - Ja? Przecież to moje dziecko - mówi pani Klementyna. - Jakbym mogła go oddać gdzieś? Póki żyję, Andrzej będzie ze mną, w swoim domu. A myśli pani, że mu łatwo jest? Przecież on za każdym razem denerwuje się, gdy karmię go czy myję. I przeprasza, że nie potrafi sam. Pani się wzrusza, a ja już nie płaczę. Wypłakałam całe oczy.

Rafał Basista stara się często odwiedzać Andrzeja. Za każdym razem bierze z sobą MP3, słuchawki.

- Zakładam je Andrzejowi, puszczam jego ulubione kawałki, też trochę nowych. No, facet zmienia się. Uśmiecha się, chętnie powtarza słowa, śpiewa!

Rafał znowu wie, co robić. Prosi wszystkich znajomych i nieznajomych o wpłacenie na konto MOPS-u pieniędzy, za które można by było kupić Andrzejowi miniwieżę i płyty. Bo muzyka to jego największa miłość. Nawet śni mu się. A w najbliższy wtorek do Krakowa znowu przyjeżdża Gienek.

Każdy, kto chciałby pomóc Andrzejowi , może wpłacić pieniądze na konto: Bank Pekao SA, Oddział w Krakowie ul. Józefińska 18, 30-955 Kraków, 29124047221111000048553573 z dopiskiem "dla Andrzeja Wróbla".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska