Ile dostali do ręki? Różnie. - Wysokość odprawy nie zależała od stanowiska, jakie się zajmowało, ale od stażu pracy - mówi Kazimierz Cichy, który praktycznie przez cały okres swojej pracy w Hucie Sendzimira zajmował wysokie stanowiska. - Nie była to oszałamiająca kwota, ale dała mi poczucie stabilizacji na czas szukania nowej pracy.
Czytaj także: Rozmowy na ławeczce o... Nowej Hucie
Pan Kazimierz przepracował w kombinacie 25 lat. Odszedł 31 stycznia 2009 roku. Wziął kilkadziesiąt tysięcy odprawy. Woli nie mówić, ile. Odprawy niektórych hutników sięgały nawet 99 tys. zł.
- Byli tacy, którzy zachłysnęli się tymi pieniędzmi. Nie patrzyli, co będzie jutro - zauważa Władysław Kielian, przewodniczący związków zawodowych w hucie. To była jedna grupa. Bo Kielian dzieli wszystkich hutników, którzy odeszli, na cztery grupy. Druga to ci, którym brakowało do emerytury 2-3 lata. Odchodzili, by przeczekać ten okres. Największe grupy to ci, co chcieli zainwestować (trzecia) oraz przeznaczyć na własną działalność gospodarczą i własny rozwój (czwarta).
Zakładowy bodyguard
Kazimierz Cichy, który z hutą związany był od 1985 r., zatrudnił się, bo, jak mówi, trzeba było gdzieś pracować. Miał 29 lat. Szybko awansował do biura inwestycji. Po niecałym roku kierował już działem ekonomicznym. W 1989 roku w czasach zmian zajął się spółkami, a sześć lat później przeszedł do biura zarządu. Tam zajął się przekształcaniem huty w spółkę kapitałową. Aż do 1999 roku, kiedy nowy prezes kazał mu stworzyć dużą komórkę zajmującą się ochroną. W mailu do znajomych żartobliwie podpisywał się wtedy "zakładowy bodyguard".
Czemu odszedł? - Trochę się wypaliłem, bałem się, że nie potrafię zrobić już niczego nowego. Chciałem znaleźć coś, w czym znów będę się mógł wyżyć - tłumaczy. Udało mu się pół roku temu. Dziś jest szefem biura zarządu firmy HUT PUS. Ma 54 lata. Jego zadaniem jest m.in. szukać dla spółki nowych rynków zbytu i sprawić, żeby była rozpoznawalna. Traktuje to jako misję.
Miał jednak chwile załamania. Po dwóch miesiącach bez stałej pracy. - Rodzina miała do mnie pretensje, bo nie skonsultowałem z nimi swojego odejścia. Dowiedzieli się już po fakcie - przyznaje się.
Najgorsze były nocki
Mariusz Pękala z Proszowic, młodszy od pana Kazimierza o 23 lata, odszedł, bo chciał skończyć studia.
W kombinacie pracował trzy lata. Był operatorem urządzeń do przeróbki plastycznej i obróbki cieplnej. - Ciężka, fizyczna praca na zmiany, a przecież człowiek chciałby się jeszcze pobawić...- mówi.
Zaczął pracę w wieku 19 lat. Kiedy jego rówieśnicy szli na dyskotekę, on szedł na nockę. Jak tylko nadarzyła się okazja, wziął odprawę. Chciał skończyć studia. Pieniądze nie były duże, ok. 23 tys. zł. Na pytanie, co z nimi zrobił, uśmiecha się: - Rozeszły się. Byłem młody, nie myślałem o inwestowaniu.
Skończył metalurgię na AGH. Od kilku miesięcy jest handlowcem w firmie Sambud. - Gdybym został, tyrałbym fizycznie do końca życia - podkreśla.
Nic nie przehulałem
25 lat przepracował w hucie Józef Grecki, inżynier mechanik po AGH. Kiedy odchodził w sierpniu 2009, wziął na rękę 70 tys. - Mówili w hucie, że to ostatnia transza odpraw - wspomina. - Na dwa lata życia by mi tego starczyło. Ale nie przehulałem, nie kupiłem samochodu, nie otworzyłem solarium jak górnicy - wylicza. Zainwestował w fundusze inwestycyjne.
Grecki związał się z kombinatem, bo jakoś samo tak wyszło. Mieszkał w Hucie, jego ojciec tam pracował. Najpierw musiał odpracować studia, ale kiedy nie dali mu mieszkania, odszedł.
- Dawali tym, którzy nie mieszkali w Krakowie. A tu rodzina, dzieci - wylicza.
Teraz zarabia więcej
Po trzech latach znów się zatrudnił. Piął się do góry. Został głównym mechanikiem walcowni. Potem, w 1997 roku, walcownia została wyłączona. - Odszedłem do spółki Zakład Walcowni Profil ZWP - mówi Józef. Ale zaczął się kryzys i znów nadeszły zmiany. - Ciężko mi było znaleźć pracę. Ludzie myśleli, że jak byłem dyrektorem to mi palma odbije i będę chciał mieć własną sekretarkę - opowiada.
Wrócił do kombinatu. Pisał raporty o piecach, m.in. jak podnieść ich efektywność. Kiedy zlikwidowano biuro, trafił do inwestycji. - Nudziłem się. Pisałem coś, co nie widziałem nawet, czy jest potrzebne. Już przy pierwszych odprawach prosiłem, żeby mnie puścili, ale nie chcieli. Potem szef sam zaproponował.
Pan Józef na 57 lat. Wrócił do ZWP. Jest kierownikiem i ma wyższe zarobki.
Jest bez pracy
Pan Jerzy nie miał szczęścia. Pracował na walcowni. Odszedł w 2008 roku. Nie był do końca zdecydowany, ale wolał odejść z dużą odprawą niż później z niczym. Lwia część pieniędzy poszła na remont domu, reszta rozeszła się jakoś sama. Cały czas szukał pracy, ale, jak twierdzi, po 50-tce jest kiepsko. Jest na bezrobociu. Chwyta się każdego dorywczego zajęcia. Nie chce rozmawiać o przeszłość - O czym tu gadać? Nic ciekawego nie powiem - wykręca się.
Śpią w noclegowni
Byli hutnicy, którzy całe odprawy wydali, np. na kupno nowego auta., po miesiącu nie mieli za co kupić benzyny. Nie mieli też pieniędzy na życie. Są też tacy, którzy stracili rodziny i mieszkania (musieli opuścić hotele robotnicze, w których żyli od lat) i znaleźli się na ulicy. Całe odprawy przepijali. - Takich było najmniej, ale to ci ludzie przeżywają największe tragedie - podkreśla Władysław Kielian.
Dziś śpią w noclegowniach, latem na ławkach, w altankach, czy w piwnicach.
- Żyli chwilą i topią wszystkie smutki w alkoholu. Chcieli choć przez moment poczuć przyjemność i nie martwić się, co dalej - mówi Małgorzata Kurdybacz z Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej.
Ludzie, którym się nie udało, często wracali do huty. - Chcieli się znów zatrudnić. Ale my już nie możemy im pomóc - kończy Kielian.
Współpraca: Katarzyna Kachel
Z 37 tys. pracowników zostało 4 tys.
W latach 2004-2009, od przejęcia Polskich Hut Stali przez ArcelorMittal Poland, krakowską hutę opuściło 1700 osób. Wg danych ArcelorMittal, największe odejścia to lata 2005 i 2009 - odpowiednio 565 i 665 osób. W 2009 r najwyższe odprawy sięgały 99 tys. zł dla pracownika. W przemyśle ciężkim nigdy takich wysokich nie było. - Ten czas to także okres wyłączania instalacji (dwie baterie koksownicze, stara walcownia gorąca i walcownia zimna), ale i inwestycji w krakowskiej hucie - m.in. budowa nowej walcowni gorącej - mówi Sylwia Winiarek z AM.
W latach 80-tych, czasach gdy produkcja Huty była największa, pracowało pięć wielkich pieców. Dziś po pierwszym, drugim i czwartym nie ma śladu, a trzeci i piąty pracują na zmianę. Kiedyś w Hucie pracowało 37 tys. osób, dziś zaledwie ok. 4 tys.
Wybierz prezydenta Krakowa.**Oddaj głos już dziś**
Zobacz co mają do powiedzenia krakowianom**kandydaci na prezydenta**
Brutalne zbrodnie, zuchwałe kradzieże, tragiczne wypadki. Wejdź na**kryminalnamalopolska.pl**
60 tysięcy złotych do wygrania. Sprawdź jak. Wejdź na**www.szumowski.eu **