Dominacja Ogniwa
Chyba nikt nie spodziewał się, że Ogniwo może wyjechać z Krakowa pokonane. Nikt nie spodziewał się tego prawdopodobnie przez 55 minut spotkania. Co prawda Juvenia w pierwszej połowie nie tylko stawiała sopocianom mocny opór, ale również kilka razy stwarzała realne zagrożenie. Nie zdołała jednak kilku dogodnych sytuacji zamienić na punkty. Jednocześnie "Smoki" dobrze radziły sobie w obronie. Przez 38 minut jedyne punkty po karnym zdobył Wojciech Piotrowicz, ale tuż przed przerwą przyłożenie zanotował również Vaha Halaifonua i do przerwy Ogniwo prowadziło 8:0.
W drugiej odsłonie dość szybko ponownie punktowali wicemistrzowie Polski. Po świetnym zagraniu wspomnianego Tongijczyka piłkę na polu punktowym przyłożył Mateusz Plichta, a Wojciech Piotrowicz dorzucił podwyższenie i kilka minut później trzy „oczka” z rzutu karnego. Przy stanie 0:18 i po 55 minutach gry nic nie zwiastowało radykalnej zmiany. Tymczasem po świetnym rozegraniu na prawym skrzydle, na pole punktowe przedarł się Patryk Sakwa. Choć Riaan van Zyl nie podwyższył, chwilę później poprawił się z podstawki, kiedy na słupy popędził jak wiatr Artur Fursenko.
Nowa Juvenia
Mecz otworzył się na nowo, bo goście prowadzili już tylko sześcioma punktami. Wówczas środkiem przedarł się Jan Mroziński, a po rozegraniu z Mateuszem Plichtą akcję za linią końcową wykończył kapitan Ogniwa i reprezentacji Polski – Piotr Zeszutek. Było 23:12 i właśnie wtedy ponownie błysnął wybrany później zawodnikiem meczu Patryk Sakwa. Obrońca powracający do składu Juvenii po dłuższej przerwie zszedł z linii biegu i zameldował się na polu punktowym. Van Zyl znów podwyższył i na osiem minut przed końcem meczu było już 19:23.
"Smoki" nie przestawały naciskać, a Ogniwo zupełnie wypadło z rytmu. Już po upływie regulaminowego czasu gry, Juvenia pod polem punktowym Ogniwa wywalczyła trzy kolejne rzuty karne. Za każdym razem po fenomenalnie związanym i pchniętym młynie. W końcu, gdy rywale ponownie nieprzepisowo starali się zatrzymać napór krakowian, sędzia Tomasz Stępień odgwizdał karne przyłożenie (7 punktów) i koniec meczu. Rugbiści Konrada Jarosza wpadli w euforię i trudno się dziwić, bo była to najlepsza nagroda za pracę i postępy, które robili w rundzie wiosennej z meczu na mecz.
- Przede wszystkim dobrze weszliśmy w zawody, bo nie traciliśmy punktów i pierwsze przyłożenie padło tuż przed przerwą. Mieliśmy swoje okazje i mogliśmy prowadzić już po pierwszej połowie. W drugiej połowie mecz był otwarty. Wiedzieliśmy, że mamy więcej sił, bo zespół z Sopotu jest bardzo doświadczony, ale też już „leciwy”. U nas jest dużo młodzieży, więc wiedziałem, że na pewno wytrzymają 80 minut. I wytrzymali! – powiedział zadowolony po meczu trener Konrad Jarosz.
Juvenia Kraków – Ogniwo Sopot 26:23 (0:8)
Punkty: Sakwa 10, Fursenko 5, R. van Zyl 4, karne przyłożenie (7) - Piotrowicz 8, Halaifonua 5, Plichta 5, Zeszutek 5.
Juvenia: Siemaszko, Vorster, Beukes, Morus, Van Wyk (73 Stawiarski), Dorywalski (52 Maciuk), Jaworczuk (69 Szczepański), Mouton, R. van Zyl, Pastuchow, Fursenko, Polakiewicz, Jurczyński, Lewicki (55 Rapacz), Sakwa.
Ogniwo: Kawtaradze, Burek (76 Wilczuk), Gąska (76 Żarczyński), Piotrowski (41 Mokrecow), Mroziński (79 Anuszkiewicz), Grabowski, Halaifonua (75 Powała-Niedźwiecki), Zeszutek, Plichta, Piotrowicz, Czasowskij (20 Szulta), Seerane (65 Sawicki, 80 Rau), Smith, Chivara, Żuk.
