- O co poszło między Panem a sędzią?
- Na boisku są emocje i ludzie różnie reagują.
- Sędzia jednak powinien emocje trzymać na wodzy, wręcz je studzić?
- To fakt. Stwierdził, że skoro niestosownie się do niego odezwałem, to nie będzie przychylny w stosunku do mnie.
- A co mu Pan powiedział?
- Nie ma będę tutaj cytował, bo wiadomo, że przekleństwa w formie przecinka padły. Nie chciałbym zresztą z tego robić problemu, bo na boisku dzieją się różne rzeczy, choć rzeczywiście sędzia później był konsekwentny w stosunku do mnie.
- Co ma Pan na myśli?
- W drugiej połowie podjął w stosunku do mnie przynajmniej dwie dość kontrowersyjnie decyzje. Skakałem normalnie do „główki”, trafiłem w piłkę, a on gwizdał faule. Miała też miejsce taka sytuacja, gdy przy rzucie wolnym postawiłem piłkę dwa metry bliżej, a sędzia powiedział do mnie: - Widzisz, teraz prosisz mnie, żeby przesunąć piłkę, a wcześniej mi ubliżałeś.
Dla mnie to dziwne zachowanie, ale cóż mogę zrobić. Generalnie z sędziami jakoś mamy pod górkę w tym sezonie. Nie przypominam sobie, żeby choć raz pomylili się na naszą korzyść, a w drugą stronę owszem. I to kilka razy.
- Przejdźmy do samego meczu. Znów mieliście słabą pierwszą połowę.
- Ciężko mi to wytłumaczyć, dlaczego tak się dzieje. Zakładamy sobie, żeby wyjść na boisko i od początku grać dobrze. Oczywiście nie możemy się odkryć od razu, ale powinniśmy sobie stworzyć przynajmniej dwie, trzy sytuacje, a tego nie było.
- Jak potraktować ten remis? Jest niedosyt czy bardziej poczucie, że jeden punkt trzeba szanować?
- Biorąc pod uwagę drugą połowę, to jest niedosyt. Stworzyliśmy sobie w niej kilka sytuacji, w których wystarczyło lepiej dograć piłkę i jeden czy drugi kolega stanąłby oko w oko z bramkarzem. Tego nam zabrakło.